[stextbox id=”CafeAleph”] Glossa do Wariacji na temat Monadologii Leibniza.[/stextbox]
Filozofom zawdzięczamy czasem to, że odpowiadają na nasze pytania, a kiedy indziej coś zupełnie innego: uświadamiają ważne pytania które nam samym nie przyszły do głowy. Monadologia nasuwa pytanie, czy istotnie materia dzieli się na struktury coraz to mniejsze – w nieskończoność? Czytamy w tej sprawie u największego z żyjących fizyków: „Particles that were thought to be elementary twenty years ago are, in fact, made up of smaller particles. May these, as we go to still higher energies, in turn be found to be made from still smaller particles?” S.W.Hawking, „A Brief History of Time”, 1992, s.66). W tejże sprawie znakomity popularyzator fizyki pisze podobnie, jak następuje.
„Every new accelerator, with its increase in energy and speed, extends science’s field of view to tinier particles and briefer time scales, and every extension seems to bring new information.” (J.Gleick, „Chaos. Making a New Science”, 1991, s.115). Świadomość, że nauka nie ma jeszcze ostatecznej odpowiedzi na pewne pytanie czyni nas mądrzejszymi od tych, którym się wydaje, że znają odpowiedź. Jak np. ci entuzjaści sztucznej inteligencji, którzy wierzą, że gdy miniaturyzacja doprowadzi chipy komputerowe do złożoności mierzonej liczbą neuronów (podobno w roku 2020), to komputer dorówna inteligencją człowiekowi. A czy nie może być tak, że ludzka inteligencja ma uwarunkowania fizyczne na głębszym poziomie złożoności, np. kwantowym (jak sądzą neurofizjolog J.Eccles i fizyk-informatyk R.Penrose)? A może na jeszcze głębszym, jeśli takie istnieją? Wtedy mogą upłynąć wieki czy więcej, nim nasza wiedza do nich dotrze.
Inny, inspirowany Monadologią temat, w którym uczona niewiedza wyzwala od wiedzy pozornej to kwestia determinizmu, który wyznawał Leibniz, a który się załamuje w świetle współczesnej nauki. Wg Leibniza każde żywe indywiduum (monada) jest odwiecznie zaprogramowane, podczas gdy dziś pojmujemy wszechświat jako otwarty i twórczy, zaskakujący rozwiązaniami, które są nieprzewidywalne (K.Popper), czego modelowym przejawem jest twórczość matematyczna (K.Gödel). Może jednak wizja Leibniza da się sharmonizować ze współczesną, podobnie jak kompozytor biorąc jeden motyw z dawnego utworu łączy go z nowym, własnym, i tak powstaje wariacja na temat dawnego? Takie „wariacyjne” podejście do Monadologii proponuję w szkicu „Informatyczno-dynamiczna natura umysłu. Wariacje na temat Monadologii Leibniza” w Cafe Aleph.
Połączyć w harmonijną całość idee Leibniza z nowoczesną nauką- oto sztuka. Iście multimedialne zamierzenie, coś jak połączenie rzeźby i muzyki. Wariacyjne interpretacje wybranych tematów uzupełniają się z ujęciami monumentalnych konstrukcji. Czy jednak ładnie współgrające w połączeniu elementy nie opowiadały pierwotnie, różnych historii, rozgrywających się w innych krainach?
1. Idea substancji – ona najbardziej rzuca się w oczy, w przedstawieniu filozoficznych dokonań Leibniza w „Historii filozofii” Władysława Tatarkiewicza (źródle do jakiego trafiamy podążając wskazaną w artykule ścieżką dla przyjęcia jednolitego przedstawienia idei Leibniza). Substancji objawiających się światu i innym substancjom, pod postacią zjawisk fizycznych i ciał, lecz samych w sobie niedostępnych dla wpływów fizycznego uniwersum. Z racji osobliwego charakteru powiązania, w którym oddziaływanie jest jednostronne, substancje działać mają zgodnie z wewnętrznym predefiniowanym celem, same z definicji leżąc poza możliwością pomiaru fizyki badającej przecież jedynie zjawiska. Z jednej strony wizję taką można w banalny sposób zharmonizować ze współczesną nauką- stawiając jeden z elementów układanki tam gdzie drugi nie sięga. Z drugiej strony czy pozostawiona przez współczesną naukę przestrzeń a w szczególności przywołane idee Penrose’a, z ich ucieczką do swoiście rozumianej wolności umysłu w kwantowy przestwór zjawisk, rzeczywiście nie nakłada zbytniego ograniczenia na boski algorytm zapisany w metafizycznej istocie substancji? Co najmniej daje do myślenia zależność pomiędzy mocą obliczeniową umysłu a złożonością struktur neruronalnych, oraz wpływ rozmaitych chemicznych substancji na te fizyczne struktury, który zdaje się łamać się pozostawanie substancjalnego umysłu poza fizyką? Można oczywiście odwołać się do fizycznej osobliwości i strącić za horyzont czarnej dziury poznania pomiarem fizycznym konstrukty tłumaczące nam fenomeny świadomości. W osobliwy przestwór poza opisem równań fizyki (i w ogóle ścisłej nauki) a dostępny intuicyjnemu bezpośredniemu oglądowi. Połączenie takiej fenomenologii z nie przenikającą doń poznawczo nauką pozwala w przedziale tej pierwszej pomieścić dowolne byty, niezależnie jak mało „fizycznego miejsca” miały by zajmować. Jednak wielokrotnie rozmaici fizycy manifestowali (w ramach popularyzowania nauki) wiarę w zewnętrzną realność bytów rodem z własnych systemów pojęciowych. Problem pojawia się gdy hipostazy dotyczą nie teoretycznych bytów opisanych równaniami, lecz tych, które równaniom się wymykały ( leżące poza granicami ich wiedzy eksperckiej). Tam gdzie w przedziale niesprzeczności z pomiarami wielki filozofujący fizyk Penrose widzi kwantowe przestrzenie wolnego- w ograniczonym przedziale- umysłu, tam możemy pomieścić i metafizyczne istoty. Substancje wolne w podążaniu z boskim planem, uzgadniającym ich najszczersze chęci z praktyką przejawiania się struktur, z którymi są okazjonalistycznie związane. Czy i homunkulusa jednak byśmy tam nie mogli pomieścić ciągnącego za metafizyczne lejce świadomego oglądu? Czy rzeczywiście opowieść napisana w dwóch, tak różnych językach może być harmonijna? Może właśnie idzie o to czy jakikolwiek język ludzki byłby w stanie opisać istotę jednej z tych dziadzin tak by przetłumaczyć ją dla potrzeb drugiej?
2. Kolejnym problemem jest to, czy warunek niezależności od zewnętrzności fizycznej substancji można podtrzymać stosując ją do opisu zjawisk, których funkcjonowanie opiera się na wzajemnych korelacjach w funkcjonowaniu wielu poddających się fizycznemu opisowi elementów. (Pamiętajmy przy tym, że podzielność to zawsze mnogość- nie jedna- substancja.) Czy nie nastąpiła by substancjalna dekoherencja niepodległej niezawisłości świadomości, jeśli regularność w przejawianiu się określonych fizycznych elementów musiałaby przekładać się na ograniczenie jedności władztwa substancji umysłu? Trzeba pamiętać, że fizyka kwantowa to dalej zjawiska fizyczne, które nie powinny wpływać na substancjalną jedność i niezawisłość umysłu w przedstawieniu Leibniza. Może bezpośrednie doświadczenie dyktuje nam obraz nas samych i naszej umysłowości jako niepodzielnych i wolnych w stanowieniu ale czy podszepty instynktów, odczucia emocji a nawet światło intuicyjnego oglądu (choćby oświecające odczuciem zrozumienia najszczytniejsze matematyczne wyżyny) w rzeczywistości należą do tego samego porządku? Chodzi o to czy owe aspekty umysłu tworzą jedność z kognitywnym przetwarzaniem informacji? Chodzi tu o substancjalną jedność z jej predefiniowanym celem- czy przekonanie wynikłe z analitycznego dowodu i to płynące z intuicyjnego przeświadczenia (czy odczucia racji) służą temu samemu celowi? Jeśli zaś uznamy, że są wynikiem przetwarzania informacji w innych wątkach, w których kryteriami wyniku nie jest analityczność przewodu lecz praktyka przetrwania ustroju, to nie spełniają warunku niepodzielności substancji (podzielność to zawsze wiele substancji- powtarzam bo w przedstawieniu monadologii na podstawie w/w źródła pominięto ten element w nim obecny). Czy trafne będzie w takim przypadku przyrównanie do automatu Turinga czy jednowątkowego przekształcania problemów w ramach teorii arytmetyki? Mechanizm intuicji nawet gdy nie pozwala na konstrukcję wyjaśnienia pewności pozwala przyjąć zależności obserwowane w praktyce przejawiania się rzeczywistości (nawet jeśli świadomie nie zdajemy sobie z nich sprawy). Czy można go zaś wytłumaczyć algorytmem? A czy można wytłumaczyć algorytmami zapalenie się kontrolki stanu paliwa gdy przecież obranym przez użytkownika samochodu szczytnym celem jazdy jest dotarcie do celu a nie tankowanie?
3. „wizja Leibniza da się zharmonizować ze współczesną wiedzą”. Można nawet ułożyć wariację na temat tego jak to w principium identitatis indiscernibilium wielki umysł proroczo przedstawił zakaz Pauliego. Sam Leibniz znany był podobno z łączenia w spójny obraz skrajnych stanowisk. Wizja ludzkiego umysłu jako niepodzielnego i nieprzeniknionego bytu o substancjalnym charakterze- niepodległym wpływom zewnętrzności fizycznych można połączyć z modelem nauki opartym na pomiarach fizycznych właściwości stawiając je obok siebie, bez wzajemnego wpływu. „A czy nie może być tak, że ludzka inteligencja ma uwarunkowania fizyczne na głębszym poziomie złożoności, np. kwantowym (jak sądzą neurofizjolog J.Eccles i fizyk-informatyk R.Penrose)? A może na jeszcze głębszym, jeśli takie istnieją? Wtedy mogą upłynąć wieki czy więcej, nim nasza wiedza do nich dotrze.” Biorąc pod uwagę słowa „największego z żyjących fizyków” można domniemywać, że nigdy nie będziemy mogli być pewni dotarcia do najgłębszego poziomu rzeczywistości. Nigdy nic co przedstawi nauka nie zyska jakości „bezpośrednio danej oczywistości”. Co więcej rozdźwięk „bezpośredniej oczywistości” i nauki zdaje się poszerzać. To stanowi kolejną przesłankę do tego, by sądzić, że raczej działanie świadomości opiera się na funkcjonowaniu złożonych systemów, w których praktyce przetwarzania kwantowe zjawiska nie mają raczej zasadniczego znaczenia- skoro nie dają swego wyrazu w logice przetwarzania jaką kieruje się rozum. Przecież świadomość i rozumowy ogląd, są zupełnie niekompatybilne z opisem kwantowym pomiarów splątanej strony rzeczywistości. Gdyby reprezentacje umysłowe jakiegoś pojęcia mogły być i nie być, jednocześnie pod tym samym względem, czy splątać się z innymi reprezentacjami to czy nie powinniśmy z łatwością i za intuicyjnie oczywiste przyjmować wyniki pomiarów kwantowych własności? Tymczasem umysł nie jest wręcz zdolny przyjąć takiej logiki rozpatrywania dostosowanej do kwantowej fizyki. Nawet gdy potrafi przedstawić zjawiska w modelu opisanym równaniami, nie może wytworzyć odczucia zrozumienia wobec tego co zdaje się łamać „najtrwalsze zasady logiki”.
4.”Świadomość, że nauka nie ma jeszcze ostatecznej odpowiedzi na pewne pytanie czyni nas mądrzejszymi od tych, którym się wydaje, że znają odpowiedź.” Czy można sądzić że dana nam kiedykolwiek będzie „ostateczna” odpowiedź? A jednak już obecnie na nieprzeniknione byty „u podstaw” nałożone są jednak pewne ograniczenia- polegające choćby na regularnościach w funkcjonowaniu struktur z nich złożonych. Już sama możliwość powstania takich podzielnych struktur, „mnogości substancji” jest chyba uwarunkowana wpisaniem w schemat postulowanej dowolności sprawczej podstawowych cegiełek materii. Nie docieramy do istoty sprawy- fizyka jej przecież nie bada. Jej sukcesy polegają na pomiarach właściwości. Przedstawienie naukowe tego, co ma być domniemaną istotą zjawisk stojącą za rezultatem pomiaru składa się z bytów zawierających się w domenie modelu nauki a nie w rzeczywistości poza nim (nie ma sposobu ostatecznego dowiedzenia ich identyczności u podstaw konstytuującej je idei, nawet gdy byt naukowy pozwala niezawodnie przewidzieć co się stanie z jego rzeczywistym odpowiednikiem ). Problemem dla mnie jest to, że umysł ludzki miałby być monadą gdzieś na skali między elementarnymi cegiełkami struktury wszechrzeczy a boskim intelektem. Substancja umysłu miała by być niepoznawalna, tak jak istota podstawowych cegiełek/ elementarnych cząstek/ rzeczywistości. Niepoznawalna lecz dyktującą wyroki (entelechii) zjawiskom, w ramach, których się objawia innym ciałom. Umysł jako taka substancja, wyłącznie dzięki wewnętrznej sile i dynamizmowi, czyniła by z fizycznych struktur mózgu tylko środek swego zjawiskowego wyrazu. Istotnie potrzeba by boskiej opatrzności by, niezawisła substancja dyktująca strukturom fizycznym mózgu co ma się wydarzyć, sama miałaby pozostać niezależna od regularności w przejawianiu się struktur, z których jej ciało jest złożone. Pamiętajmy, że podstawowe, niepodzielne byty rzeczywistości przedstawiają się sobie jedynie w ramach wzajemnych pomiarów poszczególnych właściwości fizycznych ( zjawiska fizyczne)- czyli tak samo jak naszym aparatom poznawczym. Nawet cząstki elementarne przedstawiają się sobie wzajemnie (i nam) jedynie przez pomiar własności fizycznych a nie objawiając istotę. Mimo chaotycznej natury rzeczywistości, braku możliwości dotarcia nawzajem do istoty bytów w niej się przejawiających a zatem i pewności wzajemnych relacji, koincydencje we wzajemnym objawianiu sobie określonych własności są na tyle regularne, że obserwacyjnym faktem jest to, iż e elementarne istnienia tworzą jednak złożone struktury fizyczne. A struktury na wyższym poziomie złożoności także wykazują analogie w swych manifestacjach- to nakłada ograniczenia na możliwą dowolność sprawczą także ich elementów. Wraz z pochodem złożoności struktury tworzą emergentne jakości. (Tak, że gdzieś w tym pochodzie skomplikowania zrodził się ludzki intelekt.) Zgadzam się, że tak jak monadzie nie jest umysłowi dostępna bezpośrednio rzeczywistość- z tym, że nie wydaje się żeby to był wynik substancjalnego charakteru umysłu. Poziom złożoności struktury chyba redukuje możliwość tego by jako całość w swym funkcjonowaniu stanowił koherentny twór niezawisły od własności tworzących je ciał. To złożenie właściwości ciał w skomplikowaną strukturę zdaje się generować nową jakość fenomenu intelektu i świadomości jako procesu, którego funkcjonowania doświadczamy z wewnętrznej perspektywy. Substancje mogą leżeć u podstaw tej hierarchicznej drabiny- gdyż jak w/w ten szczebel rzeczywistości nie daje się spenetrować. Można sobie tłumaczyć nieoznaczoność samowolą substancji, ale to zjawiska fizyczne i ciała jako oddziaływania/ oddziałujące mogą tworzyć bardziej złożone struktury.
5.Bezpośrednie doświadczenie jedności świadomości, odrębności jako jednostki i wolnej woli nie stanowi dowodu jej koherentności i niezawisłości. Bezpośrednie odczucia, takiej kategorii, trudno zharmonizować z nauką opierającą się na tym co jak najbardziej odległe. Samo przeświadczenie o istnieniu twórczej intuicji umysłu pozwalającej przyjmować za swoje twierdzenia, których nie potrafimy udowodnić postępując zgodnie z rozumowym algorytmem (programem umysłowym) wskazuje, że świadomość jest raczej tylko jednym z wątków umysłowego/ mózgowego przetwarzania, a obliczenie w pozostałych ścieżkach odbywa się poza udziałem świadomości, która to jedynie w sile afektów, odczuć i intuicji ma właśnie możliwość odczucia wyników cerebralnych aktywności. To raczej chaos wpływających na siebie systemów przetwarzania informacji a nie Boski plan.
Sądzę, że przekonanie o przeciwstawnie działających na człowieka afektach i instynktach, wpływających na ludzką świadomość oraz na rodzaj podejmowanych działań nie musi być sprzeczne z koncepcją odgórnego planu, za pomocą którego Bóg czy demiurg miałby kontrolować funkcjonowanie świata. Nazwanie całości działań ludzkich chaosem jest tylko jedną z możliwych interpretacji, której istnienie nie wyklucza interpretacji odmiennych.
„Monadologia nasuwa pytanie, czy istotnie materia dzieli się na struktury coraz to mniejsze – w nieskończoność? ”
Próbę odpowiedzi na to pytanie zacznę od cytatu z „Monadologii”:
Myślę, że bardziej niż nieskończona podzielność materii w świecie ożywionym godnym podkreślenia jest tutaj jego zestawienie ze światem maszyn sztucznie wytworzonych przez człowieka. Świat monad, z których każda zawierałaby cały wszechświat, widziany z perspektywy jakiejś jego konkretnej manifestacji byłby w oczywisty sposób niemożliwy do odwzorowania przez człowieka. Pogląd ten wydaje mi się logiczną konsekwencją leibnizowskiego deterministycznego obrazu świata oraz idei Boga jako twórcy doskonałego, samonapędzającego się i samowystarczalnego mechanizmu świata. Leibniz przyznaje się do inspiracji kartezjańskim racjonalizmem, który jednak rozwija na swój własny sposób:
Zachowując koncepcję człowieka jako doskonałej maszyny, Leibniz wywodzi z niej deterministyczny obraz świata. Kontynuacja kartezjańskiego przekonania o dualizmie formy i materii prowadzi go do przekonania o braku wpływu duszy na ciało i jednostki na losy świata, co umożliwia postulowanie deterministycznej koncepcji dziejów:
Sądzę, że w ujęciu leibnizowskim determinizm wszechświata oraz człowieka jako idealnej maszyny nie jest sprzeczny z nowoczesną ideą rozwoju oraz wolności jednostki.
„Jak np. ci entuzjaści sztucznej inteligencji, którzy wierzą, że gdy miniaturyzacja doprowadzi chipy komputerowe do złożoności mierzonej liczbą neuronów (podobno w roku 2020), to komputer dorówna inteligencją człowiekowi. A czy nie może być tak, że ludzka inteligencja ma uwarunkowania fizyczne na głębszym poziomie złożoności, np. kwantowym (jak sądzą neurofizjolog J.Eccles i fizyk-informatyk R. Penrose)? A może na jeszcze głębszym, jeśli takie istnieją? Wtedy mogą upłynąć wieki czy więcej, nim nasza wiedza do nich dotrze.”
Nie sądzę, aby o opisanych przez Leibniza bytach można było myśleć jak o programach komputerowych. Myślę, że traktowanie koncepcji monad jako zalążka idei sztucznej inteligencji pomija bardzo ważny w jego religijnie nacechowanym myśleniu wymiar moralny, nie uwzględnia również leibnizowskiej koncepcji duszy i jej znaczenia we wszechświecie.
Myślę, że możliwość zrozumienia „Monadologii” w XXI wieku tkwi w samej metaforycznej naturze dyskursu Leibniza, pozwalającego na wielość interpretacji. Sądzę jednak, że postrzeganie Leibniza jako prekursora sztucznej inteligencji może być zbyt daleko posuniętym wnioskiem – sama jej idea wydaje mi się sprzeczna z leibnizowską koncepcją Boga, jak również z wartościującym charakterem jego filozofii, szczególnie uwydatnionym w ostatnim z zacytowanych akapitów.
Bardzo się cieszę na dwa ostatnie komentarze do powyższego wpisu.
Dwie uwagi na gorąco…
1) O „prekursorstwie” Leibniza w dziedzinie badań nad mechanizacją rozumowań czy też automatyzacją ludzkich procesów poznawczych (obejmowanych współczesnym hasłem sztucznej inteligencji) świadczą bardziej jego dokonania naukowe niż sama „Monadologia”. O dokonaniach tych pisze kompetentnie Kazimierz Trzęsicki w tekście „Leibnizjańskie inspiracje informatyki” (tekst dostępny z blogu, po kliknięciu zakładki Filozofia informatyki, a następnie odpowiedniego linku).
Zachęcając do przeczytania wspomnianego artykułu wymienię tylko trzy, niezwykle istotne dla późniejszego rozwoju informatyki (w tym badań nad SI), dokonania Leibniza: po pierwsze, udoskonalenie arytmometru Pascala, po drugie, wynalazek kodu binarnego (i projekt przetwarzającej taki kod maszyny binarnej), po trzecie program Calculemus (oddający istotę dzisiejszych zastosowań komputerów).
I uwaga druga:
2) Interpretując Monadologię dziś ( np. w kontekstach bliskich współczesnej informatyce), trzeba mieć na uwadze, że w czasach Leibniza nie istniały programy komputerowe (i sterowane za ich pomocą roboty), nie powstała jeszcze teoria liczb rzeczywistych (i kompletny rachunek różniczkowy), nie wiedziano także nic o komórkach i zawartym w nich kodzie DNA. Ówcześni filozofowie (czyli po prostu: uczeni) formułowali pewne wstępne, w dużej mierze intuicyjne i niekiedy ogólnikowe, tezy — które precyzowały (już na gruncie nauk szczegółowych) kolejne pokolenia. Leibnizjańskie monady są, z jednej strony, taką wstępną konstrukcją niezwykle przenikliwego (być może nawet: wizjonerskiego) umysłu, a z drugiej strony, ich istota staje się dla nas zrozumiała dopiero poprzez pryzmat odkryć i wynalazków (np. kodu DNA), które my znamy, a które dzięki idei monad mogły zaistnieć.
Czy monady można rozumieć jako programy komputerowe? Czy znajomość istoty programów komputerowych pozwala lepiej rozjaśnić sens leibnizjańskich intuicji? Oto pytania, ku którym ciąży zorientowana historycznie filozofia informatyki.
I. Na początek uwagi głównie odnośnie tekstu j_g:
„W świetle współczesnej wiedzy” jeden dostrzeże chaos drugi boski plan, lecz wybór interpretacji nie jest determinowany wyrokami nauki. Nauka nie pozwala stwierdzić kto/co pociąga za sznurki (w tym „najistotniejszym” sensie), zdaje się że Leibniz wierzył, że zna odpowiedź odpowiedź (kto/ co dyryguje przedstawieniem) i godził ją w swych koncepcjach z tym co widział wokół (przedstawienie). Oczywiście to, że a Leibniz wierzył, że zna odpowiedź a także i to, że Bóg był istotnym elementem jego układanki to również tylko interpretacja.
Może to co się przejawia w tekście to tylko wynik konformizmu kogoś o światopoglądzie pozytywistycznego redukcjonisty, który głęboko we własnym mniemaniu sądził, że materialistyczne zdeterminowanie i binarne obliczanie własnego przejawiania się przez fizyczne mechanizmy materialnych ciał jest prawdziwym obrazem rzeczywistości (co jednoznacznie starał się „zasugerować” czytelnikowi w swych pracach i koncepcjach takich jak projekt Calculumus)? Może dodatek metafizycznego niewykrywalnego aczkolwiek nieodzownego oddziaływania metafizycznej substancji był tylko wynikiem zaszczcia panującym wokół teizmem?
Druga interpretacja zdaje mi się gorsza/ mniej trafna a w szczególności mieć konsekwencje w mnożeniu nieuzasadnionych bytów w stosunku do tej przedstawionej przez j_g.
Mamy mimo tego tylko interpretacje filozoficznych teorii, naukowe pomiarów i metanaukowe naukowych teorii.
Jednak mimo pozornej dowolności coś tu w połączeniu (monadologii i nauki) nie gra- i to patrząc z różnych stron (moje uwagi i odpowiedź j_g).
Leibniz godził jednak wiarę w to czego szkiełko i oko dostrzec nie zdoła i w to co widział/ mierzył. W czasach Leibniza naoczne poznanie nie odkrywało przyczyny przejawiających się zjawisk tak jak i dziś- jednak stawiało mniejsze ograniczenia na dowolność metafizycznych systemów. Mi ciężko sobie wyobrazić, że złożona struktura umysłu miałaby być niezależna od regularności w przejawianiu się jej fizycznych elementów składowych co nieudolnie starałem się wskazać w swojej odpowiedzi. J_g wskazał, że „normalna” interpretacja (jeśli można mówić o czymś takim w szczególności dla „metaforycznego dyskursu”) koncepcji Leibniza jako całości nie gra harmonijnie pod dyktando współczesnej wiedzy naukowej. By melodia nie była fałszywa trzeba by ją ogołocić z być może najistotniejszego motywu (choć to także tylko interpretacja interpretacji).Czy z niesprzeczności fragmentów teorii odcedzonej z bardzo ważnego motywu i interpretacji (metanaukowej) naukowych modeli można stworzyć obraz który byłby czymś więcej niż sumą (zlepkiem) elementów.
I znów oczywiście można wszystko właściwie zinterpretować: że elementy fizyczne złożonych struktur tylko wydają się mieć wpływ na manifestację emergentnej całości, stanowiącej w istocie metafizyczną jedność i wykonującą Boski plan, z którym samo fizyczne zjawisko jest zgodnie zsynchronizowane z wolą Bożą. Naukowcy są obdarzeni łaską wiary w różne rzeczy, które są niesprzeczne z wynikami pomiarów w ich dziedzinie naukowej, jednak to obszary nie współczesnej wiedzy lecz pozanaukowej wiary współczesnych naukowców.
II. Odnośnie odpowiedzi Pawła Stacewicza (także pierwsza refleksja):
Ad.1) Jeśli zamierzeniem miały być glosa do koncepcji Leibniza z których miała powstać jakaś wartość dodana, raczej właściwym byłoby branie pod uwagę całości koncepcji Leibniza. W końcu tytuł nie brzmiał: „Jakie pytania rodzi wynalazek kodu binarnego i koncepcja programu Calculemus?”. Nie jest moją intencją bronić takiej czy innej interpretacji koncepcji Leibniza (zdaje się, że j_g zrobił to zdecydowanie lepiej niż ja byłbym w stanie).
Ja widzę, że pozbawienie koncepcji Leibniza wskazanych przez j_g aspektów – celem dokonania założonego mariażu ze współczesną wiedzą- sprawia, że traci ona ( w moim rozumieniu) wiele ze swej istoty. A wspomniane przeze mnie definicja Leibniza substancjalnej jedności-niezależnych od fizyczności- umysłowych monad zdaje się w świetle danych kłócić z raczej przyjmowanym w praktyce metodologii nauki kryterium nie mnożenia bytów. W szczególności takich które oddziaływają „osobliwie” jednostronnie z badanymi przez naukę fizycznymi strukturami- tak, że nie ma możliwości „konstruktywnej” weryfikacji( czy może falsyfikacji).
Ad.2) Tak: DNA to zdeterminowanie boskimi wyrokami losów. (Jak pisałem- principium identitatis indiscernibilium to prorocza wizja zakazu Pauliego). Kod binarny algebraicznie logiczny zdaje się dobrze odpowiadać strukturom na poziomie złożoności dzisiejszych komputerów i użyteczny dla informatyki. Co jednak do informatyki wnosi dodatek (jak rozumiem j_g- kluczowy) uzasadnienia dla kodu binarnego w swoistej anamnezie/ prześwicie boskiego planu czy mistycznych przemyśleń? Dla nauki nie ma znaczenia dlaczego ktoś wpadł na celny pomysł w konstrukcji jakiejś idei (rewolucyjne koncepcje rozwoju nauki dla potrzeb zmian paradygmatów dopuszczają dowolnie nienaukowe pobudki) – ale to dlatego że nie przyczyna tego pomysłu poddawana zostaje testowaniu i nie ona pozwala nam z jakimś prawdopodobieństwem projektować wyniki przyszłych pomiarów. Co innego gdy chce się stworzyć harmonijny obraz intencji badaczy z modelami nauki. Monadologię Leibniza w kontekście informatyki można w pewnym sensie przyrównać do idei cieplika w kontekście termodynamiki późniejszej- praktyczne większość codziennego doświadczenia termodynamicznego (choćby potrzeba ugotowania wody) pozostaje w granicach „przejścia granicznego” między teoriami, tak że praktyczne równania są odpowiednie bez względu na to czy w głowie mamy idee cieplika czy temperatury jako energii kinetycznej cząstek. Mamy więc narzędzia informatyki współgrające z koncepcjami logiczno matematycznymi Leibniza i obok (tytułową) monadologię i inne filozoficzne koncepcje Leibniza, które są problemem. Komputer nie mieści się dla mnie w definicji monady jako bezwzględnie zdeterminowany praktyką fizyczną przejawiania się składających się nań elementów. Okiełznana regularnością substancja może zostać skrócona jako niekonieczna.
Co wiecej- jeśli chodzi o wybrane matematyczno logiczne koncepcje Leibniza tona razie są one dopasowane do problemów na „poziomie złożoności” informatyki. Tymczasem Leibnizowi chodziło jak mi się wydaje o istotę u źródeł, u podstaw- o przyczynę. A w świetle wyników pomiarów w skalach właśnie najbliższych podstawy, tych w domenie wspomnianej mechaniki kwantowej, najtrwalsze zasady logiki i matematyczne intuicje mogą okazać się jedynie przybliżeniem. (Choć można wskazać, że to tylko interpretacja, a pomiary to wynik choćby „gnicia materii”, która wstępując na wyższy poziom złożoności zgodnie z Boskim planem podąża już wyróżnioną ścieżką współgrającej z ludzką duszą logiki i algebry)