Projekt badawczy kognitywistyki sprowadza się do kwestii: czy umysł ludzki jest równoważny maszynie Turinga? Równoważny pod względem zdolności poznawczych czyli możliwości rozwiązywania problemów. Równoważność określamy przez porównanie dwóch zbiorów problemów:
T = zbiór problemów rozwiązywalnych przez maszynę Turinga.
U = zbiór problemów rozwiązywalnych przez umysł ludzki.
Wtedy owa kwestia kognitywistyki zamknie się w pytaniu o równość zbiorów: U=T?
Odpowiedź twierdząca implikuje pogląd negatywny co do potrzeby kognitywistyki jako odrębnej dyscypliny. Jeśli jest on słuszny, to pracujący pod tą firmą zasilą szeregi bezrobotnych. Ich miejsca pracy zajmą informatycy jako specjaliści od maszyny Turinga, którzy z równą łatwością, z jaką badają tę maszynę mogą się zająć badaniem umysłu.
Zwolenników odpowiedzi twierdzącej nazwijmy krótko turingowcami, a zwolenników przeczącej — super-turingowcami. Ci drudzy uważają, że klasa T jest tylko częścią (właściwą) klasy U.
Moja odpowiedź na pytanie „U=T?” jest super-turingowska, a więc zdecydowanie przecząca. Czerpię ją z osobistej intuicji filozoficznej. Nie może jednak taka intuicja być argumentem w dyskusji naukowej. Toteż proponuję przyjąć ją jako hipotezę roboczą. Wysuwane za nią racje poddamy pod krytykę turingowców; jeśli je obalą, to przejdziemy na ich stronę lub zawiesimy sąd w tej sprawie.
Racje na rzecz non(U=T) są dwojakie: ze sfery motywacji i ze sfery efektywności poznania. Te pierwsze odnoszą sie do faktu, że mamy dwa rodzaje motywacji poznawczej: ciekawość oraz niepokój wobec jakiejś trudności, który pragniemy usunąć, a problemem jest: jak to zrobić? Jedno i drugie jest rodzajem uczucia: ciekawość jest uczuciem przyjemnym, a ów
niepokój przykrym. Żeby być zdolnym do przyjemności i do przykrości, trzeba mieć system nerwowy, ten zaś musi być zbudowany z materii organicznej, a nie np. z drutu. Ponieważ w definicji maszyny Turinga ów czynnik emocjonalny nie występuje (milczy też o nim test Turinga), a jest on w poznaniu konieczny, maszyna nie dorównuje tu umysłowi. Być może, któreś ogniwo tego rozumowania jest błędne, czego turingowiec powinien by dowieść.
Argument z efektywności poznania odwołuje się do doświadczeń z dziejów języka, w tym naukowego, w szczególności języka matematyki. Zanim powstało w języku człowieka pierwotnego słowo „ogień”, ktoś musiał ogień zobaczyć, a więc ogląd wyprzedził słowo. Mógł on występować w rozumowaniach bez użycia słów, na przykład: „jeśli włożę rękę w ogień, to się sparzę, a więc żeby się nie sparzyć, trzeba jej w ogień nie kłaść”. Na każdym kroku tak bez słów — w sposób wyłącznie oglądowy — rozumują zwierzęta. Czy da się to symulować na maszynie Turinga? Być może. Niech turingowiec powie jak, co powinno
otworzyć kolejny etap dyskusji.
Pojęcie oglądu dotyczy nie tylko spostrzeżeń lub wyobrażeń zmysłowych, lecz także oglądu intelektualnego obiektów abstrakcyjnych. Żeby się zgodzić na Euklidesową definicję punktu, trzeba rozumieć o czym ona mówi, a więc mieć ogląd obiektów w niej wymienionych. A nie jest to ogląd zmysłowy. Wszystkie rozumowania Euklidesa odwołują się do takich oglądów, nie kierując się wcale regułami przetwarzania ciągów symboli, których dostarcza logika jako narzędzie formalizacji dającej się wykonać na maszynie Turinga.
Zagadnienie rozumowań oglądowych jest szerzej dyskutowane a artykule (w postaci serii slajdów) „Rozumowania oglądowe a rozumowania sformalizowane”, gdzie porusza się też kwestię swoistości kognitywistyki. Komentarze do tego artykułu (ze wskazaniem numeru (§ i cyfra) odpowiedniego odcinka, można umieszczać poniżej na prawach komentarzy do obecnego wpisu. Adres artykułu: http://calculemus.org/CA/epist/16/kogn-synt.pdf
Gdyby
zbudować w pamięci komputera „symulator” umysłu (wykorzystując hipotetyczny skaner, który pojawił się już w dyskusjach na blogu) ale umysłu (podkreślam) ucieleśnionego,
zatem (zgrubnie rzecz ujmując):
1. model architektury umysłu (wielopoziomowej i wielowymiarowej) – model funkcjonalny (odzwierciedlający zachowanie fizycznych elementów z jakich sieć jest zbudowana),
2. model odzwierciedlający ucieleśnienie i wrzucenie w świat umysłu – poprzez odzwierciedlenie informacji napływającej do mózgu w określonych okolicznościach zewnętrznych. W końcu skończonej ilości danych, które płyną ze zmysłów i ciała „przewodami” (np. wiązkami nerwów z oczu płyną źródła „oglądów” a informacje o stanie ciała poprzez rdzeń kręgowy),
to
zdanie przez taką „kopię” wariantu testu Turinga („symulowanie” wszystkich rezultatów działania mózgu „na wyjściach” – np. po podłączeniu do zrobotyzowanego ciała – czy też w wirtualnym środowisku symulacji – generowanie wszelkich zachowań nie tylko językowych) to świadczyć by mogło o tym, że U jest równoważne T.
Jak napisał Paweł Stecewicz w komentarzu do poprzedniego wpisu:
„sztuczne sieci neuronowe z wymiernymi wagami połączeń międzyneuronalnych są równoważne maszynom Turinga (mimo innych pozornie reguł przetwarzania danych).”
Oraz zwrócił uwagę, że:
„Istotną nowość wnoszą dopiero wagi niewymierne (potencjalnie: będące liczbami nieobliczalnymi). Za ich sprawą sieć staje się przetwornikiem analogowym, a nie cyfrowym; co zapewnia jej (przynajmniej w teorii) większą moc obliczeniową niż MT.”
Gdyby model jedynie „symulujący” analogowość (biologiczność) elementów składowych (neuronów) i tak zdałby w/w test to okazało by się, że analogowość elementów nie jest kluczowa w kontekście zaistnienia świadomości (tak jak i inne – być może fetysze – losowość, kwantowe splątanie itp.).
Aby test ten można było uznać za zdany, „kopia umysłu” musiałaby charakteryzować się w swych poczynaniach zarówno
1. „motywacją”- powiązanie z (wirtualnym lub zrobotyzowanym) „ciałem”, przekazującym analogiczne jak ludzkie ciało informacje o swym stanie (wobec okoliczności zewnętrznych i stanu ustroju) zapewniłoby podstawę emocjonalną (zgodnie z tezą A. R. Damasio, że uczucia to regulacje homeostatyczne stanowiące uświadomienia stanów ciała)
2. „efektywnością poznania” – przetwarzanie symulowanych bodźców zmysłowych i ich odzwierciedleń reprezentowanych w symulowanych sieciach neuronalnych mózgu, „wyabstrahowanych” i przetworzonych (wyidealizowanych) musiałoby być analogiczne do tych w mózgu (skoro test byłby zdany i generowały by podobne rezultaty „przemyśleń” ) zatem musielibyśmy domniemać zaistnienia obliczania się rozumowań oglądowych (w wielowymiarowych i wielopoziomowych „formalizacjach” architektonicznych symulatora umysłu)
Znów – „mimo innych pozornie reguł przetwarzania danych”.
Zatem ostatecznym argumentem „turingowców” w sporze czy byłby „argument przez pokazanie palcem” (wystarczy zbudować postulowany symulator ).