Obowiązywalność norm prawnych
a obliczalność życia społecznego

§1. Pokaźna monografia Anny Brożek ” —  zwana dalej Książką,  opatrzona tytułem „Teoria imperatywów i jej zastosowania” (Copernicus Center, Kraków 2012),  stanowi obiecujący wkład zarówno do  filozofii prawa,  jak i do filozofii politycznej.  Wprawdzie nie ma w niej  miejsc  wyrażających  taką intencję, ale obiektywna logika utworzonego w niej systemu pojęć pozwala na tego rodzaju aplikacje,  nawet jeśli nie mieszczą się one w pierwotnym autorskim  zamyśle.

Istotne dla tych zastosowań  jest ukształtowanie  pojęcia, które trafnie generalizuje przedmiot  logiki deontycznej.  Jest to pojęcie preskrypcji obejmujące normy oraz rozkazy,  i ewentualnie inne rodzaje wypowiedzi;  w kontekście obecnych rozważań najważniejsze są  te dwa rodzaje.  Jest to dobra podstawa do zintegrowania dwóch odmian logiki deontycznej uprawianych dotąd osobno, to jest, logiki rozkazów (Nicholas Rescher i inni) oraz logiki norm  ( G.H. von Wright ,  Jerzy Kalinowski i inni). Mają  one istotną cechę wspólną. Tę mianowicie, że własnością wyróżnioną  czyli  taką, która na mocy operacji konsekwencji dziedziczy się z aksjomatów na pozostałe tezy,  jest w jednej i w drugiej  obowiązywalność (w logice klasycznej – prawdziwość; w angielskim jedna i druga bywa oddawana terminem „validity”).

Taka integracja miałaby walor tego rodzaju, że  obowiązywalność rozkazów w naturalny sposób  byłaby pochodną obowiązywalności norm.  Dogodnie jest  mieć  w systemie reguły wywodzenia rozkazów z norm;  wtedy obowiązywalność normy zawartej w ustawie przechodzi na obowiązywalność wydawanych na jej podstawie poleceń.  Daje taką szansę teoria preskrypcji,  obejmując oba typy wypowiedzi z racji cechy obowiązywalności,  pomimo ich odmienności gramatycznej (operatory modalne w logice norm,  tryb rozkazujący w logice rozkazów).

Ma też zastosowanie, zarówno  w teorii w teorii prawa jak i  w filozofii politycznej,  druga idea Książki: mianowicie, powiązanie preskrypcji z pewnym typem autorytetu, który się w niej określa (za I.M.Bocheńskim)  jako autorytet deontyczny.  Znajdujemy to powiązanie na wstępie rozdziału „Logika preskrypcji” (s.194) , gdzie wymienia się dwa warunki obowiązywalności (czyli bycia wiążącą) preskrypcji.  Obok wykonalności  wymieniony jest warunek, żeby  nadawca (adresant) preskrypcji był dla odbiorcy (adresata) autorytetem deontycznym.

Pojęcie autorytetu bywa wymieniane wśród kategorii  logiki deontycznej także przez innych autorów, ale Książka dostarcza takiej jego analizy, która  naprowadza na kierunek dalszych w tej materii dociekań. Jest w niej jednak pewna luka, która w dalszych dociekaniach przyjdzie wypełnić, mianowicie pomija się fakt, że obowiązywalność rozkazu, jak i normy,  stwarza po stronie jej adresata stan  powinności.  Jest to dla filozofii prawa wyzwanie teoretyczne, trzeba bowiem tak zdefiniować obowiązywalność, żeby  z treści tego pojęcia wynikała czyjaś powinność. Celem dalszych rozważań jest uczynienie kroku w tym kierunku,  na który naprowadza, jako pierwszy impuls, przymiotnik „deontyczny”.

§2. Aksjologiczne  ujęcie autorytetu deontycznego jako władzy mającej  atrybut legitymizacji. Termin „autorytet deontyczny” stosowany  jest w Książce w sensie I.M.Bocheńskiego,  o czym mówię szerzej w innym tekście (§ ). Jest to sens raczej psychologiczny niż ten, który ma się na uwadze,  mówiąc o cesze  obowiązywalności.  Bocheński rozpatruje dwa możliwe motywy wykonywania poleceń autorytetu nazywanego przezeń deontycznym.  Jednym jest (1) zgodność celów między nadawcą i odbiorcą preskrypcji (tj.  rozkazu lub normy),  a innym (1) obawa odbiorcy przed szkodą, którą jest w stanie sprawić mi ktoś,  kogo  nie posłucham.   W Książce dodaje się jeszcze  (3) motyw zaufania.  W takim psychologicznym ujęciu nie do końca wiadomo,  czemu się tu stosuje przydawkę „deontyczny”, co znaczy powinnościowy. Da się  bowiem  dla każdej z tych relacji wskazać przypadki (oznaczmy je gwiazdką),  w których powinność nie wchodzi w grę.  (1*) Gdy spełniam czyjeś życzenie, bo mu  życzę tak dobrze, jak on sam sobie,  to mamy wspólnotę celu, ale nie ma po mojej stronie stronie  powinności.  (2*) Gdy spełniam polecenie rabusia grożącego mi nożem, to też nie z  poczucia powinności.  (3*) Gdy spełniam prośbę „pożycz mi pieniądze”, bo ufam, że proszący je zwróci,  nie czynię tego przecież  z obowiązku.

Jak widać,  takie określenie autorytetu nie jest w stosunku do języka potocznego definicją sprawozdawczą, lecz regulującą, przy czym regulacja idzie w kierunku psychologicznym, nie zaś aksjologicznym. A że właśnie ten drugi jest zgodny z potoczną polszczyzną,  świadczą takie konteksty, jak np. ubolewanie, że brak dziś w Europie  autorytetów politycznych tej klasy,  co Adenauer czy de Gaulle. To znaczy, kierujących się racją stanu, nie zaś prywatą, a przy tym dalekowzrocznych i energicznych.  Zważmy, jak wielki jest w tych określeniach ładunek aksjologiczny,  podczas gdy nie bierze go pod uwagę  definicyjna regulacja Bocheńskiego.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *