Przez co grupa badawcza staje się szkołą naukową?

Będąc zaproszony do panelu „Polska szkoła argumentacji: wyzwania i perspektywy”,  a nie mogąc uczestniczyć w nim in persona,  włączam się do niego przez wypowiedź na blogu.  Nie jestem obecnie w nurcie uprawianej  w polskich środowiskach  problematyki argumentacji, toteż brak mi danych, żeby odpowiedzieć na dwa zawarte w tytule pytania: jakie są wyzwania? jakie perspektywy? Podstawowym wyzwaniem jest zawsze to,  żeby spełniać standardy badawcze międzynarodowe. To wiadomo, ale żeby odpowiedzieć, jak sprawy mają się u nas,  musiałbym mieć większą niż mam orientację  na temat obu członów porównania.

Ale ceniąc sobie zaproszenie, spróbuję coś wnieść od innej strony,  nawiązując do zwrotu „Polska szkoła argumentacji”,  z intencją włączenia się do rozmowy na temat, w jakim stopniu obecna sytuacja w polskich badaniach nad argumentacją pozwala na ich charakterystykę w kategoriach szkoły.

Zacznę od parafrazy definicji w wikipedii, dość dobrze oddającej zjawisko,  jakim jest szkoła naukowa. Ma to być  wspólnota intelektualna składająca się z uczonych, których łączą pewne idee lub sposoby podejścia do określonych problemów. Pewne szkoły są związane z jakimś  miejscem lub ośrodkiem naukowym, a wyznacza je program badawczy i dorobek  wybitnego uczonego lub zgranego zespołu uczonych (to drugie to np. przypadek polskiej szkoły matematycznej w okresie międzywojennym,  także przypadek Koła Wiedeńskiego).

Tyle na początek, jak pierwsza kostka domina.  Trzeba z kolei dostawić kostkę, jaką jest atrybut międzynarodowości (nie wydobyty w tym określeniu wyjściowym). Nie  chodzi o to,  żeby uczestnicy szkoły musieli się wywodzić z wielu nacji. Mogą być z jednej, ale mają być postaciami  formatu światowego, gdy chodzi o  zasięg współpracy badawczej i doniosłość wkładu w naukę. Dobrym na to przykładem jest Austriacka Szkoła Ekonomii  złożona z samych Austriaków, ale będących obywatelami rozległego świata nauki, wsławiających swym dorobkiem  Princeton, London School of Economics  etc.

Istotne jest dla szkoły,  że ma ona pewien wspólny program badawczy, jej tylko właściwy, ale oddziałujący na szersze kręgi akademickie. Dla polskiej szkoły matematycznej był to program koncentracji na nowych, a zarazem podstawowych działach matematyki, jak teoria mnogości czy logika matematyczna.  W Kole Wiedeńskim program wyrażał się w określeniu „empiryzm logiczny”. Natomiast Austriacy  (jak się ich kolokwialnie nazywa) charakteryzują się pewną oryginalną odmianą idei wolnorynkowych, z silnym akcentem na zagadnienia metodologiczne, w tym dystans wobec zbyt uproszczonych modeli  teoretycznych przy jednoczesnym docenianiu  obliczalności praktycznej.

Program badawczy zaczyna się od pewnej wizji rzeczywistości, toteż u początku musi być taki wizjoner (może to być postać zbiorowa) obdarzony zarazem wielkim, dysponującym do ważnych wyników,  uzdolnieniem badawczym, zdolnością do pracy zespołowej i przywództwa oraz  kompetencją organizacyjną. Dalsze warunki są natury instytucjonalnej: trzeba mieć dla działalności badawczej i komunikacji ze światem akademickim   jakieś ramy prawno-organizacyjne (instytut, towarzystwo naukowe etc.), wydawnictwo, środki finansowe.

To nie koniec listy warunków, ale wpis na blogu nie ma być monografią lecz zagajeniem dyskusji.  Myślę, ze wystarczą do tego dwa pytania. Po pierwsze: czy podana definicja szkoły jest trafna sprawozdawczo (gdy idzie o uzus językowy), a w szczególności, czy nie jest zbyt wygórowana? Po drugie: jeśli przyjąć taką charakterystykę, jak wyżej podana, to na ile się przybliża do jej spełnienia obiekt nazwany w tytule panelu „polską szkołą argumentacji”?

Następująca dalej ramka niech będzie zachętą dla organizatorów i potencjalnych uczestników,  żeby ją wypełnić krytycznym do tych uwag komentarzem.

Witold Marciszewski, 29.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filozofia nauki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *