Niniejszym wpisem chciałbym zmobilizować do akcji nowe siły, które póki co gromadzą się w sali wykładowej. Pisząc o akcji, mam na myśli dyskusję, która jest czymś w rodzaju humanistycznego poligonu, albo inaczej: pola ćwiczebnego humanisty. Dyskutując ścieramy się z innymi, a w tym starciu precyzujemy pojęcia, sprawdzamy argumenty, dochodzimy stopniowo do przekonań coraz lepiej uzasadnionych. Innymi słowy: dochodzimy do wiedzy, która jest wynikiem międzyludzkiej (czyli: humanistycznej) interakcji.
A zatem: „Czy informatykom jest potrzebna filozofia?”.
Podejmując ten temat, można się kierować własnymi odczuciami (rozumiem, że w przypadku umysłów ścisłych, które dodatkowo postrzegają filozofię jako matecznik ogólnikowości, mogą to być odczucia negatywne), ale warto też skonfrontować te odczucia z wiedzą o współczesnym statusie filozofii, jej stosunku do nauk szczegółowych oraz różnych problemach, które rodzą się na styku filozofii z informatyką. Wzbogaceniu tej wiedzy służą dwa teksty, które chciałbym uczynić podstawą dyskusji: „Informatyka i filozofia” oraz „Filozofia i jej historia wobec nauk szczegółowych” (proszę kliknąć i przeczytać, :-) )
We wspomnianych tekstach jest zawarta nie tylko wiedza, ale również moje poglądy.
I z jednym, i z drugim można dyskutować.
Bo wiedza przecież, nawet ta matematyczna i zmatematyzowana, nie jest czymś zamkniętym raz na zawsze…
Na dobry początek zamieszczam niżej obszerny fragment pierwszego tekstu (zaczyna się on od punktu 9, co znaczy, że przed nim jest jeszcze osiem innych punktów, :-) ).
*******
FRAGMENT TEKSTU „Informatyka i filozofia”
9. Wzajemne związki między informatyką i filozofią mają charakter dwustronny, to znaczy zarówno informatyka oddziałuje na filozofię, jak i filozofia wnosi coś do informatyki.
9a. Po pierwsze zatem: informatyka inspiruje filozofów do wysuwania nowych hipotez (takich jak teza o podobieństwie umysłu i komputera, czy interpretacja arystotelesowej formy jako informacji); niejako przy okazji informatyka wyposaża filozofów w precyzyjny język wyrazu i analizy tychże hipotez.
9b. Po drugie jednak: filozofia zapewnia informatykom szerszy ogląd ich bardzo szczegółowych, technicznych badań (pozwala dostrzec, na przykład, jak inne nauki, choćby psychologia poznawcza, wykorzystują pojęcia i metody informatyczne); daje nadto głębsze zrozumienie stosowanych metod (a także ich potencjału i ograniczeń).
Być może też filozofia – czy to pośrednio, czy to bezpośrednio – kierunkuje i inspiruje badania informatyczne (dobry przykład to ontologia, która może nasuwać różne pomysły w dziedzinie baz danych czy struktur danych).
10. Jeśli chodzi o konkretne przykłady zagadnień filozoficznych, które towarzyszą badaniom informatycznym, czy też są ich naukową konsekwencją, to grupują się one głównie w metafizyce (ontologii), teorii poznania (epistemologii) i filozofii umysłu.
10a. Do metafizyki należy, na przykład, ważne zagadnienie statusu bytowego informacji.
Czy informacja – której różne formy poznajemy coraz lepiej za pośrednictwem komputerów – stanowi jakąś odrębną sferę rzeczywistości (bytu)? Czy jest to ta sama sfera, którą Arystoteles nazywał formą i traktował obok materii jako jeden z dwóch, splecionych w każdym bycie, składników? Czy ów porządkujący i kierunkujący materię składnik potrafimy zawsze uchwycić programistycznie, to znaczy określić, według jakiego algorytmu i w ramach jakich struktur danych, pewien układ materialny działa i oddziałuje na inne układy? Innymi słowy: czy informację można zredukować do danych (tworzywa maszyn informatycznych), a jeśli tak, to do jakiego rodzaju danych (np. cyfrowych czy analogowych)?
Oto ciąg pytań, który łączy metafizykę (nawet tę starożytną) z informatyką?
10b. Do teorii poznania należy z kolei cała paleta zagadnień związanych z poznawczymi ograniczeniami metody algorytmicznej.
Od czasów słynnych twierdzeń Kurta Godla oraz pokrewnych im odkryć Alana Turinga wiadomo (z pewnością właściwą matematyce), że istnieją problemy, do rozwiązania których, nie może doprowadzić żaden algorytm. Problemy takie informatycy nazywają nieobliczalnymi. Czy ograniczenie to tyczy się wszelkich algorytmów (schematów rozwiązywania problemów), czy też tylko takich, które określił ściśle Alan Turing, a które odpowiadają przepisom działania maszyn cyfrowych (równoważnych tzw. maszynom Turinga)? Czy to samo ograniczenie stosuje się do ludzi, czy tylko do maszyn?
Oto drobna próbka zagadnień, które zaprzątają uwagę inspirowanych informatycznie epistemologów.
10c. Z teorią poznania, badającą uwarunkowania i ograniczenia różnych aktów i metod poznawczych, wiąże się problematyka nieco inna, wchodząca w skład filozofii umysłu.
Jej kluczowe pytanie jest następujące: „W jakim sensie i w jakim zakresie umysł jest podobny do komputera i jakiego?” (bo, że istotne podobieństwa istnieją, to nie ulega kwestii). W wersji naukowej pytanie to tyczy się modelowania i brzmi: „W jakim zakresie czynności poznawcze, takie jak wnioskowanie czy uczenie się, można modelować komputerowo?”.
Zagadnienie to stawia się również w postaci odwrotnej, zapytując o to „Czy maszyna mogłaby myśleć?”. Namysł nad tym zagadnieniem prowadzi nie tylko do argumentów „za” i „przeciw”, ale także do głębszej refleksji nad istotą myślenia.
11. Wiele szczegółowych zagadnień filozofii informatyki grupuje się wokół dobrze określonych pytań, mających swe źródło w otwartych (po dziś dzień) zagadnieniach informatycznych. Na przykład: „Czy sztuczne sieci neuronowe są równoważne uniwersalnej maszynie Turinga?”, „Czy istnieje dobre matematyczne uzasadnienie skuteczności informatycznych technik ewolucyjnych, czy też jedyne uzasadnienie odnosi do biologii?”, „Czy analogowe techniki przetwarzania danych są sprowadzalne do cyfrowych?”.
*******
Czekam zatem na pierwsze głosy…
Jest potrzebna ta filozofia, czy nie jest?
Przydaje się, czy raczej nie?
Gdyby ktoś chciał zerknąć, jak wypowiadano się na podobny temat rok temu, niech przejdzie do wpisu „O przydatności filozofii” i zapozna się z komentarzami. Tym razem jednak podyskutujmy konkretniej – bo w kontekście informatycznym.
Jeszcze 15 minut temu pytanie to wyglądało na dość proste. Wiadomo przecież, że filozofia to zderzenie człowieka nie mającego co z sobą zrobić z pewnymi pytaniami, na które nikt normalny nie zwróciłby uwagi. Zaczynając pisać tego posta byłem pewien, że zacznę go słowami: Filozofia jest dla informatyki jak piąte koło u wozu i gdyby rozrysować schemat obejmujący całość informatyki, to łatwo byłoby dostrzec, że informatyka to szereg powiązań między informacją, algorytmem i maszyną, natomiast filozofia jest pewną otoczką, która po pierwsze stanowi tylko zbędny dodatek, a po drugie swoimi kolorowymi falbankami przysłania prawdziwą istotę informatyki.
Dlatego postanowiłem zdjąć na chwilę tę otoczkę i przyjrzeć się temu co tak naprawdę tkwi w środku. Okazało się, ku mojemu dużemu zaskoczeniu, że jest tam tylko zwykły schemat powiązań: informacja – algorytm – maszyna. I wtedy nasunęło mi się pytanie: gdzie jest w tym wszystkim człowiek? Czyżby granicą, do której dąży informatyka była całość, która pozbawiona jest czynnika ludzkiego? Szybko zdałem sobie sprawę, że „nie tędy droga”. Odrzucając filozofię od informatyki czynimy tak, jakbyśmy wyrzekali się własnej matki, która nauczyła nas myśleć i rozwiązywać postawione przed nami problemy. Informatyka bez filozofii to informatyka bez człowieka, a informatyka bez człowieka, to tylko pusty i ograniczony schemat. Dlatego, aby poszerzać nasze horyzonty informatyczne trzeba czasem wyjść poza świat skończonych obliczeń i zajrzeć w te miejsca, o których inni powiedzieliby, że są to tylko zderzenia człowieka nie mającego co z sobą zrobić z pewnymi pytaniami, na które nikt normalny nie zwróciłby uwagi.
Bardzo dziękuję za pierwszy głos.
Ja oczywiście zgadzam się poglądem, że filozofia NIE JEST TO „zderzenie człowieka nie mającego co ze sobą zrobić z pewnymi pytaniami, na które nikt normalny nie zwróciłby uwagi”.
Podobnie zgodziłbym się z poglądem, że informatyka NIE JEST TO zderzenie człowieka nie mającego co ze sobą zrobić z pewnymi problemami (programistycznymi), które są zupełnie nieistotne dla osób nie interesujących się programowaniem i komputerami”.
A z całego wpisu p. Arkadego najbardziej zainteresowało mnie następujące zdanie (w gruncie rzeczy filozoficzne):
„Czyżby granicą, do której dąży informatyka była całość, która pozbawiona jest czynnika ludzkiego?”
Pytanie to prowadzi do naprawdę ważnych zagadnień:
1) „Czy w efekcie (bezrefleksyjnego) rozwoju informatyki (i komputerów) nie dojdziemy do stadium (rozwoju cywilizacyjnego), w którym człowiek stanie się zbędny?”
1a) „Czy w ogóle jest to możliwe?”
2) „Czy informatyka i komputery bez czynnika ludzkiego – np. inwencji, intuicji itd. – są w stanie rozwijać się bez ograniczeń?”
3) „Czy w efekcie coraz dalej idącej algortymizacji i automatyzacji różnych dziedzin życia, człowiek sam nie upodobni się do automatu – czyli nie zdehumanizuje się?”
Jeśli ktoś takie pytania stawia i nad nimi przemyśliwuje, to z pewnością uważa, że informatykom jest potrzebna filozofia…
Oczywiście nie każdy musi tak uważać…
Chciałabym odnieść się do zagadnienia nr3 oraz pójść rozważaniami w nieco innym kierunku. Według mnie, filozofia potrzebna jest każdemu człowiekowi, gdyż można z niej czerpać pewne prawdy życiowe, inspirację, unikać błędów poprzez kierowanie wziętymi z niej zasadami. Jest to ogromny dorobek kulturalny i świetny trening dla umysłu. Właśnie dlatego filozofia jest tak ważna dla informatyków – pomaga w utrzymaniu połączenia ze światem duchowym, tą sferą życia która jest coraz bardziej lekceważona przez umysły ścisłe. Widząc to przeraża mnie wizja ludzkości za 20 lat, gdzie nikogo nie będzie już obchodzić kultura ani sztuka i właśnie wtedy paradoksalnie – nie maszyny staną ludzkie ale ludzie staną się „maszynowi” , działający według określonych schematów, pozbawieni nieprzewidywalności i spontaniczności.
Filozofia informatyki jest bardzo ważna , gdyż dzięki niej powinniśmy móc przewidzieć wynik naszych działań teraz – może to zabrzmi bardzo głupio – ale czy naprawdę wszyscy chcemy maszyn tak inteligentnych jak ludzie? Do tego dąży współczesna technika, lecz warto poświęcić czas na filozoficzne rozważania , co wówczas stanie się ze światem który znamy, czy nie wynaleziemy czegoś, co może wymknąć się spod kontroli.
Proszę o wybaczenie za tak mało „naukowy” i mądry komentarz, ale miałam ochotę na luźne rozmyślenia, ocierające się o sci-fi :)
To może i ja się wypowiem, chociaż na filozofii znam się mniej więcej tyle ile wilk na gwiazdach. Mogę za to zastanawiać się nad pytaniami różnego rodzaju, i chętnie napiszę co nieco swoich przemyśleń. Jednak czy to czyni ze mnie filozofa? Czy 7-letnie dziecko zadając ojcu pytanie: „Dlaczego jabłko jest czerwone a nie niebieskie?” jest filozofem? Gdzie leży ta magiczna granica miedzy „zwykłym ludzkim rozsądkiem i dążeniem do odpowiedzi” a wielką filozofią, umiłowaną przecież przez największych Greków? Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. Ciężko zatem powiedzieć czy informatyce potrzebna jest filozofia czy raczej wspomniany „ludzki rozsądek”. Jeżeli jednak wepchnąć to do jednego worka, który nazwiemy „umiłowaniem mądrości”, to moim zdaniem, informatyka czy jakakolwiek (nawet ta najściślejsza) nauka, stanie bez filozofii w miejscu. Bo do rozpoczęcia rozwoju potrzebne są pytania: „Dlaczego …?”, „Co jeśli…”, „Co będzie mogło z tego wynikać, że …”, „Co się stanie jeżeli zrobimy tak a nie inaczej?”.
„Okazało się, ku mojemu dużemu zaskoczeniu, że jest tam tylko zwykły schemat powiązań: informacja – algorytm – maszyna. I wtedy nasunęło mi się pytanie: gdzie jest w tym wszystkim człowiek”.
Człowiek na tę chwilę jest. To on przecież pisze te algorytmy, to on sprawuję władzę nad zachowaniami maszyn. To on popełnia błędy, to on wymyśla nowe funkcjonalności. To on w fazie projektowania zastanawia się nad użytecznością maszyny (algorytmu). Dlatego każdy algorytm (maszyna) ma w sobie trochę ze swojego „twórcy”. Nie przesadzałbym więc z takim stwierdzeniem, że bez filozofii nie ma informatyki. Chociaż daleki też jestem od poglądów Ludwika Wittgensteina. Filozofia jest potrzebna do rozwoju, jednak rzeczy już wymyślone, wprowadzanie ich do użytku i korzystanie z nich (itd.) również. A to z pojęciem człowiek ma bardzo dużo wspólnego.
Ponieważ cały problem poruszony przez Pawła da się, jak sądzę, potraktować jako inną postać pytania: „czy (i jak) możliwa jest filozofia informatyki” w zw. z tym chciałbym zaproponować osobom zainteresowanym tematem lekturę treściwego wprowadzenia do tematu autorstwa Billa Rapaporta:
http://www.cse.buffalo.edu/~rapaport/Papers/rapaport_phics.pdf
Całość nosi tytuł „Philosophy of computer science. An introductory course” i może stanowić znakomity punkt startu do dalszych rozważań własnych. Mnie, poza wieloma innymi kwestiami, zastanowiło jedno z pytań stawianych przez Rapaporta – czy informatyka jest w ogóle nauką (w sensie „science” pojawiającego się w zwrocie „computer science”), czy raczej bliższa jest inżynierii? Jeżeli przyjmiemy drugą opcję – a wiele przemawiałoby za jej przyjęciem – to pytanie postawione przez Pawła brzmiałoby: czy inżynierom potrzebna jest filozofia..?
Filozofia z perspektywy inżyniera a jego potrzeba filozofii.
Praktyka sprawowania zawodu inżynierem może pozwolić spojrzeć „ze spokojem” na wiele problemów filozoficznych-w szczególności z zakresu metodologii nauk).
Inżynier ma szansę „doświadczać” skuteczności stosowania modeli naukowych w praktyce i to modeli różnych historycznych generacji i z różnych szczebli drabiny doskonałości przybliżania ostatecznego kształtu i istoty rzeczywistości.
Sprawia to, że możne Inżynier niejako naturalnie „zostać wytresowany” przez korzyści płynące ze stanowiska kompromisowego między wyidealizowanym obrazami pochodzącymi z Wiednia początku XX wieku (zarówno pozytywistycznych jak i Popper’owskich) a socjologiczno-psychologicznymi koncepcjami nauki jako polem walki ścierających się towarzystw wzajemnej adoracji- walki której wynik średni ma związek z rzeczywistością.
Taka tresura może dać specyficzną perspektywę na filozofię nauki gdy osobnik poddany takiemu treningowi zwróci zacznie zastanawiać się nad przyczyną zawodowej skuteczności…. To wszystko być może…
Przykładowo:
Z punktu widzenia inżyniera interpretowane jako psychologiczno- socjologiczne kwestie elegancji teorii- czyli aspekty według niektórych krytyków negujące „naukowość” kryteriów jakimi naukowcy posługują się rozważając różne teorie- przybierają jak najbardziej racjonalnie praktyczny wymiar.
Czasem zwyczajnie łatwiej jest nie operować zbyt ciężkim „teoriomodelowym” kalibrem.
Praktyka inżynierska pozwala doświadczyć też, jak bardzo procedura pomiarowa ma wpływ na wynik- i cały model. Banalny może przykład tego jak wpływ na rezultaty ma rozmiar i kształtu próbki betonowej poddawanej obciążeniom może obrazować jak w różnych krajach różne procedury badawcze związane z tym samym zagadnieniem generowały różne modelowe byty. Ale jednocześnie wiadomo, że odtwarzając procedury wyniki da się powtarzać w różnych laboratoriach a między bytami modelowymi można dokonywać trafnego wyboru- zależnie od tego do modelu wytworzonego w którym „paradygmacie” bardziej pasują okoliczności zastosowania.
Różnica definicji utrudnia porównywanie ale pomiędzy nowymi (bardziej dokładnymi modelami) a tymi starymi (uwzględniającymi mniej czynników) zachodzi korespondencja i „przejście graniczne” zapewniają brak sprzeczności obrazu. Właśnie szczególnie trzeźwiąca (także wobec zaślepienia w biegu w czołówce peletonu- z towarzyszącą temu wiarą w to, że model jakim się operuje to ostateczne, prawdziwe odzwierciedlenie arkanów rzeczywistości) jest normalna dla inżyniera sytuacja, w której wraca się do starszego modelu ze względu na zadowalającą w danym zastosowaniu precyzję.
Paradygmat jako sposób widzenia świata nabiera innego znaczenia gdy naukowy model traktuje się jako narzędzie.
Twierdzenie, że niemożliwe jest wskazanie kryterium pozostawania/ odrzucania danego zestawu narzędzi, i że wszystkim rządzą emocje badaczy i ich walka o pozycję naukową upada wobec możliwości wskazania praktycznego dowodu na racjonalność wyboru modelu- kryteriów czasem podyktowanych
-precyzją przewidywań teorii,
-podobieństwem danych doświadczalnych (i sposobu ich pozyskania) które służyły do sformułowania modelu do okoliczności w których mają być zastosowane zarówno ekonomicznych
-ekonomicznością – kosztem tego co uzyskamy jak i kosztownością samego opracowywania projektu w stosunku do spodziewanych rezultatów….
Teza Duhema-Quine’a polegająca na tym że w celu obrony teorii wobec nowych danych dopuszcza się tak radykalne jej modyfikacje jak zmiana logiki formalnej czy znaczeń terminów w niej stosowanych nie szokuje- pytam raczej o korzyści płynące z modyfikacji i bilans zysków i strat różnych alternatyw (nowa teoria kontra zmodyfikowana stara- a czasem brak innych przesłanek wyboru/ oceny sposobu postępowania poza metodą „estymatora kulowego” tzw. metodą C.Y.G.A.N.S.K.A.)
Problemy z wpływem interpretacji działania przyrządów, ich odczytów i tego na badanie czego w zasadzie są nastawione owe przyrządy na kształt teorii… krótko mówiąc chodzi o elementy związane z „milczącą wiedzą” (Kuhn) i trudności z oddzieleniem założeń teoretycznych i obserwacji (upadek pozytywizmu) także nie musi boleć inżyniera (nawet jeśli- powtarzam- w ogóle się nad tym zastanawia) w końcu często ta milcząca wiedza to źródło jego utrzymania, i praktykowanie jej unaocznia, że nie są to jakieś tajemnicze, irracjonalne magiczne arkany.
Teza o niedookreśloności nauki (wiele różnych teorii może modelować/ wyjaśniać ten sam zbiór obserwacji- zarówno nowa jak i modyfikacja starej)- cóż świetnie- wiara w odkrywanie idei rzeczywistości może upaść. O ile ktoś poświęci chwilkę na zastanowienie się nad tym. Z drugiej strony świat nie jest li tylko chaosem przypadkowych danych- z sukcesem inżynier korzysta z metody katalogowej projektowania konstrukcji.
Ciekawe może być także rozważenie koncepcji norm w działaniu inżyniera (budowlanego)- jako konsensu praktyków wobec obrazu współczesnej wiedzy technicznej- konsensu, nie konsensusu.
Nigdy nie doświadczyłem tego, że inżynierskie przyrządy stanowią przedłużenie ludzkich zmysłów, tak że rozszerzyły by moje fenomenologiczne rozpoznanie rzeczywistości. Pewnie to brak przekonania do fenomenologicznej filozofii wytworzony przed praktyka inżynierską.
Myślę, że mnogość modeli wykorzystywanych równolegle w działaniu inżynierskim chronić może przed przyjęciem, że ”zdolność manipulowania okolicznościami stanowi podstawę kryterium realności bytu”(Val Dusek) -skoro cząstki elementarne można rozpylać to nie mogą być bytem teoretycznym ale realnym (Hacking)- to ostatnie przypomina mi dyskusje o potocznych intuicjach mistyfikujących możliwość zrozumienia matematycznych pojęć.
Choć (z przykrością) zauważam wśród koleżanek i kolegów inżynierów tendencję do manifestowania przekonania, że nawet te najbardziej zgrubnie uproszczone modelowe byty „wytwarzają” się w rzeczywistości podczas gdy dokonuje się „inżynierskich czynności”.
Nie zgadzam się z filozoficzną tezą „realizmu instrumentalnego” o tym, że skoro w nauce dokonuje się obserwacji za pomocą przyrządów technicznych to technice należy przyznać pierwszeństwo przed naukę. W końcu tworząc swe przyrządy inżynier wykorzystuje się założenia naukowe. Ale nie wykluczam tego, że znajdzie się wielu inżynierów którzy chętnie przystali by na takie postawienie techniki w hierarchii ponad nauką.
Inżynier też człowiek i mimo tego, że praca zawodowa daje mu szansę na spojrzenie na filozofię ze specyficznej perspektywy (jak to wyżej próbowano przedstawić) to chęć odniesienia zawodowego sukcesu nie powoduje jakiegoś szczególnego zapotrzebowania inżyniera na filozofię
I jeszcze jedno:
A kim jest inżynier? Załóżmy, że nie chodzi o tytuł a o sprawowanie zawodu związanego z wykorzystywaniem i tworzeniem techniki. Z kolei przedstawienie techniki jako nauki stosowanej można łatwo i naturalnie, rozszerzyć definicyjnie (konsensualne) :
-„każda usystematyzowana wiedza praktyczna oparta na eksperymentach i/ lub na teoriach naukowych” (Gendron)
-„zastosowanie wiedzy naukowej lub wiedzy innego rodzaju do praktycznych zadań w ramach uporządkowanych systemów obejmujących ludzi, organizacje istoty żywe i maszyny” (Pacey)
W wyżej wymienionych kontekstach można by próbować na siłę umieszczać nie tylko „praktyków” politologii i socjologii (technokratów) ale i choćby filozofów (etyka jako stosowana filozofia). Technika jako system obejmuje w naszej cywilizacji inżynierów (tytuł) jaki wynalazców/ naukowców czy rzemieślników, robotników, nauczycieli… Obcowanie z techniką nie powoduje nowej potrzeby filozoficznej- mimo racjonalnego stosowania wiedzy naukowej na co dzień w celu realizacji celów, same cele określamy irracjonalnie.
1.Punkt 2b tekstu „Filozofia i jej historia wobec nauk szczegółowych” odnosi się chyba do pożytku z filozofii poprzez urzeczywistnianie się istoty człowieczeństwa- atrybutu rozumności- poprzez umożliwienie racjonalności działania- dobór środków do celów- dzięki zsyntetyzowaniu najlepszej dostępnej wiedzy o świecie (punkt 7 w/w tekstu ). Oprócz praktycznych zysków z rozpoznania „reguł gry w życie” dostępna jest, dzięki filozoficznemu spojrzeniu, także refleksja na temat samych celów, tego jak (czy) możemy (do jakiego stopnia ) je sami dla siebie określać- i z jakimi konsekwencjami musimy się liczyć. Taka potrzeba filozofii dotyczy chyba tak samo informatyka, innego naukowca, technika jak każdego innego człowieka.
Filozoficzna refleksja nad historią najtrafniejszej wiedzy o świecie-a taką pod pewnymi istotnymi względami jest wiedza naukowa-i jej granic (m. in. punkty 3-67w/w tekstu) pozwala także na zrozumienie statusu własnych przeświadczeń- lecz i to dotyczy pewnie każdego człowieka.
2.Weźmy przykładowo określenia:
Dyscyplina zogniskowana między bytem a językiem- między właściwościami podstawowych elementów w oddziaływaniach tworzących wszelkie struktury rzeczywistości a ich symbolicznym przedstawieniem.
Dziedzina rozciągnięta między zastosowaniem fizyki (w elektronice) a matematyką. Czy wyżej przedstawione opisy określają informatykę czy filozofię? Oczywiście nie porywałbym się na to by twierdzić, że to definicja filozofii, jednak co najmniej „budzi skojarzenia”.
Na ile jednak obraz informatyki przedstawiony pod II (o informatyce) w tekście „Informatyka i filozofia”- trafnie opisuje informatykę jako działalność zawodową? Jak często informatycy mają okazję do zastanawiania się nad zagadnieniami, których rozważanie niejako automatycznie się rozpoczyna czytając zdania zawarte w w/w tekście?
3. -Czy informacje można zredukować do danych, a w szczególności na ile informacje w ujęciu fizycznego ich odzwierciedlenia są ograniczeniem dla teoretyczne systemu przetwarzania ich symbolów?
-Jak nasze rozumienie teoretycznych możliwości- możliwe do pomyślenia pojęcia, są ograniczone w swych własnościach poprzez fizyczne struktury mózgu?
-Jak własności reprezentacji umysłowych określają własności „składni i semantyki języka myśli” ograniczają to co w ogóle zdołamy kiedykolwiek zrozumieć?
Rozwijając w/w problemy (stanowiące nawiazania do punktu 10 w powiązaniu z punktem 5a tekstu „Informatyka i filozofia” ) przedstawiam następujące problemy:
3.1.Zasady logiki i zasady przetwarzania symboli języka, klarowne dla człowieka, korespondują z prawidłowościami obserwowanymi w badanych zjawiskach tak, że teoretyczne założenia wynikające z przetworzeń elementów języka mogą być realizowane praktycznie przez elementy fizycznych układów. To uświadamia wiele możliwych filozoficznych pytań i rodzi mnóstwo nieuświadomionych intuicji i przeświadczeń zdrowego rozsądku co do uniwersalnych zasad- „wzorców” dla rzeczywistości tego jak ma się manifestować (śmieszne ale chyba są tacy dla których to nie jest przenośnia)- np. tego czy je odkrywamy, przybliżamy czy są wynikiem „uproszczeń”…
Ale co jeśli okaże się, że to co mamy za uniwersalną ideę jest w rzeczywistości wynikiem badania dotąd jedynie przedziału, jeśli do tej pory mieliśmy okazję poznawać wyniki 'dodawania’ gdy (w istocie) wszechświat „miał na myśli” 'kwodowanie’ (ach ten Wittgenstein), które (tak się składa) odpowiada definicji naszego dodawania dla zbadanego przedziału. (chodzi mi oczywiście o mechanikę kwantową i to, że przez redukcję jej osobliwych własności w skalach nam zwykle dostępnych logos jej procesów nie odzwierciedla się w naszych intuicjach i narzekamy na niedostosowanie naszych języków do jej opisu).
3.2.W aspekcie możliwości sprowadzenie umysłu do maszyny, fizycznej konstrukcji i to ukształtowanej splotem ewolucyjnych trafów, interesuje mnie to czy system „języka myśli”, umysłowych reprezentacji pojęć i wynikłych z ich ograniczeń granic dla możliwych do uchwycenia/ zrozumienia własności bytów jest z góry zdeterminowany i ograniczony. Czy to, że mózg jest ewolucyjnym rozwinięciem mechanizmu regulacji ku przetrwaniu nie stanowi dodatkowego ograniczenia dla naszych możliwości poznawczych.
Punkt 3.1. i 3.2. można spróbować sprowadzić do kwestii: Na ile informację przetwarzaną w umyśle można rozpatrywać w oddzieleniu od własności jej nośnika?
Wszystkie wysiłki ku temu by objąć teoretycznym modelem składnię i gramatykę języka myśli tak by uzyskać wiążące rezultaty (a także w celu stworzenia sztucznej inteligencji na podobieństwo ludzkiej) będą miały w sposób oczywisty ogromne znaczenie dla zrozumienia rozumności ludzkiej, człowieczeństwa, duszy… to potencjalne „przewartościowanie wartości” .
4.Jeśli ktoś jednak upiera się, że filozofia nie jest potrzebna informatykom to mam praktyczny powód zainteresowania się nią:
Łącząc stwierdzenie, że zajmuje się dziedziną opierającą się jak dotąd światowemu kryzysowi z deklaracją zainteresowania głębokimi humanistycznymi problemami istoty człowieczeństwa, przykładowy (stereotypowo- mężczyzna) informatyk niepomiernie zwiększa prawdopodobieństwo zainteresowania swą osobą przedstawicielek płci przeciwnej. Wystarczająco długie (by osiągnąć sukces) podtrzymanie zainteresowania wymaga udowodnienia zainteresowania owymi filozoficznymi zagadnieniami poprzez legitymowanie się jako taką znajomością w temacie filozofii właśnie. Tak rozumiana 'potrzeba filozofii’ jest odwrotnie proporcjonalna do fizycznej atrakcyjności przykładowego informatyka i być może odwrotnie proporcjonalna do jego majętności (zależnej od sukcesu zawodowego). Oto element praktycznego 'algorytmu’ działania dla sukcesu informatyka dzięki filozofii.
Uwagi p. km – choć mogą się wydać studentom nieco ezoteryczne i zbyt filozoficznie zaawansowane – stanowią dobrą ilustrację faktu, że SĄ INŻYNIEROWIE (z kontekstu wnioskuję, że km jest inżynierem), którzy odczuwają potrzebę filozoficznych dywagacji. I mimo wszystko cenią (mimo słów o „tresurze”) swoje inżynierskie doświadczenie.
Ze swojej strony zaproponuję nieco inną argumentację – związaną ściśle z tytułem blogu, w którym wybija się na pierwszy plan fraza „światopogląd informatyczny”.
Otóż moim zdaniem każdy człowiek odczuwa naturalną potrzebę zbudowania jakiegoś ŚWIATOPOGLĄDU, który byłby wyrazem jego świadomego namysłu nad światem i miejscem człowieka w świecie.
Światopogląd taki to nie musi być od razu jakaś wielka filozofia – ale mimo wszystko buduje się go formułując pytania filozoficzne. Co jest dla mnie dobre, a co złe? Co jest dobre dla człowieka (w ogóle)? Czym człowiek odróżnia się od innych stworzeń, a także od swoich wytworów (w tym maszyn)? Czy w świecie istnieje tylko materia (co to jest?), czy może jeszcze coś innego? Czym jest nauka i wiedza? Czy budowanie wiedzy może się obyć bez uczuć i emocji? W jakim zakresie i w jaki sposób w poszerzaniu wiedzy mogą nam pomóc maszyny i algorytmy? Czy ludzka wiedza ma jakieś nieprzekraczalne granice?
Oto próbki PYTAŃ – które możemy rozjaśniać (a w wyjątkowych sytuacjach rozstrzygać) również z pomocą filozofów. A nawet, gdy z ich pomocy nie korzystamy, to rozpatrując takie pytania na serio stajemy się filozofami.
Tak więc, nawiązując do metafory p. MB: tak jak wilki nie znają się na gwiazdach, a mimo tu wyją do ciała niebieskiego czyli księżyca – tak my, nawet nie znając się na filozofii, zbliżamy się do niej budując swój światopogląd.
Potrzeby światopoglądowe różnych ludzi bywają różne. Zależy to, rzecz jasna, od ich inteligencji, wykształcenia i aspiracji. (Być może także od ilości wolnego czasu – którą nasza, nastawiona na zawodową wydajność, kultura coraz bardziej uszczupla).
Wydaje mi się, że studenci nauk ścisłych mają te potrzeby dość duże. Wydaje mi się nadto, że przynamniej część z owych potrzeb – zwłaszcza w okresie studiów – koncentruje się wokół NAUKI: jej istoty, struktury, celu, skuteczności w objaśnianiu świata itd…
Prawdopodobnie dla studentów informatyki najbardziej interesujące są pojęcia informatyczne właśnie (takie jak algorytm, informacja, obliczalność czy nieobliczalność) oraz matematyczne (jak na przykład dowód i liczba). Wmyślając się w te pojęcia, uprawiamy swoja małą filozofię. Stąd też – moim zdaniem – może płynąć potrzeba zapoznania się z filozoficznymi aspektami tych pojęć.
I jeszcze jedno. Światopoglądowa potrzeba zrozumienia pewnych naukowych pojęć jest tym większa, im bardziej dana nauka jest nowatorska, im bardziej penetruje pewne nowe sfery rzeczywistości. Ponieważ tych sfer nie rozumiemy jeszcze dość dobrze (bo dopiero je odkrywamy), mamy naturalną potrzebę wmyślania się w pojęcia, które temu rozumieniu mają służyć.
No właśnie. Tu moim zdaniem tkwi sedno.
INFORMATYKA jest niewątpliwie nauką nową. Odkrywa i precyzyjnie opisuje nieznaną wcześniej (lub znaną bardzo mgliście) sferę rzeczywistości – to znaczy sferę informacji, która jest jakby trzecim, obok materii i energii, rodzajem bytu. Informatyka wydała z siebie wynalazki „zmieniające na naszych oczach oblicze ziemi” – to znaczy: komputery i ich sieci). Informatyka ukazała całą moc algorytmizacji – o której niekiedy, w minionych wiekach, wyrażano się dość pogardliwie. Informatyka wreszcie zmusiła nas do postawienia na nowo pytania o możliwość stworzenia sztucznych istot, które myślałyby podobnie do nas lub myślałyby inaczej, lecz równie skutecznie.
Proszę Państwa, to wszystko są rzeczy (w skali historycznej) NOWE i warte filozoficznego namysłu.
Nie bójmy się zatem o nich dyskutować.
Wypowiedź Pana bądź Pani km przypomniała mi moje wyobrażenie o filozofii jeszcze z przed kilku lat. Pomijając to, że prawdopodobnie było to dokładne omówienie postawionego wyżej problemu, mój mózg nie pozwolił mi na przeczytanie więcej niż 3 akapitów. Na szczęście nasze spotkanie na blogu jest „kawiarnianą rozmówką”, a myszka posiada scrolla. Dlatego cieszę się bardzo mogąc uczestniczyć w dyskusji na interesujący mnie temat bez konieczności wypowiadania się w sposób, który „rozmówkę” czyni dość nienaturalną.
Zastanawiając się nad istotą i celem informatyki przyszło mi na myśl hasła: prostota i wygoda. Człowiek będąc z natury istotą leniwą zawsze dąży do tego, by pewne zadania wykonywały się z jego minimalnym wysiłkiem. Obserwując współczesny świat łatwo dostrzeżemy, że informatyka jest jednym z fundamentów dających nam możliwość odpoczynku i jedynie przyglądania się jak coś wykonuje się za nas. Oczywiście należy pamiętać o ogromnym wysiłku, który włożyli ludzie tworzący dzisiejsze informatyczne udogodnienia. Jak również warto zauważyć, że my sami już pracujemy wytrwale nad tym, by nasze dzieci mogły cieszyć się kolejnymi zdobyczami świata informatyki.
Więc może się wydawać, że informatyka jest nauką czysto użyteczną. Kiedyś spotkałem się z określeniem, że informatka to jedyna gałąź matematyki, która powinna cokolwiek interesować zwykłego człowieka. I może się wydawać, że przytoczone wyżej hasła wpisują mnie w ten kanon rozumowania. Jednakże, wystarczy się dobrze przyjrzeć na czym tak naprawdę zależy informatyce. Otóż dąży się do tego, by prostymi algorytmami rozwiązać skomplikowane zadania. Ciągłe ulepszenia nie służą zaciemnianiu kodu ani rozbudowywaniu go w nieskończoność. Staramy się eliminować utrudnienia i dążymy by nasz algorytm rósł w przód a nie w szerz. Niestety obecne narzędzia działania nakładają na nas pewne ograniczenia. Dlatego, aby nie popaść w obłęd stawiania sobie coraz trudniejszych zadań algorytmicznych wiedząc o istniejących ograniczeniach może warto złamać reguły i spróbować czegoś o czym nikt wcześniej nawet nie pomyślał. Wiedząc, że podążamy za hasłem prostoty i wygody możemy spróbować odnaleźć pewne powiązania w światach być może odległych od informatycznego. I w tym miejscu swoją pomocną dłoń oferuje nam filozofia. Warto jednak wcześniej zastanowić się, czy potrzebujemy filozofii opartej na pewnych skomplikowanych pojęciach i dużym poziomie zagmatwania czy tego co moim zdaniem stanowi esencje filozofii: postawienie sobie prostego pytania, cofnięcie się o jeden poziom w głąb i objęcie całości rozważań jednym trafnym pytaniem, na które odpowiedź może kryć się zupełnie gdzie indziej niż przez cały czas myśleliśmy.
Z pewnością będziemy błądzić i nie raz stwierdzimy, że to jest „bez sensu”. Jednak nie należy się szybko poddawać mając na uwadze, że: „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to coś robi”.
Wysuwając hasło „wygody”, p. Arkady miał na myśli różnego rodzaju praktyczne udogodnienia, które mogą zaoferować ludziom sterowane algorytmicznie automaty (np. wyręczając ludzi w różnych ciężkich i nudnych pracach).
Z punktu widzenia nauki (naukowej praktyki) równie ważna funkcja algorytmów polega na umożliwianiu przez nie dostępu do nowej wiedzy. Funkcja ta przejawia się na dwóch poziomach. Po pierwsze, każdy algorytm – będąc schematycznym opisem metody rozwiązywania problemów określonego typu – pozwala skutecznie rozwiązywać nowe (a w danej chwili ważne) szczególne przypadki tych problemów. Po drugie jednak, dzięki dobrze dobranym zestawom algorytmów ludzie mogą uzyskać dostęp do nowych obszarów wiedzy (jeszcze nie odkrytych lub jeszcze nie „spenetrowanych”).
Ilustracją tej drugiej funkcji jest historia nauki, w szczególności matematyki. Przypomnijmy sobie jak kolosalny postęp dokonał się w algebrze, gdy wprowadzono notację dziesiętną (zamiast skrajnie algorytmicznie niewydolnej notacji rzymskiej); a także, jak wielki skok nastąpił w fizyce (również samej matematyce), gdy opracowano rachunek różniczkowo-całkowy (rachunek to inna jakby, bardziej matematyczna, nazwa właściwego danej dziedzinie zbioru algorytmów).
W posługiwaniu się algorytmami tkwi oczywiście pewne niebezpieczeństwo. Umysł działający algorytmicznie, czyli realizujący bezrefleksyjnie pewne schematyczne reguły (np. całkowe), staje się często odtwórczy i łatwo może popaść w nawyk chadzania wyłącznie utartymi ścieżkami.
Wydaje mi się jednak, że nie ma tu wielkiego zmartwienia. Algorytm bowiem bardziej uwalnia umysł od konieczności ponownego zajmowania się kwestiami juz rozstrzygniętymi (problemami już rozwiązanymi) niż zabija twórczą inwencję. Ten, kto ma być twórczy, twórczym pozostanie; dzięki algorytmom zaś zyska dostęp no nowych pytań i nowych problemów.
Tyle na gorąco – tytułem aprobującego komentarza do uwag p. Arkadego, poczynionego z pewną filozoficzną intencją zwrócenia uwagi na szerszy aspekt algorytmizacji niż tylko praktyczny.
Moim zdaniem bowiem filozofia m.in. po to jest potrzebna informatykom, by zwracać uwagę na takie właśnie szersze aspekty informatycznych pojęć.
Być może jednak niektórych informatyków takie uogólnienia (szersze aspekty, zastosowanią w teori wiedzy itp.) bardziej irytują niż ciekawią.
Proszę śmiało zabierać głos.
Temat: „Czy informatykom jest potrzebna filozofia?” jest IMHO (moim skromnym zdaniem) fragmentem większej całości: „czy informatyce jest potrzebna filozofia i dlaczego JEST?”
Filozofia informatyków dotyczy zwłaszcza etyki, kodeksu, honoru i odpowiada na pytanie:
czy informatykom wszystko wolno (wolna amerykanka), zwłaszcza gdy tworzone programy dotyczą niszczenia, a nie budowania (np. wirusy komputerowe, kradzież danych, oszustwa bankowe, kłamstwa medialne, rozpowszechnianie materiałów zabronionych sprzecznych z prawem np. pedofilie, faszyzm, bezczeszczenie symboli religijnych itp.)
Filozofia informatyki dotyczy w głównej mierze komercji – wiadomości za pieniądze – „chcesz wiedzieć, mieć możliwość, mieć dostęp itp. – TO ZAPŁAĆ”
Dokonuje się więc podziału na lepszych (bogatych) i gorszych (biednych), których nie stać na zapłacenie, a więc polityka „dziel i rządź”. Przeciwwagą są technologie otwartego oprogramowania (Open Source), systemy i programy darmowe, wyszukiwarki i banki danych powszechnego dostępu.
Filozofia informatyki to także zgodność z prawem państwowym i międzynarodowym,
lokalizacje komputerów, podglądanie treści przesyłanych pomiędzy komputerami.
Świat za sprawą Internetu staje się informatyczny, a ewolucja informatyki rozgrywa się jak zawsze w historii ludzkości na rozdzieleniu pomiędzy interesem własnym, a interesem ogółu.
Kto rządzi informacją/dezinformacją – to rządzi Światem.
'Złoty środek’ to takie ramy (filozofia) narzucone informatyce, aby interes jednostki (twórcy programu) nie był sprzeczny z interesem odbiorców „wilk syty i owca cała”.
Można by tu zastosować zasadę Hipokratesa ( 460 – 370 p.n.e.):
primum non nocere – po pierwsze nie szkodzić,
lecz z ludźmi już tak jest, że są jednostki, które robią na złość, a żeby temu zapobiec potrzebna jest filozofia wyższego rzędu profilaktycznie uniemożliwiająca działania niepożądane.
۞
Powyższym komentarzem p. Robakks wprowadził do naszej rozmowy nowy, niezwykle ważny, wątek – który, mam nadzieję, pobudzi innych do dyskusji.
Otóż zgodnie z jego sugestią, filozofia byłaby dla informatyków ważna nie tylko dlatego, że pozwalałaby im lepiej zrozumieć sens używanych pojęć czy też uświadomić sobie ich głębsze ogólnonaukowe podłoże, ale przede wszystkim dlatego, że mogłaby dostarczyć informatykom czegoś w rodzaju kodeksu etycznego.
Mówić krótko: informatykom byłaby potrzebna nie tylko filozofia nauki, ale także etyka (będąca działem filozofii).
Pan Robakks zaproponował zasadę pierwszą informatycznej etyki „Po pierwsze, nie szkodzić”.
A jakie byłyby inne?
Jakich norm powinien przestrzegać informatyk tworzący, doskonalący i/lub wdrażający nowe informatyczne rozwiązania (programistyczne lub sprzętowe)?
Kodeks etyczny w każdym zawodzie jest potrzebny, np.: w kodeksie lekarskim jest zdanie- „Powołaniem lekarza jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego.”. Kodeks taki wyznacza granicę obszaru, w którym człowiek może działać nie szkodzą przy tym innym.
Przytoczona przez Pana Robakksa zasada- „po pierwsze nie szkodzić”, jest bardzo uniwersalna, można wręcz powiedzieć, że dotyczy każdego człowieka, nie tylko informatyków. Ja bym jednak rozwinął to i bardziej uszczegółowił- „nie twórz czegoś co zaszkodzi drugiemu”. Dlaczego akurat tak? Przede wszystkim informatyka, to tworzenie czegoś z niczego, wymyślanie algorytmów, które odzwierciedlają rzeczywistość lub nadają jej nowy kształt. I tutaj już wchodzimy na „grunt” filozofii- gdzie są te granice kształtowania rzeczywistości i jakich norm powinien przestrzegać zasad informatyk tworząc ją?
Przede wszystkim właśnie nie tworzyć czegoś, co zaszkodzi drugiemu człowiekowi. Informatyk nie powinien tworzyć wirusów, które wykradają poufne dane, przez co ktoś może stracić swoje marzenia. Dodatkowo powinien stale się doskonalić, nie spoczywać na laurach, bo kto stoi w miejscu, ten się cofa.
Czy informatykom jest potrzebna filozofia? Osobiście uważam, że nie jest ona niezbędna. Jak sam Pan napisałem w tekście „Informatyka i filozofia”, informatyka jest nauką ścisłą. Praktycznie każdy informatyk świetnie poradzi sobie w większości badanych dziedzin bez podstaw filozoficznych.
Koniecznie trzeba jednak zaznaczyć, że filozofia zdecydowanie jest przydatna i potrzebna. Szczególnie w niektórych opisywanych dziedzinach, takich jak właśnie sztuczna inteligencja. Wyniki badań filozoficznych mogą zdecydowanie pomóc w stworzeniu takiego tworu.
Bardzo ciekawe jest zagadnienie obliczalności problemów przez maszyny i ludzi. Moje osobiste stanowisko w tej kwestii jest dosyć proste – mózg ludzki, jakkolwiek niesamowicie skomplikowany i niezbadany nadal jest jedynie biologiczną maszyną. Przy odpowiedniej ilości mocy obliczeniowej bylibyśmy zapewne w stanie stworzyć pełną symulację każdego atomu wchodzącego w jego skład, a tym samym odtworzyć jego działanie. Tym samym nie jest on w stanie rozwiązywać problemów nieobliczalnych, a swoje unikalne umiejętności (np. przy znajdowaniu rozwiązań bardzo trudnych problemów, takich jak rozpoznawanie wzorców czy wyszukiwanie ścieżki) zawdzięcza odpowiednim strukturom kształtującym się przez wiele pokoleń na drodze ewolucji.
Moim zdaniem również filozofia nie jest potrzebna informatykowi do życia zawodowego, za racji swojej czysto teoretycznej natury. W końcu większość informatyków uczy się przez czyste doświadczanie nowych rzeczy, a nie przez czytanie książek teoretycznych i rozważaniu podstaw danej na przykład technologii.
Jednakże po pierwsze na pewno nie zaszkodzi poznać podstawy dziedzin życia, w których na co dzień się obracamy, a po drugie własne przemyślenia i dyskusje z pozostałymi mogą prowadzić do bardzo cennych doświadczeń. Przede wszystkim pozwala na otwarcie się na poglądy innych, a także poddanie w wątpliwość niektórych własnych modeli. Jest to bardzo korzystne dla rozwoju każdego człowieka, także informatyka.
Jest również kwestia tematów informatycznych i matematycznych w filozofii, które mogą być bardzo przydatne informatykowi o zapędach teoretycznych, np z dziedzin sztucznej inteligencji. Filozofia w takich ramach pozwala zbudować podstawy systemu, który ma być np inteligenty, lub wykazywać zdolności poznawcze. Także podsumowując: nie trzeba, ale warto poznać filozofię.
Uważam, że filozofia jest informatykom bardzo potrzebna, zwłaszcza, jeśli chodzi o kwestie etyczne. W dzisiejszych czasach, kiedy następuje dosyć duża automatyzacja, komputery zaczynają zastępować ludzi i są nieraz zmuszone do podejmowania ważnych decyzji. Weźmy na przykład pod uwagę samochody, które nie wymagają udziału kierowcy w celu pokonania wyznaczonej trasy. Nie jesteśmy w stanie napisać algorytmu przewidującego każdą sytuację, która może się zdarzyć na drodze. Człowiek w takich chwilach kieruje się instynktem, którego maszyny nie posiadają. Co się stanie, jeśli samochód będzie musiał wybrać pomiędzy przejechaniem osoby idącej po chodniku, a zderzeniem czołowym z innym samochodem na drodze? Czy programista ma prawo ocenić, czyje życie jest więcej warte?
Inną istotną kwestią jest ogromny wzrost znaczenia Internetu, który jest teraz obecny chyba w każdym aspekcie naszego życia. Wiele serwisów przechowuje prywatne informacje na temat swoich użytkowników. Musimy się w tym momencie zastanowić, gdzie leży nieprzekraczalna granica wglądu w czyjąś prywatność? Dla przykładu – czy mamy prawo przeszukiwać wiadomości na Facebooku w celu zapobiegania atakom terrorystycznym, czy może jest to naruszenie przestrzeni osobistej użytkowników tego serwisu? Informatycy każdego dnia zmagają się z równie trudnymi wyborami. Jestem przekonana, że większa wiedza filozoficzna i etyczna pozwala na przynajmniej częściowe rozwiązanie takich problemów.