Przyjmując za dobrą monetę, że niektórzy uczestnicy MiNI-spotkań już się dyskusyjnie uaktywnili, poddaję pod dyskusję kilka zagadnień, o których porozmawiamy na najbliższym spotkaniu. Niezależnie od tego będzie można (i wcześniej, i później) zabierać głos w blogu, to znaczy komentować niniejszy wpis.
Oto i zagadnienia:
(1) Czy w ogóle, a jeśli tak, to w jakim zakresie, filozofia może być pożyteczna dla nauk szczegółowych?
[Dyskusja nad tym tematem już się toczy w blogu, pod wpisem „O przydatności filozofii”]
(2) Czy maszyny informatyczne są i będą li tylko narzędziami ludzi, czy też mogą stać się w przyszłości maszynami autonomicznymi?
[Krótka dyskusja na ten temat, osadzona w szerszym kontekście historii komputerów, odbyła się na wykładzie 2]
(3) Czy ma sens rozpatrywanie hipotezy (choćby roboczej), że umysł działa algorytmicznie?
[Dyskusja będzie nawiązywać do treści ostatniego wykładu]
(4) Jakie związki zachodzą między następującą trójką pojęć: informacje, dane, liczby?
A także: w jakim sensie działanie komputera redukuje się do obliczeń?
[Dyskusja zostanie poprzedzona omówieniem slajdów, które „wypadły” z ostatniego wykładu].
Na stronie MiNI-spotkań (zakładka „Filozofia informatyki”), w dziale Miniatur filozoficzno-informatycznych, umieściłem nowy tekst p.t. „O pojęciu informacji”, który może być pomocny w dyskusji.
Mam nadzieję na ciekawą wymianę myśli — Paweł Stacewicz.
W formie komentarza do własnego wpisu anonsującego dyskusję postanowiłem podzielić się z Państwem wrażeniami z tejże dyskusji (dla niewtajemniczonych lub nieobecnych: odbyła się ona 21.03 w sali wykładowej).
Otóż: delikatnie mówiąc, dyskusja „rozlazła się”.
Zamiast dyskusji mieliśmy luźną wymianę poglądów na tematy nurtujące poszczególnych rozmówców, nie zawsze jednak związane z zagadnieniami, które dałem do przemyślenia. Stało się tak m.in. za moją sprawą – byłem zwyczajnie zbyt mało zdecydowany.
Być może jednak nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo: (1) niektórzy nabrali śmiałości w swobodnym wypowiadaniu się na zajęciach, (2) a ja poznałem „filozoficzne” poglądy niektórych (np. ujawnił się co najmniej jeden wątpiący sceptyk i co najmniej jeden indeterminista).
Niezależnie od tych moich – trochę negatywnych, a trochę negatywnych – wrażeń, dwie sprawy chciałbym poruszyć osobno.
Po pierwsze, część wypowiedzi była o tyle „bezproduktywna”, że dotyczyła kwestii zupełnie podstawowej, tj. samego statusu filozofii: czym się zajmuje, jakie pytania podejmuje, jak się ma do nauk szczegółowych itp. „Bezproduktywność” ich polegała na tym, że sprawy te wyjaśniłem szczegółowo i raczej przystępnie w tekście „Filozofia i jej historia wobec nauk szczegółowych”. Wszystkich zainteresowanych odsyłam zatem do tego tekstu – trzeba kliknąć przycisk „Filozofia informatyki” na poziomej belce blogu, po czym kliknąć odpowiedni link w dziale II.
Po drugie, padło w trakcie dyskusji dość „dramatyczne” pytanie o to, czy (cytuję, jak pamiętam) „filozofom udało się kiedykolwiek stworzyć coś tak wartościowego jak naukowcom czystej wody, np. matematykom lub fizykom?”. Ten, kto je zadał, powątpiewał zapewne w sens uprawiania filozofii.
Ponieważ nie odniosłem się do tego pytania zbyt przekonująco, odpowiem teraz. Na dwa sposoby.
Otóż, po pierwsze, trzeba mieć na uwadze, że filozof działa na nieco innym poziomie niż naukowiec. Nie dowodzi twierdzeń, nie opracowuje ścisłych modeli zjawisk (itp.), lecz wskazuje co najwyżej pewne obiecujące kierunki badań lub formułuje mgliście pewne domysły, które mogą stać się punktem wyjścia do ścisłych rozważań. Gdy te ścisłe rozważania dojdą do skutku, możemy śmiało powiedzieć, że filozofia przeobraziła się w naukę czystej wody. Co ciekawe, ów proces przednaukowego filozofowania oraz naukowego już uściślania zachodzi często w umyśle jednej osoby (choć nie zawsze musi tak być). Na przykład, zanim Jan Łukasiewicz (słynny logik i filozof polski 1-ej połowy XX wieku) stworzył formalne, a więc matematycznie dopracowane, systemy logik wielowartościowych, snuł dość luźne rozważania o tym, jaki sens może mieć trzecia wartość logiczna czy też nieskończona liczba wartości logicznych (przypomnijmy, że w logice klasycznej mamy dwie wartości, oznaczające prawdę i fałsz).
Po drugie, wartość nauki polega nie na tym, że dąży się w niej do twierdzeń i teorii niepodważalnych (powiedzielibyśmy: bezwzględnie pewnych) , lecz zupełnie przeciwnie, dąży się do nieustannego podważania twierdzeń i teorii przyjmowanych na próbę. (Wyjątek stanowi, być może, matematyka; ale to temat osobny, ze względu na specyficzny status matematyki jako nauki rozwijającej w sposób niezawodny treść przyjmowanych apriorycznie aksjomatów i definicji). Za naczelne kryterium naukowości twierdzeń (empirycznych) trzeba uznać zatem ich falsyfikowalność, tj. podatność na odrzucenie. Co bardzo ważne, fakty te (znane zresztą z historii różnych nauk) uświadomił naukowcom w całej pełni XX-wieczny filozof nauki, Karl Popper. W ten sposób zaś, działając jakby z zewnątrz, wniósł do samej nauki coś wartościowego.
W świetle powyższego objaśnienia ujawnia się jeszcze jedna kwestia. Skoro istotą nauk szczegółowych jest nieustanne ścieranie się konkurujących ze sobą teorii, to słabnie antyfilozoficzny argument piętnujący typową dla filozofii niezgodę stanowisk, argumentów i całych systemów. Niezgoda ta stanowi bowiem dodatkowy jakby bodziec dla rozwoju nauk.
Tak się przedstawiają moje wrazenia z dyskusji i niezbędne dopowiedzenia.
Jeśli ktoś inny chciałby się podzielić swoimi — ZACHĘCAM…