Życie w erze informacji: między zależnością a uzależnieniem

Obecny wpis zamieszczam w blogu w imieniu Pani Mai Dąbrowskiej, studentki wydziału WEiTI PW, która podczas dyskusji na prowadzonych przeze mnie zajęciach w bardzo intrygujący sposób argumentowała na rzecz tezy, że “żyjemy w erze informacji”. Żyjemy w niej, bo jesteśmy od informacji zależni.
Przykładowo, od dostępu do informacji  i narzędzi  jej efektywnego przetwarzania zależą:  nasz status społeczny, sukces zawodowy, jakość relacji z innymi ludźmi…
Co więcej jednak, w bardzo wielu przypadkach – które być może stają się powoli niepokojącą normą – zależność przechodzi w uzależnienie

Dalsza część obecnego wpisu to już głos Mai Dąbrowskiej :)

***********

Jeśli spojrzymy na etymologię słowa informacja (łac. informatio ‘wyobrażenie’, ‘wyjaśnienie’, ‘zawiadomienie’), możemy dojść do wniosku, że jest ona obecna już od początków komunikacji międzyludzkiej (niewerbalnej i werbalnej) i nawet wówczas stanowiła podstawę społeczeństwa. Więcej: stanowi ona według niektórych wyznacznik człowieczeństwa i warunek życia wychodzącego poza prostą walkę o przetrwanie. Czy wobec tego mówienie o pewnej wyjątkowej zależności współczesnego człowieka od informacji nie jest przesadą? Może lepszym określeniem byłaby zależność od nowych technologii?

Z pewnością informatyka odgrywa tu niebagatelną, a nawet kluczową rolę, jednak w XX i XXI wieku możemy zauważyć również wzrost ilości informacji niezwiązanej z urządzeniami elektronicznymi. Człowiek nadaje coraz więcej nazw, identyfikatorów, form rzeczom i pojęciom: sam posiada numer PESEL, stworzył ideę kodów pocztowych, upowszechnił znaki drogowe; w systemie zdrowia nawet choroby mają określone numery identyfikacyjne. Społeczeństwa zmierzają w stronę formalizacji, dążą do gromadzenia i przekazywania coraz większej ilości informacji, ponieważ ułatwia to ich organizację — niezależnie od tego, czy informacja ta ma formę cyfrową, czy nie.

Zależność, ale w jakim ujęciu?

Aby zrozumieć, dlaczego i w jaki sposób jesteśmy zależni od informacji, przyjrzyjmy się najpierw definicji zależności:

zależność ż V 1. <<związek zachodzący między czymś a czymś, polegający na tym, że istnienie, jakość, itp. czegoś warunkuje istnienie, jakość, itp. czegoś innego>>. 2. <<stan kogoś (czegoś), kto (co) w swym działaniu jest krępowany, ograniczany czyjąś wolą.

Słownik Języka Polskiego, PWN

Kluczowe w powyższej definicji jest według mnie słowo działanie: to, czy jest się zależnym od kogoś (czegoś), czy też nie, określa się na podstawie tego, jakie działanie wykonuje lub chce wykonać osoba (rzecz) potencjalnie zależna. Dlatego, gdy mówimy, że jesteśmy zależni od informacji, musimy się zastanowić w jakim obszarze ta zależność występuje.

Czy można dziś przeżyć bez informacji?

Wydaje się, że informacja nie zawładnęła jeszcze życiem człowieka na tyle, aby brak informacji zupełnie je uniemożliwiał (w rozumieniu biologicznym) –  zwłaszcza w krajach, które nie uległy jeszcze informatyzacji. Postawię jednak tezę, że nie jest bez niej możliwe życie na wysokim lub nawet średnim poziomie komfortu. Większość zawodów wymaga kontaktu z informacją pewnego rodzaju, wiele z nich można wykonywać dopiero po zdobyciu edukacji (w oczywisty sposób nieodłącznie związanej z informacją). Bez interakcji z danymi nie da się również uzyskać dostępu do opieki zdrowotnej (składki, formularze, podpisy), a także opłacić ubezpieczenia.

Prawna zależność od informacji

Istotną zmianą w stosunku do poprzednich wieków jest również obecny w wielu państwach wymóg prawny rozumienia, interpretowania i dostarczania informacji wobec każdego obywatela. Sformalizowana jest większość wydarzeń w ludzkim życiu — narodziny, choroby, ślub, posiadanie miejsca zamieszkania. Prawnie jesteśmy zobowiązani do zdobycia wykształcenia podstawowego i płacenia podatków — to wszystko bez uzyskiwania, przetwarzania i zapisu informacji po prostu nie jest możliwe.

Społeczna zależność od informacji

Człowiek jest istotą społeczną, więc kontakty interpersonalne są elementem jego rzeczywistości. Życie społeczne przeniosło swój środek ciężkości w realia Internetu — nie tylko ze względu na umożliwienie szybkiej i wygodnej komunikacji. Od momentu, w którym ludzie zrozumieli, że mogą łatwo generować i skutecznie rozpowszechniać wiele informacji, Internet stał się dostawcą opinii publicznej, oknem na stan społeczeństwa. Żeby to społeczeństwo rozumieć, żeby się w nim odnajdywać, człowiek zdaje się nie mieć wyboru — musi uczestniczyć w jego życiu informacyjnym.

Dochodzimy tu jednak do pewnej granicy. Zależność człowieka od informacji w kontekście pewnych podstaw życia: edukacji, pracy, opieki zdrowotnej, prawa wydaje się dosyć oczywista. Aktywne uczestniczenie w życiu społecznym zdaje się być czymś więcej, czymś nie aż tak niezbędnym, choć przecież bardzo ludzkim. Nasuwa się jednak pytanie: czy jesteśmy dziś w stanie (jako jednostka) wieść satysfakcjonujące życie społeczne bez urządzeń nowej technologii i dostępu do odpowiednio wysokiej (coraz większej!) ilości informacji? Osobiście jestem skłonna sądzić, że tak – społeczny charakter życia człowieka nie wymaga globalnej sieci powiązań, ale poczucia przynależności i kontaktu z pewną lokalną grupą osób — mogą być to sąsiedzi, studenci jednego kierunku, rodzina. Można więc wysunąć tezę, że uczestniczenie w wirtualnym życiu społeczeństwa nie jest podstawową potrzebą, ale czymś, co człowiek świadomie wybiera. Dlatego widzę podstawy, by twierdzić, że w życiu społecznym człowiek jest tylko w pewnej mierze od informacji zależny — bardziej czyni się od tej informacji zależnym, co prowadzi nas do definicji uzależnienia:

uzależnić — uzależniać «uczynić zależnym od kogoś lub czegoś»

Słownik Języka Polskiego, PWN

Rozumiemy, że jako całość społeczeństwa jesteśmy niejako “winni” faktu, że edukacja, praca, zdrowie, etc. zależne są od informacji, więc jako społeczeństwo uzależniliśmy się od niej. Natomiast jako jednostka w tych dziedzinach po prostu jesteśmy od niej zależni: nie czynimy się, ale rodzimy się takimi. Istnieją jednak domeny, w których jednostka sama uzależnia się od informacji: wspomniane wyżej życie społeczne jest chyba najbardziej wyraźnym przykładem, ale dzieje się tak również chociażby w przypadku rozrywki czy zakupów.

W tym kontekście widzę dwa rodzaje takiego uzależnienia. Pierwszym jest prosta konsekwentność działań — nawiązałem relację z pewną osobą na komunikatorze i chcę ją kontynuować; wykupiłem serwis streamingowy i obejrzałem kilka seriali, nie chcę zmarnować pieniędzy z subskrypcji; za zakupy w sklepie internetowym przysługują mi rabaty, więc je wykorzystam. Drugim natomiast, i o wiele bardziej złożonym, jest uzależnienie w biologicznym i psychologicznym tego słowa znaczeniu.

Uzależnienie psychiczne i fizjologiczne od informacji

Co pozytywnego, przyjemnego widzi nasz mózg w informacji?

Istnieje wiele (niewykluczających się wzajemnie) koncepcji z tym związanych. Jedna z nich sugeruje, że poszukiwanie informacji jest mechanizmem obecnym już w czasach pierwotnych, ponieważ duża ilość informacji o otoczeniu zwiększała wówczas szanse na przeżycie (zob. tutaj) — stąd zachęta ze strony ewolucji w postaci pozytywnej reakcji fizjologicznej na nowe wiadomości. Reakcję taką większość publikacji opisuje jako wyrzut dopaminy i uaktywnienie ośrodka nagrody. Jedne z badań pokazują, że człowiek ma tendencję do przeceniania informacji zanim pozna jej treść — krócej, jest istotą ciekawą. Takiemu oczekiwaniu i otrzymywaniu informacji towarzyszy uaktywnienie tych części mózgu, które odpowiadają za czerpanie przyjemności z jedzenia, pieniędzy i narkotyków (zob. tutaj). Stałe otrzymywanie dopaminy przyzwyczaja organizm do tego stanu, co prowadzi do uzależnienia. Jednak oprócz wydzielania wspomnianego hormonu w odpowiedzi na informacje same w sobie, jej wyrzut następuje także dzięki pozytywnym kontaktom społecznym budowanym poprzez wymianę wiadomości (zob. tutaj).

Czytając o tym, zadałam sobie pytanie: dlaczego więc nie uzależniają nas książki naukowe — niezgłębione źródło informacji? Dlaczego studenci coraz rzadziej uczęszczają na wykłady, dlaczego nudzą nas bogate w treści teksty?

Osobiście skłaniałabym się do wyjaśnienia, że wiedza naukowa jest w naszym pojęciu czymś relatywnie statycznym; mamy świadomość, że treść danych publikacji nie zmieniła się od pewnego czasu, więc nawet, jeśli tej treści nie znamy, nie wydaje nam się ona czymś naprawdę nowym. Teza o poszukiwaniu informacji pozwalającej na przeżycie mogłaby to potwierdzać — szans na przetrwanie nie zwiększa znacząco wiedza o niezmiennych cechach otoczenia, ale zwiększa wiedza o jego aktualnym stanie, o zmianach lub ich braku. Jest to jednak tylko jeden z pomysłów odpowiedzi na to pytanie.

Można także tłumaczyć to szybszym tempem życia i komunikacji. Satysfakcji (w postaci dopaminy) nie daje dokładne zgłębienie i zrozumienie tematu, ale oczekiwanie na informację i moment pierwszej styczności z nią. Stąd, częstsze otrzymywanie niewielkich porcji informacji jest bardziej satysfakcjonujące dla naszego mózgu niż rzadsze zdobywanie dużych porcji.

Między zależnością, uzależnieniem a… ZALEŻNOŚCIĄ?

Współczesna zależność od informacji w podstawowych obszarach życia coraz częściej przechodzi w uzależnienie — zależność zaistniałą w wyniku procesu, na który niejako wyraziliśmy zgodę. Być może jednak nie jest to stan, na którym poprzestaniemy. Film The Social Dilemma opisuje chyba powszechnie już znane zjawisko tworzenia algorytmów dobierania treści i subtelnej manipulacji skutkującej zamknięciem nas w bańkach informacyjnych oraz fizjologicznym uzależnieniem. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę intensywny rozwój sztucznej inteligencji i rosnące wraz z nim możliwości manipulacji, a także tworzenia fikcyjnych treści w sposób wysoce wiarygodny — być może jako ludzkość przejdziemy do stanu, w którym nasze uzależnienie od informacji zamieni się w obejmującą wiele obszarów ZALEŻNOŚĆ, na jaką w żadnym momencie nie wyraziliśmy żadnego rodzaju zgody?

***********

Serdecznie ZAPRASZAMY do dyskusji — Maja Dąbrowska i Paweł Stacewicz.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dydaktyka logiki i filozofii, Filozofia informatyki, Filozofia nauki, Światopogląd informatyczny, Światopogląd racjonalistyczny. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

20 Responses to Życie w erze informacji: między zależnością a uzależnieniem

  1. Ivan Ryzhankow pisze:

    Zgadzam się z Państwa pozycją o tym, że wraz z rozwojem społeczeństwa oraz nauki coraz bardziej potrzebujemy coraz dokładniejszych danych które pozwolą nam lepiej zrozumieć badany problem, albo choćby próbować odnaleźć pewne zależności. Jednak miałbym uwagę co do akapitu dotyczącego wyjaśnienia niechęci zagłębiania się w artykuły naukowe szybkością życia. Spotkałem się z określeniem “clip thinking”, które odnosi się do skłonności przyswajania informacji w postaci krótkich fragmentów, “klipów”, które uważam za wyjaśnienie naszego podświadomego podejścia do otrzymania wiedzy. Według tej teorii przeczytanie artykułu naukowego i obejrzenie kilku krótkich filmików (nawet nie mających nic wspólnego z nauką) dadzą podobny efekt fizjologiczny w postaci otrzymania dopaminy, ale wysiłek i szybkość otrzymania “nagrody” nie są porównywalne.

  2. Paweł Stacewicz pisze:

    Bardzo dziękujemy za komentarz. Myślę,że wyjaśnieniem Pana wątpliwości jest następujący fragment argumentacji Pani Mai: “Satysfakcji (w postaci dopaminy) nie daje dokładne zgłębienie i zrozumienie tematu, ale oczekiwanie na informację i moment pierwszej styczności z nią. Stąd, częstsze otrzymywanie niewielkich porcji informacji jest bardziej satysfakcjonujące dla naszego mózgu niż rzadsze zdobywanie dużych porcji”. O ile dobrze Pana rozumiem, jest to zgodne, przynajmniej częściowo, z Pańskim rozpoznaniem sytuacji (clip thinking).

  3. M. P. Jankowski pisze:

    Niezbyt mogę się zgodzić z powyższym stanowiskiem, choć wiele z tych tez jest obiegowych.
    1. Uzależnienie od informacji jest cechą charakterystyczną nie dla nowoczesnego Homo Sapiens, ani nawet dla pierwotnego, ale dla całego fenomenu Życia na naszej planecie, i gdziekolwiek indziej. Roślina używa informacji o wektorze grawitacji, aby wypuścić kiełek w dół, a łodyżkę w górę. Antylopa używa zapachu lwa za krzakiem aby przeżyć, a bakteria gradientu stężenia substancji z rozkładu, aby dotrzeć do pożywienia.
    2. To, co unikalne dla Homo Sapiens (w ogóle, a należące do dziedziny informacji), to wynalazek języka składniowego, obecny trwale od ok. 40000 lat. Systemy komunikacyjne nieskładniowe są powszechne u wszystkich gatunków stadnych – to racja istnienia stada.
    3. To, co szczególne dla naszych czasów, to eksplozja częstotliwości innowacji. Kiedy nowości pojawiały się w skali tysiącleci czy stuleci, nikt nie był tego świadomy. Kiedy następują w skali kolejnych lat, to ma to głębokie skutki psychiczne, społeczne i polityczne.
    4. To, co gratyfikuje psychicznie, zależy od konstrukcji osobowości jednostki. Typowa zawartość “internetów” może budzić odrazę, a merytoryczny, poprawny, ścisły, wyczerpujący i zwięzły opis tłumaczący jakieś zjawisko lub obiekt może budzić zachwyt i szczęście. Nawet w tekście naukowym. “Clip thinking” – staje się surogatem zrozumienia.
    5. Problemem jest niezdolność rozumienia przedmiotu percepcji obecna u wielu ludzi. Zalew komunikatów bez treści wydaje się temu sprzyjać. Np. w Wikipedii PL, często hasło, mimo że obszerne, nie tłumaczy zagadnienia. Zaprzeczające sobie stwierdzenia świadczą, że i autor tego nie rozumiał. Dopiero zajrzenie do wersji EN lub DE sprawę często wyjaśnia.
    6. Powyższe zjawisko nie jest epidemią naszych czasów. Nasze czasy dostarczyły tylko technik, aby ono stało się ostentacyjnie widoczne (dla widzących).

  4. Paweł Stacewicz pisze:

    Dziękujemy.
    Przemawia do mnie określenie “eksplozja częstotliwości innowacji” jako zwięzła charakterystyka naszych czasów.
    Określenie “era informacji” jest z pewnością mocno nadużywane, a być może i my nadużyliśmy go w tytule wpisu.
    Ma ono tę wadę, że może być traktowane, zależnie od sposobu rozmienia terminu “informacja”, albo jako puste (bo informacja istniała zawsze, zaś w przypadku ludzkiej cywilizacji zawsze odgrywała ogromną rolę), albo jako zbyt śmiałe (gdy informację zredukujemy do komputerowo przetwarzanych danych, to niecałe 100 lat, jakie minęło od wynalazku komputera zdecydowanie nie zasługuje na miano ery).

    Wróćmy jednak do “eksplozji częstotliwości innowacji”.
    Uznając to określenia za trafne, możemy się zastanawiać, czy ta eksplozja byłaby możliwa bez wynalazku komputera cyfrowego (ok. połowy XX wieku), a idąc dalej, bez takich wynalazków jak Internet czy różne techniki sztucznej inteligencji… Wszystkie one służą do przetwarzania, eksploracji, udostępniania (…) danych czyli jakiejś formy informacji. Jeśli zatem za decydujący czynnik przyspieszenia (eksplozji) innowacji uznamy zaistnienie, a potem gwałtowny rozwój, nie istniejących wcześniej technologii przetwarzania informacji, to sporo osób może nie czuć dyskomfortu posługując się terminem “era informacji”. Być może, traktując go jako wycelowany w przyszłość: era dopiero się zaczęła…

    Odniosę się także do zdania “Problemem jest niezdolność rozumienia przedmiotu percepcji obecna u wielu ludzi”.
    Zgoda.
    Można się zastanawiać jednak, i ja tak rozumiem ostatnie fragmenty wpisu Pani Mai, czy nie wkroczyliśmy na niebezpieczną ścieżkę uzależniania ludzi od technologii, które tę niezdolność pogłębiają. W połączeniu ze zjawiskiem eksplozji innowacji w tym zakresie, możemy się obawiać, czy faktycznie nie wkroczyliśmy już (albo: nie wkroczymy za chwilę) w etap “epidemii”.
    Niektórzy nawet proponują sugestywne nazwy: jak “cyfrowa demencja” wg. Manfreda Spitzera.

    Jeszcze raz dziękuję za pobudzający do myślenia komentarz.
    Być może moje spostrzeżenia wzbudzą chęć włączenia się do rozmowy u kolejnych osób :)

    • M. P. Jankowski pisze:

      Zgoda.
      Widząc reakcje ludowego komentariatu na pandemię COVID i szczepionki, określenie “cyfrowa demencja” wydaje się najtrafniejsze!

      • Maja Dąbrowska pisze:

        Zgadzam się z wieloma Pańskimi uwagami. Podczas rozważania kwestii uzależnienia od informacji również doszłam do wniosku, że jest ona czymś obecnym w zasadzie od zawsze i warunkuje przebieg wydarzeń w przyrodzie. Być może całość artykułu jest bardziej trafna, gdy informację zdefiniujemy w ujęciu psychologicznym jako przedstawienie (sobie) czegoś, nadanie czemuś formy, nie zaś dowolną porcję danych (z czym wiązałoby się wspomniane przez Pana wynalezienie języka składniowego). Zdecydowanie również popieram ostatnią tezę, że omawiane zjawisko ma swoje źródło o wiele wcześniej, a technologia jedynie je uwidacznia. Procesy myślowe i tendencje ludzkie za to odpowiedzialne są obecne w społeczeństwie od dawna. Być może nawet społeczeństwo np. XVI wieku postawione w obliczu współczesnych technologii jeszcze bardziej uwidoczniłoby owe cechy.

  5. Kasia S pisze:

    Uważam, że powyższy artykuł niesie ciekawe spojrzenie na poruszany temat, jednak niekiedy niezrozumiale zacierane są granice pomiędzy pojęciem „informacja” używanym dosłownie, a „informacją” w domyśle mówiącą o treściach internetowych.

    Osobiście uważam, że człowiek jest zależny od informacji szczególnie w kontekście definicji: zależność ż V 1. <>, gdyż właśnie ilość i jakość informacji od zawsze warunkowała jego rozwój. Tego pokłosiem i jednoczesnym domknięciem „błędnego koła zależności od informacji” jest „formalizacja” opisana w artykule, jednak nie zmieniło się to w erze cyfryzacji i informatyki, zmieniła się jedynie forma tejże formalizacji.

    Moim zdaniem cyfryzacja i rozwój informatyki dały narzędzie do zarabiania na dostarczaniu informacji przez znaczne ilości osób. To w głównej mierze zapoczątkowało masową wymianę informacji za pomocą urządzeń cyfrowych. Całe to zjawisko, ponownie, pierwotnie zostało sprowokowane rozwojem.
    Zjawisko to skłaniałabym się tłumaczyć raczej konsekwencją tej pierwotnej zależności rozwoju od informacji. W tym także w kontekście życia społecznego.

    Samo słowo uzależnienie pozostawiłabym do określania sytuacji patologicznych zachowań szukania np. w internecie alternatywy dla prawdziwego życia i bezpośredniego kontaktu z człowiekiem.

  6. Paweł Stacewicz pisze:

    Ostatni komentarz otwiera ciekawe pole dalszej rozmowy.
    Tak, termin “uzależnienie” stosuje się przeważnie od opisu zależności patologicznych, jak uzależnienia od alkoholu, narkotyków, seksu…
    W tekście otwierającym naszą dyskusję Pani Maja uznała bardzo ogólnie, że samo kompulsywne wyszukiwanie i przeglądanie informacji w Internecie (czy innych źródłach) nabiera w coraz szybszym tempie znamion patologii. I dlatego prawdopodobnie użyła słowa “uzależnienie”.
    Obiektywnie rzecz biorąc, ludzie nie potrzebują aż tylu informacji i aż tak intensywnego dostępu do nich, a mimo to wyszukują, klikają, przeglądają (raczej pobieżnie), reagują (raczej lakonicznie) itd… Stoi za tym niepokojącym zjawiskiem i współczesna technologia, i polityka “producentów informacji”, i biologia naszego organizmu (łaknącego kolejnych dawek dopaminy)…

    Faktycznie jednak, owo ogólne uzależnienie od (dostępu do) informacji może przybierać różne szczególne formy, mniej lub bardziej dla ludzi groźne — plenią się zatem uzależnienie od social mediów, gier komputerowych, internetowej pornografii etc…

    Wracając do głównego przedmiotu dyskusji, można postawić problem, na ile tego rodzaju szczególne uzależnienia są inicjowane, a także pogłębiane, przez ogólne i charakterystyczne dla naszych czasów od dostępu do informacji (to wskazane we wpisie pani Mai)…
    Czy są tu jakieś istotne związki?
    W przypadku których uzależnień są one najbardziej znaczące?
    Na moje oko to byłyby ciekawe tematy do dalszej dyskusji…

  7. Joanna Wdowiak pisze:

    Zastanawia mnie wykorzystanie słowa „informacje”. Uważam, że wpis porusza ważną kwestię tego w jakim kierunku zmierza społeczeństwo, jednak tak jak wspomniano wcześniej w komentarzach, mam wrażenie, że została zatarta granica między informacją, informatyką, a cyfryzacją. Informacja to nie tylko wiadomości jakie uzyskujemy poprzez Internet, cyfryzacje, ale i również wszelkie sygnały jakie odbieramy z zewnątrz – np. informacja o temperaturze, czy samopoczuciu. Zatem informacja w pełnym swoim znaczeniu nie może być czymś uzależniającym, jesteśmy i będziemy od niej zależni, tak samo jak np. od wody. Źródłem uzależnienia wspomnianego we wpisie nie jest sama informacja, ale to jakie są konsekwencje nieznania danej informacji – np. złe postępowanie, zbyt późna reakcja na dane wydarzenia, niestosowne ubranie i wiele innych.

    Podoba mi się końcowy wniosek wspomniany przez autorkę – zależność od informacji. Zostało to przedstawione jako potencjalny efekt, jednak uważam, że zależność od informacji (o których mowa we wpisie) już występuje, niezależnie od naszej zgody. Wszystkie niezbędne elementy dobrego funkcjonowania – zdrowie, praca, życie w społeczeństwie, akceptacja, rozwój – wymagają dostępu do informacji i podporządkowaniu się systemowi, przez jaki są one prezentowane.

    • Maja Dąbrowska pisze:

      Bardzo dziękuję za uwagę. Pisząc tekst, starałam sie ująć pojęcie informacji jak najszerzej, ale rzeczywiście – z perspektywy człowieka współczesnego stosunek informacji otrzymywanych ze źródeł cyfrowych do tych otrzymywanych ze źródeł “tradycyjnych” wciąż niekoniecznie jest tak duży, jak się wydaje. A to właśnie na relacji człowiek-informacje się skupiamy, więc nawet jeśli w tle komputery przetwarzają ich setki (choć pytanie czy wówczas nie należałoby użyć pojęcia “dane”), to informacja cyfrowa niekoniecznie jest dominującym typem informacji.
      Tak jak wspominałam już w jednym z komentarzy – w artykule kierowałam się znaczeniem słowa informacja, które wskazuje na intencjonalność przekazu. Dosyć intuicyjnym jest, że pojmujemy informację jako wszystkie bodźce, jakie odbieramy od otoczenia, jednak ja skupiałam się bardziej na jej funkcji w procesie komunikacji.
      Słowa, że źródłem uzależnienia są konsekwencje nieznania danej informacji, wydają się bardzo trafne, choć wydaje mi się, że źródłem uzależnienia mogą być również zjawiska towarzyszące otrzymywaniu informacji.

    • KS pisze:

      Bardzo interesujące spojrzenie na samo pojęcie słowa INFORMACJA. Dziękuję Pani Joannie Wdowiak za przypomnienie faktu co może stanowić informację.

      Z pewnością komunikacja miedzy ludzka, w szczególności ta bezpośrednia, jest sytuacją, w której podświadomie zostaje wymieniona ogromna ilość informacji. Przecież nie tylko komunikaty słowne stanowią informację dla ich odbiorcy. Mimika też stanowi ogromne źródło informacji o stanie i emocjach mówcy jak i odbiorcy. Kolejnym aspektem jest intonacja głosu. To dzięki niej odbiorca jest w stanie stwierdzić czy wysyłany w jego stronę komunikat ma formą neutralną, rozkazującą czy też pytającą, czy zawiera ironię lub sarkazm.

      W związku z powyższym, aby funkcjonować w społeczeństwie musimy wymieniać nieskończoną ilość informacji werbalnych i niewerbalnych. Śmiem stwierdzić, że podobnie jak z darknetem, tak i w komunikacji, część niewerbalna komunikacji stanowi ogromną jej większość.

      Stąd zgodzę się z Autorką i Panią Joanną odnośnie zależności od informacji. Jednak czy nie w podobny sposób nie funkcjonują zwierzęta lub nawet rośliny? Przecież promień słońca dla rośliny, to też informacja. Nawet niezwykle istotna z perspektywy jej dalszego rozwoju ;-).

      • Klaudia W. pisze:

        Zgodzę się z Państwa spojrzeniem na aspekt pozyskiwania informacji. Z biologicznego punktu widzenia zależność organizmów od informacji jest niepodważalna. W tym celu organizmy wykształciły szereg “czujników”, które umożliwiają odbiór sygnałów (informacji) z otoczenia. Dzięki ich analizie są w stanie dostosować swoje procesy życiowe.

        Pod tym względem zakłócenie tego mechanizmu w przyrodzie sprawiłoby, że nie dzisiejszy świat prawdopodobnie nie byłby w stanie istnieć. Z pewnością trudno mówić o rozwoju roślinności czy zwierząt w momencie, gdy są one pozbawione podstawowej cechy jaką jest adaptacja do zmieniających się warunków otoczenia.

        Na swój sposób można zwrócić uwagę, że wymiana informacji w świecie przyrody ożywionej została wyniesiona na niezwykły wręcz poziom. Organizmy są w stanie poza zwykłą komunikacją dostrzegać niewerbalne komunikaty wysyłane przez “strony rozmowy”. Pamiętając, że niektóre niewerbalne sygnały są wysyłane przez mikrosekundy, niesowitym staje się fakt, że oczy są w stanie je zaobserwować, a mózg właściwie zinterpretować.

        Nie zapominajmy, że tak dokładna analiza informacji niewerbalnych jest niezwykle istotna w obecnym świecie. Zapewne każdy słyszał, że najbardziej doświadczeni negocjatorzy są w stanie wyćwiczyć swoje zachowania tak, aby nie przekazywać żadnych podświadomych komunikatów drugiej stronie negocjacji. Wszak takie zachowania rzutują na ogromne straty lub zyski firm.

  8. AS pisze:

    Czytając fragment na temat społecznej zależności od informacji, w mojej głowie pojawiły się pewne przemyślenia.

    Pani Maja uważa, że jesteśmy w stanie wieść satysfakcjonujące życie społeczne bez urządzeń nowej technologii i dostępu do informacji pod warunkiem, że będziemy utrzymywać kontakty z ludźmi w realnym świecie. Zgadzam się z tezą, że uczestniczenie w wirtualnym życiu społeczeństwa nie jest podstawową potrzebą człowieka. Ludzie są istotami społecznymi i potrzebują kontaktu z innymi ludźmi. Współczesne technologie mogą ułatwiać nam ten kontakt, ale nie są one niezbędne.

    Jednak ważne jest, aby zdawać sobie sprawę z zagrożeń związanych z nadmiernym korzystaniem z technologii. Przebywanie zbyt dużo czasu w wirtualnym świecie może prowadzić do izolacji społecznej, problemów ze zdrowiem psychicznym i uzależnienia. Niestety mam wrażenie, że wiele osób ignoruje te zagrożenia lub nie są ich świadomi.
    Najbardziej jednak martwi mnie przyszłość. Warto zastanowić się, czy przyszłe pokolenia ludzi wychowywane od początku obok technologii sztucznej inteligencji z coraz mniejszą integracją międzyludzką nie będą miały zaburzonych funkcji społecznych.

    Z jednej strony, można argumentować, że technologia może pomóc nam w rozwijaniu naszych umiejętności społecznych. Wirtualna rzeczywistość może przykładowo umożliwić nam trening interakcji z innymi ludźmi w różnych stresowych sytuacjach społecznych, takich jak rozmowa kwalifikacyjna, czy prezentacja. W tak przygotowanym bezpiecznym środowisku, w którym możemy popełniać błędy i uczyć się na nich być może bylibyśmy w stanie przezwyciężyć niektóre z wrodzonych słabości, a być może uniknąć ich poprzez odpowiedni trening za bardzo młodych lat.

    Z drugiej strony, istnieje ryzyko, że nadmierne korzystanie z technologii może prowadzić do izolacji społecznej i zaburzeń rozwoju emocjonalnego. Na przykład, dzieci, które spędzają zbyt dużo czasu przed ekranem zamiast wśród rówieśników, mogą mieć trudności z nawiązywaniem relacji z innymi ludźmi i rozwijaniem empatii.

    Trudno przewidzieć jak będą zachowywać się ludzie jeżeli przeniesiemy się w czasie parę pokoleń do przodu, gdzie każdy z żyjących ludzi będzie wychowywany przy pomocy, a być może całkowicie przez technologie. Być może rządzący marzą o takim scenariuszu, ponieważ umożliwiłoby to łatwą manipulację ogromem ludzi poprzez wszczepianie im pewnych ideologii i przekonań podczas dorastania. Wtedy cały świat w teorii władany przez człowieka, byłby zależny od technologii, ponieważ ona byłaby odpowiedzialna za kształtowanie i determinowanie umysłu ludzkiego.

    Moim zdaniem, wpływ technologii na przyszłe pokolenia ludzi będzie zależał od wielu czynników, w tym od sposobu, w jaki technologia będzie wykorzystywana w edukacji i wychowaniu. Jeśli będziemy świadomi potencjalnych zagrożeń związanych z nadmiernym korzystaniem z technologii, możemy podjąć kroki, aby je zminimalizować. Jednak obawiam się, że niektóre zagrożenia mogą być prędzej czy później nieuniknione.

    • Maja Dąbrowska pisze:

      Bardzo dziękuję za komentarz i zgadzam się, że technologia niesie ze sobą wiele zagrożeń w kwestii ludzkich umiejętności społecznych.

      Ciekawym pomysłem jest trening tych umiejętności przy pomocy sztucznej inteligencji. Póki co, trudno jest mi się przekonać, że taki trening byłby równie skuteczny, co przebywanie w gronie bliskich osób, ale myślę, że przy odpowiednim poziomie zaawansowania AI mógłby być pewną “deską ratunku”. Nie sądzę natomiast, żeby był to argument rekompensujący wszystkie zagrożenia.

      Wydaje mi się, że aby obecność technologii we współczesnym świecie została dobrze wykorzystana, potrzebna jest u człowieka rozwinięta umiejętność samokontroli i wysoki poziom moralności. Mówi trochę o tym Erich Fromm w książce “Rewolucja nadziei – w stronę uczłowieczonej technologii” i choć to nienajnowsza publikacja, jednak wydaje mi się, że trafnie opisuje niektóre zjawiska i w pewnym sensie wciąż jest aktualna.

      Wracając jeszcze do zaburzeń rozwoju emocjonalnego – z tego co wiem, bardzo ważną rolę odgrywa tu fizyczna bliskość – przede wszystkim wewnątrz rodziny, ale myślę, że nie tylko. Tej bliskości natomiast technologia zdecydowanie nie jest w stanie nam zapewnić, więc wizja społeczeństwa ograniczego tylko do kontaktów cyfrowych zdecydowanie nie jest pozytywna.

  9. MateuszSZ pisze:

    Odpowiadając na pytanie:

    a) Uważam, że wieloznaczność terminu “computing” odzwierciedla ewolucję i rozwój informatyki jako dyscypliny. Z jednej strony, może to być postrzegane jako wykonywanie obliczeń matematycznych lub algorytmicznych, co jest bliskie klasycznemu rozumieniu “obliczania”. Z drugiej strony, computing może obejmować również procesy, które są bardziej abstrakcyjne, takie jak rozwiązywanie problemów, przetwarzanie danych, czy nawet tworzenie i interpretowanie modeli informatycznych. Ta wieloaspektowość odzwierciedla bogactwo i złożoność informatyki jako dziedziny nauki. Osobiście w mojej pracy bardzo popularne jest określenie “cloud computing”, czyli wykonywanie obliczeń (np. uczenie algorytmów) na zdalnych serwerach. Jeszcze np. 10 lat temu to określenie nie było popularne.

    b) Związki te są fundamentalne, ponieważ w informatyce wiele operacji opiera się na manipulowaniu liczbami (czy to w formie cyfrowej, czy analogowej). Jednak współczesne computing poszerza ten zakres, włączając w to obszary takie jak przetwarzanie danych nienumerycznych, rozpoznawanie wzorców, uczenie maszynowe i sztuczną inteligencję. W tych kontekstach, operacje na liczbach stanowią tylko część szerszego spektrum działań.

    c) Chociaż polskie tłumaczenie “computing” jako “obliczanie” sugeruje skupienie na operacjach liczbowych, może to być zbyt wąskie i ograniczające. Computing w szerszym kontekście obejmuje wiele innych działań, które wykraczają poza samą manipulację liczbami. Na przykład, w dziedzinach takich jak projektowanie oprogramowania, cyberbezpieczeństwo, czy systemy wbudowane, równie ważne są aspekty takie jak logika, struktura danych, interakcja człowiek-komputer i wiele innych. Dlatego redukcja computing wyłącznie do operacji na liczbach może nie oddawać pełni i złożoności tej dyscypliny.

    Podsumowując, “computing” to pojęcie ewoluujące i złożone, obejmujące zarówno tradycyjne obliczenia, jak i procesy abstrakcyjne typu przetwarzanie danych czy uczenie maszynowe. Polskie tłumaczenie jako “obliczanie” może być zbyt wąskie, nie oddając pełnej złożoności tej dyscypliny.

  10. Mati pisze:

    Bardzo interesująca analiza :) Tekst skutecznie zwraca uwagę na subtelne, ale istotne rozróżnienie między zależnością a uzależnieniem od informacji. Jest to szczególnie ważne w naszym szybko zmieniającym się świecie, gdzie informacja stała się nie tylko surowcem, ale i narzędziem wpływu. Rzeczywiście, nasza zależność od danych nie jest nowością, ale jej forma i skala w epoce cyfrowej to już zupełnie inna historia. Warto podkreślić, jak artykuł porusza kwestię ewolucji sposobów komunikacji ludzkiej i jej wpływu na nasze życie. Zgadzam się, że zrozumienie tej dynamicznej relacji jest kluczem do zrozumienia nas samych w obecnych czasach.

  11. PH pisze:

    Bardzo ciekawe spojrzenie na kwestię pozyskiwania i zależności społeczeństwa od informacji. Uważam, że również tutaj warto zwrócić uwagę na wiarygodność pozyskiwanych. Wiele informacji docierających do odbiorcy zawiera informacje błędne lub nie w pełni zgodne ze stanem faktycznym. Nie bez znaczenia jest tutaj zasada działania naszego mózgu, który lubi być szybko zaspokajany. Stąd też interesującym wydaje się trend wśród młodych osób, którzy o bieżących wydarzeniach dowiadują się z postów, grafik czy też krótkich filmów publikowanych w mediach społecznościowych, a nie jakby podpowiadałaby logika z serwisów informacyjnych. Takie podejście do pozyskiwania informacji stawia pod wielkim znakiem zapytania istotność pozyskiwania informacji. Dodatkowo nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że współczesne portale społecznościowe są w stanie dostosować się pod względem treści do swoich odbiorców. Ma to ogromne znaczenie pod względem poglądów społecznych. Chociażby wybory. Czy nie znajdujemy się w czasach, w których na przykład skrajnie prawicowy kandydat, przy odpowiednim serwowaniu postów w mediach społecznościowych może okazać się odpowiednim kandydatem zarówno dla prawicy jak i lewicy??

    Stąd też nie sposób sprzeczać się z tezą, że jesteśmy zależni od informacji. Jednak czy każdy zdaje sobie sprawę jak pozornie błahe ogłoszenia czy posty mogą oddziaływać na ogół decyzji społecznych? Można rzec, że informacja stała się współczesnym narzędziem władzy, którą można wykorzystać w różnoraki sposób. Z perspektywy globalnej kraj, który w najlepszy sposób opracuje metodę dostarczania informacji społeczeństwu zyska również nad nim władzę.

    • Katarzyna G. pisze:

      Bardzo słuszne spostrzeżenie. Rzeczywiście kwestia pozyskiwania wiarygodnych informacji staje się coraz trudniejsza. Niezwykle trudne staje się doszukiwanie się źródeł, które mogą potwierdzić znalezione informacje. Z drugiej zaś strony, czy czas poświęcony na potwierdzenie danej informacji jest współmierny do wiedzy, która otrzymujemy? Czy nie zdarzają się zagadnienia, w których nie warto posiadać pełnej wiedzy w danym temacie?

      Kolejnym interesującym zagadnieniem jaki został dostrzeżony przez PH jest kwestia dostarczania informacji do odbiorcy końcowego. Bardzo niepokojący wydaje się fakt, że obecna technologia umożliwia tak ogromną selekcję i indywidualizowanie informacji, że potrafią one pośrednio wpłynąć na czyny i decyzje odbiorcy tych komunikatów.

      Nie zmienia to faktu, że człowiek jako istotna, jest całkowicie zależny od informacji. Tak jak zostało to wspomniane w powyższych komentarzach, człowiek jest zależny od informacji, nie tylko tych oznaczających wiedzę na dany temat jak i informacji przekazywanych w inny sposób (niewerbalnie czy tekstowo).

      Natomiast mam nadzieję, że kwestie związane z dostarczaniem informacji do ogółu społeczeństwa zostaną w najbliższym czasie doszczegółowione pod względem prawnym. Z pewnością nie będzie to łatwe zadanie, ale warto podkreślać istotę tego problemu i ewentualnych zagrożeń z nim związanych.

      • Zuzanna F pisze:

        Zaciekawił mnie kierunek, który został nakreślony w powyższych komentarzach. Skłoniło mnie to do kilku refleksji.

        Jesteśmy zależni od informacji i martwi mnie to, że coraz częściej mówi się o spadku jakości/wartości informacji obecnych w Internecie. Coraz więcej treści powstaje z wykorzystaniem narzędzi sztucznej inteligencji, część jest w całości wygenerowana przez modele językowe. Niepokojące jest to, że kolejne wersje narzędzi sztucznej inteligencji są uczone na podstawie treści wygenerowanych przez te same narzędzia. Z perspektywy technicznej może dojść do ciekawego zjawiska jakim jest sprzężenie zwrotne w postaci tego, że kolejne treści będą powstawały na bazie poprzednio stworzonych.

        Martwi mnie, że możemy być w przyszłości zalewani informacjami (dodatkowo w obrębie tzw. bańki informacyjnej), a ich jakość będzie spadać. Dlatego zgadzam się z Katarzyną G., że kwestia regulacji prawnych dla takich obszarów jest bardzo ważna.

  12. Marcel G pisze:

    Zgadzam się, że informacja od zawsze była istotnym elementem komunikacji międzyludzkiej i społeczeństwa. Jednak w dobie nowoczesnych technologii, ilość i dostępność informacji znacznie się zwiększyły. Chciałem skupić się na treściach dostępnych w social mediach. Praktycznie niemożliwym jest wyizolowanie w intrenecie jedynie tych treści, które nas interesują. Ten rynek bardzo dynamicznie się rozwija, dostarczając całą masę ‘niepotrzebnych informacji’. Ma to zachęcić użytkownika do zgłębiania nowych treści tak aby jak najdłużej pozostać w aplikacji. Na przestrzeni ostatnich kilku lat najpopularniejszym formatem stały się filmy poniżej minuty. Pozawala to odbiorcy na poznanie dużej ilości informacji w krótkim czasie. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że zależność od informacji coraz częściej przechodzi w uzależnienie. Każdego dnia jesteśmy bombardowani informacjami ze wszystkich stron. Praktycznie niemożliwym jest wyizolowanie w Internecie jedynie tych treści, które nas interesują. Uważam, że prawna czy społeczna zależność od informacji jest pozytywnym zjawiskiem. Jako społeczeństwo się rozwijamy i tworzymy nowe normy. Chce tylko podkreślić, że aktualny wzrost popularności krótkich form przekazu, może stać się niebezpieczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *