Obecny wpis może wyglądać trochę na… odgrzewanie starego kotleta.
Chciałbym powrócić bowiem do tematu, który był dyskutowany w roku ubiegłym pod nagłówkiem „O informatycznym i ogólnym pojęciu informacji”.
To byłby nasz zeszłoroczny kotlet, z którego wybierzemy jednak część najbardziej smakowitą, dotyczącą tzw. „informacyjnej piramidy”.
Temat omawialiśmy na wykładzie, a tak oto anonsowałem go w roku ubiegłym (w jednym z komentarzy):
Czy pamiętacie Państwo kreślony na wykładzie obraz „informacyjnej piramidy”?
U dołu tejże piramidy (którą możemy potraktować jako obraz ludzkiego umysłu, a nawet ludzkiej kultury) sytuują się DANE, czyli pewne niezinterpretowane łańcuchy symboli (teksty, liczby, obrazy itp.); nad nimi sytuują się INFORMACJE, czyli dane zinterpretowane, wplecione jakoś w ludzką świadomość i mające określony sens; na informacjach nabudowuje się z kolei poziom WIEDZY – czyli ogółu informacji zweryfikowanych, a więc dostatecznie dobrze uzasadnionych; nad wiedzą zaś góruje wierzchołek piramidy, który możemy opatrzyć etykietą MĄDROŚCI – byłaby to wiedza poddana wartościowaniu, czyli ta jej część, która jest zgodna z nadrzędnym dla danej jednostki (lub danej kultury) systemem wartości. Mędrcem byłby zatem ten, kto potrafiłby ze swojej wiedzy umiejętnie korzystać, np. szerzyć dobro lub zapewnić sobie szczęście.
Piramida nasza zawiera zatem cztery poziomy – 1) dane, 2) informację, 3) wiedzę i 4) mądrość – poziomy wsparte na twardym gruncie faktów (a więc tego, co dzieje się w otaczającym piramidę świecie). Do przejścia z poziomu 1) na poziom 2) jest niezbędna czynność interpretowania; z poziomu 2) na 3) – czynność weryfikacji czy też uzasadniania; z poziomu 3) na 4) – czynność wartościowania.
Wszystkie te poziomy i czynności składają się, moim zdaniem, na najszerszy kulturowy kontekst pojęcia informacji – informacji, która wywodzi się z danych, ciąży ku wiedzy, a pod pewnymi warunkami może stać się podstawą mądrości.
Dla uatrakcyjnienia powyższego opisu wklejam niżej wykładowy slajd.
Potraktujmy powyższy obraz jako wstępną metaforę (pierwszy szkic) sytuacji człowieka w świecie, który stojąc na twardym gruncie faktów (na obrazku go nie ma), zastanawia się, czy faktycznie droga ku mądrości wymaga pokonywania kolejnych poziomów piramidy…
Zastanówmy się, czy obraz ten stanowi dobry punkt wyjścia do uporządkowania relacji w pojęciowym czworokącie: [dane, informacja, wiedza, mądrość]?
Co trzeba w nim zmienić, dodać, dopowiedzieć… by stał się bardziej adekwatny?
Czekam na komentarze, do których obiecującym wstępem była ciekawa dyskusja na ostatnich zajęciach.
Do komentowania zapraszam, rzecz jasna, nie tylko uczestników zajęć.
Pozdrawiam wszystkich — Paweł Stacewicz.
Witam :)
Uważam, że jeśli chodzi o piramidę, to doprecyzowania wymagają pojęcia powodujące przejścia między jej poziomami. Na początku, przejście między danymi a informacjami – „interpretacja, rozumienie”. Według mnie tym, co odróżnia dane od informacji jest ich kontekst – świadomość tego, co opisują, jednak jeszcze bez nadania temu jakiegokolwiek sensu. Interpretacja oraz rozumienie jest to tak naprawdę weryfikacja i uzasadnianie – nie mogę sobie wyobrazić jak można coś „rozumieć” bez uzasadnienia, jaki ma to sens. Dlatego też własnie przejście od informacji do wiedzy określiłabym tymi wszystkimi czterema rzeczownikami. Pozyskiwanie wiedzy, to według mnie zdobywanie informacji przy jednoczesnym łączeniu ich ze sobą, wyciąganie wniosków i na tej podstawie tworzenie nowych informacji.
Możnaby się zastanowić, czy nie jest potrzebny kolejny poziom piramidy – coś między wiedzą, a mądrością, gdzie przejściem byłoby właśnie weryfikowanie informacji. Zdobywanie wiedzy nie jest aż tak trudne, jednak trzeba posiadać nie tylko jej ogrom, ale też i doświadczenie, by móc zweryfikować, która wiedza jest wiedzą właściwą. Taka umiejętność jednak nie pasuje do poziomu mądrości, który według mnie jest czymś mocno nieosiągalnym, właściwie moja piramida wyglądałaby chyba tak:
http://scr.hu/0auv/4mkpq
Mądrość oddzielona jest od reszty piramidy jako coś, co nie musi mieć źródła w „surowych” danych, widać też, że nie wystarczy po prostu piąć się w górę po piramidzie by osiągnąć najwyższy stan.
Według mnie, komputer może posiadac wiedzę – algorytmami będzie w stanie skorzystać z informacji, jednak wiedzy z takich algorytmów nie można zaszufladkować do wiedzy zweryfikowanej, gdyż ich weryfikacja wymagałaby weryfikacji algorytmów, a następnie weryfikacji weryfikujących algorytmów itd.
Oczywistym jest, iż mądrości komputer nigdy nie posiądzie.
A czy człowiek może posiąść tak zdefiniowaną mądrość- składającą się ze zweryfikowanych do cna sądów- i manifestować ja działając jedynie zgodnie ze zweryfikowanymi przeświadczeniami?
Czy weryfikacja weryfikowanych tez w wypadku człowieka skończyła by się beznadziejnym zawieszeniem?
-Nie, bo najbardziej konsekwentny sceptyk w swym zachowaniu praktycznym prezentuje „przywiązanie” do założeń niezbyt różniących się od pewników „zdrowego rozsądku” ludzi o mniej wysublimowanej tendencji do refleksyjnych rozumowań.
Czy to jednak oznaka mądrości poprzez weryfikowanie?
-Chyba wręcz przeciwnie.
Rozumienie bez uzasadnienia?
-Dzięki Bogu! (sive natura) Nie chcę rozpętywać sceptycznego zamętu ale najczęściej mądrość praktyczna chyba nie znajduje zweryfikowanego uzasadnienia teoretycznego -poza tłumaczeniem jej zaistnienia w ramach spójnego obrazu rzeczywistości, w której obserwujemy statystyczne „prawidła” ewolucji, doprowadzające do trwania mechanizmów dostosowanych (oczywista oczywistość) do regularności w przejawianiu się bytów w rzeczywistości.
Postępujemy zgodnie z regułami- i rozumienie też trzymaniem się reguł tłumaczymy.
Tylko skąd się ta reguła bierze, co leży u podstaw mądrości? Czy jest jakiś lepszy model, niż to, że opierają sie na wrodzonych dyspozycjach do stawiania hipotez co do przewidywania przyszłości, które poddajemy próbie falsyfikacji. A zatem na chybił trafił („zgodnie z intuicją”) by ruszyć- a jak się ruszy to znaczy, że chyba trafił- więc do przodu: mądrość uchwycona.
I wracamy do ewolucyjnego programu- a sądzę, że taka mądrość- przynajmniej teoretycznie może być jak najbardziej zasymulowana w komputerze. W przeciwnej tezie nie ma wg mnie nic oczywistego.
Możemy zweryfikować sposób funkcjonowania mechanizmów porządkujących nasze rozumowanie- jakkolwiek by ich nie nazywać:
biologicznymi nawykami, kategoriami myślenia, mechanizmami regulacji zachowania czy po prostu założeniami, które umożliwiają praktyczne trwanie nawet największemu sceptykowi.
Nie mamy kontroli nad tym jak ich wpływ nam się uświadomi, ograniczona jest nawet dowolność tego jak je świadomie rozumowo przetwarzamy- gdyż waga emocjonalna do nich przyłożona „ciągnie się” poprzez kolejne wnioskowania.
Znamy je pośrednio:
-albo poprzez siłę odczuć, intuicji, instynktów (na wszelki wypadek zaznaczę, że nie chodzi tu jedynie o kwestie uczuć, które kojarzymy z porywami serca ale – np. o dyspozycja do tropienia relacji przyczynowo-skutkowych, które umożliwiły naukę i napędzają jej postęp ale żywią także rytuały myślenia magicznego)
-albo- zupełnie z zewnątrz – poprzez badania nauk szczegółowych neurologii czy statystycznych opisów sposobów zachowań…
Możemy więc weryfikować ich zasadność po ich wystąpieniu, ale praktyczne powstrzymanie się od manifestowania ich mądrości
-w imię mądrości „zweryfikowanej w imie ideału rozumności, która może wątpić w zasadność „ewolucyjnych wyroków”
-wymagałoby raczej tresury niż czegoś co kojarzy się z nauką/ zdobywaniem mądrości.
Możemy potraktować obserwowane regularności w przetwarzaniu informacji przez człowieka jako wyniki „ewolucyjnego program” i „algorytmów przetrwania”.
Jeśli możliwość wyrwania się na niepodległość od niezweryfikowanych założeń myślenia miałaby wyznaczać możliwość zyskania mądrości- to raczej komputery będą bliższe jej osiągnięcia niż ludzie (jeśli mieliby „ludzcy” pozostać). Komputery przynajmniej mogą się w dążeniu do takiego ideału beznadziejnie zapętlić- pokazując szczerą odanie się takiej idei.
Witam pierwszych obserwatorów informacyjnej piramidy.
Podążając za pewnymi uwagami k_m-a, odpowiem teraz p. Harriet, która w moim przekonaniu nie do końca zrozumiała intencje kryjące się za użyciem słów: dane, informacje, wiedza, a także: interpretacja, rozumienie, uzasadnianie i weryfikacja.
Posłużę się przykładem (dot. wiedzy codziennej, a nie naukowej)
Rozważmy następujące zdanie: „Jan okradł Piotra i uciekł z Polski”. Jest to pewnego rodzaju koniunkcja , która ma formę logiczną „p i q” (o ile ograniczymy się do rachunku zdań).
Zdanie to ma status DANYCH, jeśli przetwarzamy je (wespół z innymi zdaniami), nie rozumiejąc tego, o czym w nim mowa, czyli nie interpretując go. Tak, na przykład, będzie przetwarzał je komputer (wyposażony w program stosowania czysto formalnych reguł rachunku zdań).
Na przykład: komputer może poprzedzić nasze zdanie (a własciwie jego nic-nie-znaczący zapis) symbolem negacji, czyli wygenerować zdanie (nie (p i q)), następnie zaś przekazać nam, że ten nowy napis jest logicznie równoważny napisowi ((nie p) lub (nie q)).
Dopóki komputer (czy nawet jakaś osoba) nie rozumie, co znaczy „p” czyli „Jan okradł Piotra” (np. Anglik może nie rozumieć, że chodzi o fakt „John robbed Peter”), to pozostaje na poziomie danych.
Nasze zdanie zyska status INFORMACJI, jeśli zinterpretujemy je i zrozumiemy (nie wnikając na razie w kwestię jego prawdziwości). Mówiąc konkretniej: zrozumiemy, że chodzi o kradzież, o Piotra i Jana, o ucieczkę z Polski itd…
Uzyskamy w ten sposób pewną informację, nie wiedząc jednak, czy jest prawdziwa czy nie (nie szukając zatem uzasadnienia jej ewentualnej prawdziwości).
(Być może p. Harriet ma rację, że w pewnym sensie idzie tu o kontekst: na poziomie danych mamy tylko kontekst syntaktyczno-logiczny; a tutaj już kontekst poza-językowy, semantyczny — odnosimy się bowiem do osób i zdarzeń w świecie)
Ale idźmy dalej.
Nasze zdanie zyska status WIEDZY, jeśli przynajmniej częściowo je zweryfikujemy, a więc uzasadnimy jego prawdziwość (nie chodzi tu o uzasadnienie, że je tak czy inaczej rozumiemy; lecz o uzasadnienie, że jest prawdziwe).
W celu uzasadnienia możemy powołać się np. na własną obserwację: widzieliśmy, że Jan okradał Piotra; albo jakąś wiarygodną relację: ktoś widział.
Innymi słowy: jeśli zadamy sobie trud uzasadnienia, będziemy mogli orzec, że „wiemy, iż Jan okradł Piotra”.
Aby się tego dowiedzieć (czyli zdobyć wiedzę), musieliśmy jednak uzyskać jakieś dane (symbole), rozpoznać w nich informację (zrozumieć dane), i uzasadnić prawdziwość tej informacji (zdobyć wiedzę).
Mam nadzieję, ze powyższy przykład wyjaśnił wszystkim moje intencje. Dotyczył on wiedzy pewnej osoby (wiedzy związanej z jej przekonaniami), a nie wiedzy naukowej; to samo jednak można powiedzieć o zdaniach formułowanych w języku nauki.
Na przykład: mamy pewien zapis całki; jeśli przekształcamy go czysto mechanicznie, zgodnie z regułami rachunku całkowego (np. regułą całkowania przez części), pozostajemy na poziomie danych; jeśli zrozumiemy, co ten zapis i jego przekształcenia znaczą w odniesieniu do jakiegoś zagadnienia rzeczywistego (np. ruchu planet), zyskamy informację; jeśli rozumiejąc ów zapis, uzasadnimy jego prawdziwość (że faktycznie całka wyraża jakiś aspekt ruchu planet), dostaniemy wiedzę.
Co do kolejnego poziomu piramidy czyli mądrości – rzecz jest warta osobnego komentarza.
Wstępnie jednak: nie umieszczałbym jej w chmurach (jak p. Harriet).
To, że „Jan nie powinien okradać Piotra” jest mądrością jak najbardziej przyziemną.
Pozdrawiam wszystkich.
Moim zdaniem umieszczenie mądrości w chmurach jest uzasadnione.
W przytoczonym przykladzie”Jan okradł Piotra” nie jest potrzebne przedarcie się przez poszczególne stopnie piramidy, aby dotrzeć do mądrości. Oczywiście interpretacja danych jest konieczna do zrozumienia sensu zdania. Dzięki temu staje się ono informacją. Nie musimy jednak wnikać w jego prawdziwość. Niezależnie od tego, czy owo wydarzenie faktycznie miało miejsce, można wysnuć wniosek, że kradzież jest fe. Jan nie powinien był okradać Piotra (jeśli rzeczywiście to zrobił) ani nie powinien okradać go w przyszłości.
Co więcej, nie wszystkie dane muszą stanowić źródło mądrości. Spróbuję poprzeć to przykładem, choć nie wiem, czy jest on do końca trafiony. Załóżmy, że bawię się w podchody. Na jednym z drzew widzę wyryty symbol strzałki w prawo. Poprzez rozumienie sprowadzam dane do informacji, tj. rozumiem, że oznacza ona, iż mam iść w danym kierunku. Następnie weryfikuję, czy była ona zgodna z prawdą, czyli, czy dotarłem do celu. Okazuje się, że tak, więc posiadam wiedzę na temat owej strzałki. I tu mój wywód się urywa, gdyż nie wiem, jaka mogłaby płynąć z tego nauka, jak mógłbym to odpowiednio wartościować.
Cieszę się, że moja teza znalazła poparcie, dokładnie o to mi chodziło. :)
Właśnie dla tego nie wszystkie dane mogą być dla nas informacją, nie każda informacja może być zamieniona w wiedzę oraz nie każda wiedza może być zamieniona lub potrzebuje oceny przez naszą mądrość. Przykładowo: Idę sobie po lesie, nagle spotykam np.: wilka lub inne dzikie zwierze:
Dana = obraz zachowania zwierzaka zarejestrowany przez moje wspaniałe, złodziejskie oczy,
Informacja = ta postawa jest postawą agresywną,
Wiedza = z doświadczenia, wiedzy innych ludzi lub moich przeczuć o zagrożeniu mojego nędznego złodziejskiego żywota wnioskuję, że jeśli chciałbym kiedykolwiek jeszcze kogoś okraść to warto byłoby się jakoś wycofać.
Mądrość = ??? Czy to wydarzenie i wiedza z niego płynąca może mieć jakiś super wniosek, który pozwoli mi utworzyć kolejną zasadę mojego „dekalogu”? Osobiście nie widzę takiej potrzeby. Czy ta sytuacja była jakoś zła lub dobra z moralnego punktu widzenia? Czy ktoś stworzył zasadę: „Spotykanie wilków w lesie jest złe” albo „dobre”? Nawet jeśli to jaki sens ma ta zasada?
Jeśli jednak ktoś znalazłby jakąś super naukę w tym wydarzeniu to przemawia to raczej za inną cechą tej piramidy: jej dynamicznym rozwojem.
Cy dziecko świerzo narodzone może mieć jakąś mądrość, wiedzę albo informację? Czy przypadkiem nie jest tak, że porzeżając jakiś poziom piramidy do określonego szczebla możemy zacząć tworzyć następny? Czy każdy z nas ma taki sam zasób informacji, wiedzy lub ten sam system wartości tworzący mądrość? Czy nasze piramidy są jednakowe czy może każdy z nas ma piramidę innego rozmiaru?
8:30 – czas iść do pracy…
Dwie edycje do poprzedniego komentarza:
1. super nauka w tym przypadku przemawiałaby za dynamicznym i INDYWIDUALNYM rozwojem osobistej piramidy,
2. *Czy dziecko *świeżo urodzone (bardzo przepraszam za błędy. Moje wykrztałcenie zawodowe nie obejmowało zaawansowanego programu z języka polskiego)
Moim zdaniem oderwanie mądrości i umieszczenie jej w chmurach jest czymś uzasadnionym. Mądrość jest czymś wyższym, czymś ważniejszym, czymś, czym przynajmniej moim zdaniem, żadna maszyna, żaden komputer czy żadna inna ziemska istota nie będzie wstanie pojąć i posiąść. Od przejścia z wiedzy do Mądrości potrzebne jest wartościowanie, czyli tak jak było napisane, zgodność z nadrzędnym systemem wartości. Czy maszyna (może istoty inne niż ludzkie zostawmy na razie z boku) ma jakieś system wartości wywodzący się z jakiejś kultury, religii czy czegoś podobnego? Otóż nie. Jedyne, czym może się kierować to algorytmy, które jej ktoś narzucił i nic więcej. Jednakże mądrość, mimo swojego oderwania, powinna być jakoś połączona z wiedzą, bo jedno bez drugiego traci sens. Nie można mówić o mądrości bez wiedzy w jakiejkolwiek postaci. Co do dodania dodatkowego szczebelka, czyli wiedzy zweryfikowanej to nie jestem pewien jego zasadności i moim zdaniem został wepchnięty trochę na siłę. Przejście od informacji do wiedzy już wymaga weryfikacji tych informacji, więc jaki sens ma dodawanie kolejnego schodka?
Mądrość jest już powiązana z wiedzą – jednostronnie. Było to powiedziane na wykładzie, i bardzo ogólnikowo wytłumaczone jest też w tym poście – mądrość jest wiedzą wartościową, która może stanowić jakieś normy i podstawy naszego świata, tego jak działa i na czym się opiera. Bez wiedzy nie ma mądrości, jednak wiedza bez mądrości może istnieć – bo w gruncie rzeczy jakie znaczenie ma to, że „Jan okradł Piotra” w skali świata – praktycznie żadne. Jest to niewątpliwie jakaś informacja, może być nawet prawdziwa – czyli zweryfikowana, zatem staje się wiedzą, ale mądrością się nie stanie.
Chciałem też nawiązać do różnicy między danymi i informacjami. Są one w piramidzie odróżnione i zachodzi między nimi „zawieranie się zbioru informacji w zbiorze danych”. Ale jak dla mnie ten podział niekoniecznie musi zachodzić, tj. uważam że nie istnieją dane, które nie są informacjami. Dla mnie te dwa słowa stanowią synonimy, gdyż wszystko jest jakąś daną, jakąś informacją.
Pisząc te słowa tylko utwierdziłem się w tym przekonaniu, gdyż cały czas myślałem o jakimś kontrprzykładzie, którym obaliłbym swoją tezę, ale nie jestem w stanie wymyślić czegoś, co pasowałoby do danych, ale nie byłoby informacją. Każda, nawet z pozoru najbardziej błaha rzecz przekazuje nam jakąś informację, czy to bezsensowny zlepek znaków, czy nawet kamień leżący przy drodze, który przekazuje nam chociażby informację o swoim kształcie i położeniu. Jeśli ktoś jest w stanie pokazać mi wady i uchybienia mojego rozumowania, to ja bardzo chętnie o tym poczytam.
Pozdrawiam
Pingback: Jak można powiązać ze sobą różne znaczenia terminu „informacja”? | Polemiki i rozmówki w "Cafe Aleph"
Witam,
Moim zdaniem sposób interpretacji danych przez komputer gwarantuje poniekąd bezstronność uzyskanych w ten sposób informacji.
Bezstronność wynika z natury algorytmu, którego nie da się zaimplementować w stronniczy sposób, bo może okazać się, że będzie działał wtedy w sposób niekorzystny dla obydwu, różniących się celów.
Jako przykład bezstronności podam użycie aplikacji “Debate in (E)motion” użytej do odczytania emocji Donalda Trumpa i Hillary Clinton podczas jednej z tegorocznych debat prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Informacje uzyskane przez komputer możemy zobaczyć tutaj: http://bit.ly/2dA32FY.
Komentator oceniający debatę może mieć zupełne inne odczucia na ten temat i przekazać nieprawdziwe informację widzom stacji TV dla której pracuje. Może mieć to związek np. z tym że kandydaci podczas debaty używali różnych technik, którymi fałszowali odbiór danych przez przez zmysły komentatora. Inną przyczyną mogą być preferencje polityczne czy nakazana z góry polityka stacji w której pracuje.
Komputer zaś wykorzystujący techniki uczenia maszynowego, na przykładzie np. 10 milionów sytuacji, jest w stanie zagwarantować z wysokim prawdobieństwem poprawność interpretacji dostarczanych mu danych. Maszyna określi więc dane bardziej precyzyjnie. Człowiek nie posiada tej umiejętności. Nie potrafi określić emocji w procentach, zwykle sądzi, że albo ktoś jest szczęśliwy/ smutny/ agresywny albo nie jest.
Uważam również, że komputer nie odróżnia danych od informacji. Oba z tych pojęć są dla niego tylko ciągami zer i jedynek. Jedyną istotą na świecie, która potrafi odróżniać te pojęcia jest człowiek, ponieważ to on jest konstruktorem komputera i to jemu on służy. Implikuje to też wg mnie fakt, że komputer nie może posiadać wiedzy, choć sam człowiek może tak uważać biorąc pod uwagę ogrom danych przetwarzanych przez to urządzenie.
Na samym szczycie piramidy informacji powinien stać wg mnie człowiek, bo to dzięki naszym umysłom możemy prowadzić dywagację na temat owej piramidy.
Dziękuję za powyższy komentarz. Cieszę się, że dyskusja o informacyjnej piramidzie odżywa na nowo.
Na początek odniosę się do końcowego fragmentu komentarza p. Dawida. Otóż człowieka nie możemy umieścić na szczycie piramidy, ponieważ popełnilibyśmy wówczas tzw. błąd kategorialny. Kolejne poziomy piramidy odnoszą się bowiem nie do typów jakichś systemów poznawczych, lecz do czegoś co takie systemy (w tym: ludzie) mogą uzyskać, posiąść, wykazywać etc… Mówiąc konkretnie: dane, informacja, wiedza i mądrość należą do innej kategorii niż człowiek, bo człowiek może mieć dane, informacje etc…
Wyjaśnię przy okazji, że informacyjna piramida jest pewnym roboczym schematem, który można na różne sposoby interpretować. Dotyczy to przede wszystkim następstwa coraz wyższych i węższych poziomów naszej konstrukcji (tj. danych, informacji, wiedzy i mądrości).
Oto dwie nieco odmienne interpretacje.
Interpretacja 1 (kulturowa):
Współczesny człowiek ma dostęp do ogromnych zbiorów danych (w internecie, mediach, bibliotekach etc..); tylko niektóre spośród nich mają dlań status informacji (coś oznaczają i znaczą); nie wszystkie z nich z kolei składają się na jego wiedzę (są zweryfikowane, sprawdzone i powiązane siatką wzajemnych uzasadnień; można powiedzieć zatem, że zgodnie z kształtem piramidy we współczesnej kulturze jest mnóstwo danych, mniej informacji i jeszcze mniej wiedzy (co dopiero mówić o mądrości);
Interpretacja 2 (edukacyjna):
W procesie przyswajania wiedzy człowiek zdaje się postępować od rozpoznania pewnych zapisów (symboli), poprzez zrozumienie ich sensu (przyswojenie informacji), aż po uzasadnienie prawdziwości przyswojonych informacji (nabycie wiedzy); w ten sposób człowiek pokonuje kolejne szczeble piramidy.
Powrócę teraz do komentarza mojego poprzednika. Pan Dawid zupełnie jasno przedstawił pogląd, zgodnie z którym komputer stanowi tylko i wyłącznie narzędzie człowieka interpretującego dane (pozostaje zatem na poziomie danych i schematów ich algorytmicznego przetwarzania). Jest to urządzenie bardzo efektywne; niemniej pozostaje tylko narzędziem w ręku swoich konstruktorów i użytkowników.
Być może jednak wśród czytelników wpisu znajdą się rzecznicy poglądu przeciwnego, zgodnie z którym komputery mogą – pod pewnymi warunkami – przetwarzać informacje (a nie tylko dane), od których krok już tylko do prawdziwej (a nie tylko imitowanej) komputerowej wiedzy.
Czy na schemacie, pod podstawą piramidy, nie należałoby umieścić
zobrazowania tego co stoi za przejawianiem się wszystkich danych
jako fundamentu dla tej konstrukcji:
praw rządzących przejawianiem się zjawisk w rzeczywistości?
– Zgodnie z wiarą w naukę, ale w sposób akcentujący światopogląd
Informatyczny.
Powinniśmy wyrysować chyba coś na kształt drugiej – odwróconej
– piramidy, zwężającej się ku dołowi wraz z redukcją złożoności
KODU stojącego za manifestowaniem się zjawisk na danym poziomie?
Przy podstawie (zaraz pod poziomem danych) mielibyśmy skomplikowany
zapis tego jak wygenerowały się
(‘obliczyły SIĘ’ / ‘zostały obliczone przez rzeczywistość’)
dane, które trafiają do naszych zmysłów.
To co się nam przejawia – oraz to jak to rozumiemy/ jakie to ma dla nas znaczenie –
jest nie tylko możliwe do opisania, ale (jak przyjmujemy)
jest konsekwencją „praw” badanych przez nauki społeczne.
Skomplikowane zależności opisywane przez „prawa” psychologii czy socjologii
wyłaniałyby się na takim schemacie (emergentnie)
z dolnych warstw fundamentalnej istoty rzeczywistości:
bezpośrednio z biologii, poprzez chemię podtrzymywane u podstawy w trwaniu
przez „prawa” samej fizyki.*
(Częściowo interakcje pomiędzy tymi poziomami opisują zintegrowane
nauki takie jak neurokognitywistyka.)
Ale czy światopogląd informatyczny nie kazałby nam na granicy każdej
z warstw – tam gdzie pojawia się w/w emergencja –
widzieć swoistego SPLĄTANIA samej struktury rzeczywistości
– związania wszechrzeczy INFORMATYCZNYM KODEM
rządzącym przejawianiem się bytów w RZECZYWISTOSĆI?
(Odbiciem funkcjonowania „kodu rzeczywistości” i zapisanych w nim
„praw” – byłaby zarówno owa emergencja zgodnie z którą zależności wyższego rzędu wyłaniają się z tych prostszych jak i jak „upiorne oddziaływanie na odległość” które przedstawiły się Einsteinowi gdy analizował zjawisko kwantowego splątania)
km
*Osobną kwestią, jest to czy uwierzymy, że przynajmniej część maleńka z danych
u podstawy piramidy generowana jest bezpośrednio przez fizykę- czy każdy pomiar
już nie jest dla nas wpisaną w strukturę teorii badawczej: informacją. (Wolałbym
nie burzyć piramidy, której fundament powyżej chciałbym narysować.)
Witam)
Odnosząc się do niektórych poprzednich komentarz: może nie jest ten proces tak oczywisty, ale każdy człowiek, zanim zostanie „wyposażony w wiedzę” i następnie w mądrość, ma go przebyć.
Dla mnie to przypomina taki schemat (na przykładzie selekcji newsów czyli agenda setting):
POZIOM DANYCH ♦ dziennikarze/redaktorzy otrzymują pewne dane z całego świata bądź też fakty z pewnych dziedzin (sport, nauka, biznes etc.) ->
POZIOM INFOTMACJI/INFORMOWANIA ♦
leci program wiadomości na Polsacie/TVN (kto już co tam ogląda) i ludzie dowiadują się o zdarzeniach czyli pozyskują informację ->
POZIOM WIEDZY ♦ dyskusja z innymi źródłami (wiarygodnymi) i potwierdzenie informacji podanej w wiadomościach ->
POZIOM MĄDROŚCI ♦ wnioskowanie na podstawie swojego „wiem, że…” i określanie postawy/własnego zachowania wobec pewnych zjawisk (np. głosuję/nie głosuję na tego, bo zgodnie z moją wiedzą jest dobry/zły; nie jem muchomorów, bo wiem, że mogę się zatruć).
To działa w przestrzeni publicznej, gdzie to np. musimy wyrażać swoją opinię na temat kandydatów poprzez oddanie głosu (bądź nie) na któregoś z nich; ale też w sferze prywatnej, kiedy np. preferujemy coś słodkiego, kwaśnego etc. poprzez pozyskanie informacji a potem i wiedzy (próbę).
I taki proces jest nieustanny: wszyscy działamy w takim schemacie – świadomie lub też podświadomie. Moim zdaniem, takie postępowanie można określić jako logiczne i racjonalne.
Tego typu rozważania mam :)
Pingback: Dane, informacja, wiedza… | Polemiki i rozmówki w "Cafe Aleph"