Konstansy prawa naturalnego
a historyczna zmienność warunków społecznych

Kontynuuję rozważania o prawie naturalnym, nawiązując do wczorajszego w tej materii wpisu.

§1. Zająłem się tym tematem, poniechawszy na chwilę dociekań z zakresu światopoglądu informatycznego, ponieważ widzę w tym potrzebę natury obywatelskiej. Nastał w naszym kraju czas, gdy wpływowe grupy opiniotwórcze prowadzą ofensywę na rzecz uwzględniania norm prawa naturalnego w stanowieniu prawa państwowego. Jest to postulat głęboko słuszny, ale zarazem niebezpieczny, gdy głosiciele takich postulatów nie mają tych zagadnień dobrze w głowie poukładanych.  Jeśliby uznało się np.  za normę prawa natury, że mąż jest zwierzchnikiem żony, bo tak było od wieków, a przy tym tak głosił Arystoteles (od którego idea prawa naturalnego się wywodzi), to byłaby zasadna np. ustawa zabraniająca kobiecie robienia prawa jazdy  bez zgody męża. Nie jest to przykład fikcyjny, skoro  prawa niektórych państw islamskich są  stanowione w tym duchu, a przesłanką  wziętą rzekomo z prawa naturalnego jest mniejsza zdolność kobiety do podejmowania decyzji (jak głosił Arystoteles,  wychodząc z ówczesnych poglądów biologicznych).

Remedium przeciw takim nonsensom jest proponowane przez Tomasza z Akwinu rozróżnienie (odnotowane w poprzednim wpisie) między normami prawa natury, które są absolutnie  uniwersalne  oraz normami, które się dostosowuje do zmiennych historycznie warunków czasu i miejsca.  Te pierwsze nazwę konstansami  prawa naturalnego.

Drugie ze wspomnianych są to normy wtórne logicznie względem konstansów. To znaczy,  konstansy są ich przesłankami, ale nie jedynymi, podczas gdy drugi zestaw przesłanek tworzą sądy o treści historycznej, dotyczące warunków społecznych określonego czasu. Tak widział  strukturę systemu norm Tomasz z Akwinu,  wychodząc z koncepcji metodologicznych,  które wykłada na początku swego opus magnum –“Summa Theologica”.

Weźmy za przykład konstansu to, że w  grupie społecznej — na odpowiednio wysokim poziomie złożoności — konieczna jest władza,  której należy się podporządkować. Aby jednak dokonać racjonalnego wyboru formy władzy, trzeba mieć na uwadze warunki czasu i miejsca. Te w pewnych czasach przemawiały za ustrojem monarchicznym, w innych za republikańskim. Przykład z monarchią jest pouczający, bo przez długi czas niektóre doktryny kościelne zawierały tezę,  że tylko władza monarchiczna jest po wsze czasy wymogiem prawa naturalnego. Mamy tu więc przypadek pomylenia konstansu z normą wtórną.

§2. Odpowiedzialne przeto argumentowania z prawa naturalnego wymaga ustalenia listy konstansów.  Gdy powstanie  spór, czy jakiś projekt ustawy jest zgodny z prawem natury, niech strony przedstawią każda swoją listę konstansów. Może się czasem okazać, że te listy są zgodne, a spór się bierze z odmiennych diagnoz społecznych, które wespół z konstansami służą do wyprowadzania norm wtórnych.  Wtedy zyskujemy mocniejszy grunt pod nogami, bo o takich diagnozach można dyskutować na gruncie empirycznym, gdy się dokona stosownej operacjonalizacji pojęć.

Żeby dać bodaj cząstkowe wyjaśnienie pojęcia konstansów,  przedstawiam tu ich kilka na prawach przykładu, nie dążąc do kompletności.

A.  Jest dla człowieka naturalna  (w sensie należenia do prawa natury) skłonność do działania w sposób rozumny (ad agendam secundum rationem — Tomasz a Akwinu, S.Th. 1-a II-ae,  q.94,  a.4) — B.  Czyń innym to, co chcesz,  żeby tobie czynili, a nie czyń czego, czego byś nie chciał, by czyniono Tobie (ibidem: maksyma ewangeliczna zaliczona do konstansów  przez Tomasza).  — C.  Postępuj  zgodnie z własnym sumieniem, pomimo świadomości,  że może być ono błędne,  dopóki błędu w nim nie dostrzegasz (także teza Tomasza). — D.  Postępuj według takich norm, co do których uważasz, że powinny być prawem powszechnym (Immanuel Kant).  — E.  Gdy trzeba wybierać między opcjami,  z których  wszystkie są złe moralnie, nie zwalniaj się od dokonania wyboru, lecz  wybieraj najmniejsze zło (ten  punkt dodaję od siebie, bez powoływania się na klasyków, będąc gotów bronić go w dyskusji).

§3.  Sięgając po przykłady do kwestii ról społecznych płci,  załóżmy, że jest konstansem, iż funkcje publiczne powinni sprawować ludzie odpowiednio do tego uzdolnieni.  Żeby dostać wniosek — jako normę wtórną prawa naturalnego — że takich funkcji nie powinny sprawować  kobiety,  trzeba obronić przesłankę,  że są one do tego mniej uzdolnione (tak można by argumentować przeciw ustawie o parytecie dla kobiet w kandydowaniu do parlamentu etc).  Następnym krokiem powinna być operacjonalizacja pojęcia “być zdolnym do funkcji publicznych”, a wreszcie przedstawienie dowodów empirycznych (np. ze skanowania mózgu,  o ile technika skanowania osiągnie odpowiedni poziom diagnostyczności).

Biorąc przykład bardziej emocjonujący,  czy liczba płci jest większa od dwóch, trzeba się zdecydować, ile będziemy w argumentacji czerpać z biologii,  tj. z  generalizacji zoologicznych, a  ile z doświadczenia historycznego (np. starożytnych Aten) itd.  Biologia może być ryzykowna dla antypluralistów, bo mrówki i pszczoły mają po trzy płcie, związane ze  strukturą społeczną.  Doświadczenie zaś  historyczno powinno dostarczyć materiału do korelacji cech,  np. na ile homoseksualność mężczyzn koreluje się ze zniewieściałością, albo z osłabieniem potencji intelektualnej.

Na koniec, temat szczególnie trudny poznawczo, ale raczej nie do uniknięcia: jakie zmiany w układzie relacji między płciami może przynieść zawrotny postęp w technikach biologicznych i informatycznych? Np. jeśli prawdą jest pogląd o mózgowym uwarunkowaniu  różnic między zdolnościami mężczyzn i kobiet, może to przestać być aktualne po upowszechnieniu się nanotechnologii z jej nieograniczonymi możliwościami ulepszania organizmów,  a więc wyrównywania braków, także w sferze neuronowej. Rozumiem, że wielu ludzi (w tym i ja sam) woli nie myśleć o takim ,,Nowym Wspaniałym Świecie”,  bo byłoby bardzo trudno w nim się nie pogubić, ale chowanie głowy w piasek  niczego nie zmieni. A jeśli ktoś ma obowiązek o tym myśleć, to filozofowie, teologowie (jak daleko wolno posuwać się człowiekowi w przekształcaniu przyrody?), a także politycy, jeśli mają horyzont dalekowzrocznych mężów stanu.

Jak widać z tych paru przykładów, specjaliści od “Gender Studies” powinni mieć pełne ręce pracy nad ważnymi i trudnymi tematami, które wymagają biegłości w paru niełatwych dyscyplinach, jak biologia, historia idei i obyczajów, czy — niosąca przełom technologiczny i społeczny — informatyka.  Ile z tego się dzieje w różnych na  świecie ośrodkach badań “genderowych”, to sprawa warta zbadania. Jeśli udałoby się sporządzić taką mapę, łatwiej byłoby odróżnić rzetelne godne uwagi badania od uprawiania modnych nonsensów. Te drugie rzucają się w oczy za sprawą publicystycznego wigoru spierających się stron, przesłaniając zagadnienia naprawdę istotne.

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Etyka, Filozofia polityczna, Światopogląd racjonalistyczny. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *