§.1. Paweł Stacewicz postawił pytanie, czy kiedykolwiek powstaną maszyny autonomiczne. Gdybym był materialistą w stylu La Mettrie’go, wsławionego książką „Człowiek maszyna”, odpowiedziałbym, że maszyny takie już powstały. Pojawiają się bowiem w masie ludzkości jednostki pionierskie, które nie są niczyimi naśladowcami, nie poprzestają na wiedzy wyuczonej i nabytych nawykach, lecz torują ludzkim myślom i działaniom nowe drogi. Jeśli więc określenie „autonomiczny” ma się do kogoś stosować, to najpełniej stosuje się do nich. A skoro każde indywiduum ludzkie jest — wedle materialisty — maszyną, to człowiek autonomiczny jest autonomiczną maszyną La Mettrie’go, podległą w ostatecznej instancji tylko prawom fizyki, bo do nich się sprowadzają rządzące organizmami prawa chemii i biologii.
Pomimo tak jasnego rozstrzygnięcia, pozostaje pytanie: czy maszyna zdolna do autonomii może być wytworem ewolucji tylko biologicznej, czy także ewolucji technologicznej, której zawdzięczamy komputery? Zostawmy je w tym momencie pytaniem otwartym i skierujmy uwagę na inne rozumienie maszyny. Jest to sławetne pojęcie maszyny Turinga.
Jest ro maszyna do rozwiązywania wszelkich problemów dających się reprezentować i kodować rachunkowo, co potrafimy czynić w coraz większym i większym stopniu. Jej mechaniczność polega nie na tym, że podlega ona wyłącznie deterministycznym prawom fizyki. Polega na innym determinizmie, mianowicie na tym, że proces rozwiązywania problemów dokonuje się według zadanego z góry planu obliczeń. Tak dokładnego w najdrobniejszych szczegółach, że nie ma miejsca na jakiekolwiek osobiste intuicje czy pomysły rozwiązującego problem jestestwa, czy będzie nim człowiek czy jakiś wytwór ludzkiej techniki. Nie więc miejsca na autonomię. A zatem maszyny autonomiczne nie tylko, że nie istnieją, ale z racji samej ich definicji wręcz istnieć nie mogą.
Autonomia więc maszyn ludzkich, jeśli im się ją przypisuje, jest złudzeniem. Różnica, która zdaje się zachodzić między człowiekiem i komputerem jest pozorna, bo tymczasowa. Jej wrażenie bierze się stąd, że jeszcze nie umiemy tworzyć programów tak złożonych, i odpowiednio złożonych fizycznie nośników oprogramowania, żeby dorównały skomplikowaniu mózgu. Ale jest to kwestia czasu. Turing przewidywał takie zrównanie na czas około roku 2000; współczesny zaś wybitny wynalazca i filozof na polu informatyki Ray Kurzweil przesuwa ten moment o 2-3 dekady, kalkulując swe rachuby na podstawie prawa Moor’a. Stąd np. wniosek, że Wielkie Twierdzenie Fermata, którego dowód jest tak złożony, że pokonanie tej złożoności zajęło matematykom ponad 300 lat, w roku 2030 byłby znaleziony przez komputer, i to własnej inicjatywy, bo jeśli z własnej inicjatywy potrafił to Andrew Wiles, to nie ma powody, żeby miało jej zabraknąć jakiemuś komputerowi, który by zapragnął takiego sukcesu.