Do obecnej dyskusji zapraszam przede wszystkim (choć nie tylko!) studentki i studentów wydziału WEiTI Politechniki Warszawskiej, z którymi prowadzę zajęcia z filozofii informacji.
Na kolejne zajęcia zaplanowaliśmy debatę, którą proponuję rozpocząć wstępnie, a potem kontynuować :), w blogu. Mam nadzieję, że dołączą do nas również inne osoby, w tym stali bywalcy Cafe Aleph.
Tematem debaty jest era informacyjna, a dokładniej znaczenie i zasadność stwierdzenia, że „żyjemy w erze informacji„.
Ze stwierdzeniem tym korespondują rożne inne określenia, bardzo chętnie stosowane przez kulturoznawców, socjologów i filozofów.
Oto szczególnie wyraziste przykłady: społeczeństwo informacyjne (dopełniane zwykle przymiotnikiem: postindustrialne), społeczeństwo sieciowe (mamy tu podkreślenie roli Internetu) czy epoka cyfryzacji (uwypuklające rolę wynalazku komputera cyfrowego i powiązanych z nim technologii).
Dlaczego jednak informację akurat, a nie coś innego, mamy uznać za kategorię definiującą nasze czasy?
Czy przesądza o tym wszechobecność urządzeń i technologii do przetwarzania informacji?
Czy chodzi może o skuteczne zastosowania pojęcia informacji w naukach (biologii, psychologii, fizyce…), które tworzą dzięki temu pojęciu pewien nowy obraz świata?
A może idzie o to, że coraz częściej świat realny zastępuje się wirtualnym, a więc w jakimś sensie informacyjnym?
A może zmienił się dominujący wzorzec aktywności ekonomiczno-gospodarczej i niemal wszystko w tej sferze zależy dziś od pozyskiwanych i posiadanych informacji?
Proszę Państwa, potraktujmy ten katalog pytań jako sygnał wywoławczy do dyskusji, która może się potoczyć również w innych kierunkach!
Wszelkie głosy MILE widziane…
Jako materiał pomocniczy do dyskusji proponuję następujące teksty i prezentację:
♦ artykuł A. Sicińskiego Społeczeństwo informacyjne: próba nazwania naszych czasów
♦ artykuł T. Goban-Klasa Teoretycy społeczeństwa informacyjnego
♦ prezentacja z ostatniego wykładu (wzbogacona o kilka nowych slajdów)
Serdecznie ZAPRASZAM do dyskusji wszystkich Czytelników bloga — Paweł Stacewicz.
Chociaż powiedzenie „wiedza to potęga” funkcjonuje w społeczeństwie od bardzo długiego czasu i informacja zawsze była cennym dobrem, to jednak trudno nie odnieść wrażenia, że postęp dokonany w wielu dziedzinach nauki który miał miejsce przez ostatnie sto lat wyniósł znacznie informacji we wszystkich dziedzinach życia na niespotykany wcześniej poziom. Moim zdaniem kluczowymi czynnikami w tym procesie stały się komputery, umożliwiające przetwarzanie informacji na nieosiągalną przed ich wynalezieniem skalę, oraz rozwój telekomunikacji oraz w końcu internetu, które uczyniły proces wymiany informacji przystępniejszym niż kiedykolwiek. Co więcej, dla mnie najbardziej istotnym elementem obecnej ery informacji jest to, iż informacja stała się praktycznie rzecz biorąc najcenniejszą walutą świata, pozyskiwaną przez aspirujące do posiadania jak największej władzy podmioty, takie jak rządy i wielkie korporacje, na wszelkie możliwe sposoby, często przekraczając bariery etyczne, a nawet prawne. Spowodowane jest to tym, że informacje o człowieku można niezwykle łatwo ale i skutecznie zmonetyzować poprzez manipulację wyświetlanymi reklamami, a nawet przy jej pomocy skonstruować skuteczne taktyki wpływu na decyzje polityczne. O prominencji ery informacji świadczy także zapotrzebowanie na ludzi którzy potrafią ‘wycisnąć’ z pozyskanych informacji jak najwięcej, takich jak analityków danych i innych szeroko pojętych informatyków, które to zawody są jednymi z najbardziej pożądanych oraz najlepiej opłacanych na rynku pracy. Wpływ wymiany informacji na nasze życia spotęgowały jeszcze wydarzenia z roku ubiegłego, czyli oczywiście pandemia, która nawet sceptyków zmusiła do regularnego obcowania z rozwiązaniami informatycznymi w praktycznie wszystkich dziedzinach życia. Myślę, że można zaryzykować tezę, iż obecnie bez płynnej i szybkiej wymiany informacji gwarantowanej przez istnienie internetu społeczeństwo nie mogłoby funkcjonować lub musiałoby przejść drastyczną restrukturyzację. Taka sytuacja nigdy wcześniej w historii nie miała miejsca.
Zapytam trochę przewrotnie :). Co by się stało, gdyby w jakiś sposób pozbawić rodzaj ludzki, możliwości używania i rozumienia języka — języka, w którym są utrwalane i przekazywane wszelkie informacje?
Czy społeczeństwo mogłoby wtedy funkcjonować? Czy nie musiałoby przejść drastycznej restrukturyzacji (właściwie degradacji)?
Oczywiście sytuacja taka w naszej historii nie miała miejsca. Ale mogłaby mieć! To znaczy, że również w przeszłości (nie tylko w epoce komputerów czy internetu) informacja i środki jej przekazywania (język!) odgrywała znakomitą rolę…
Czy nie żyliśmy wtedy w erze informacji :)?
W pełni zgadzam się z wpisem Kacpra Klassy, w mojej odpowiedzi spróbuję odpowiedzieć na pytanie czy okres powstania języka nie powinien być nazywany erą informacji jak i przedstawić moje argumenty za tym dlaczego obecny okres zasługuje na miano ery informacji
Informacja grała ważną rolę od zawsze, w pewnym sensie wszystko co nas otacza jest informacją (kod genetyczny, zjawiska fizyczne). Jednak chciałbym skupić się na informacji jakie tworzymy umyślnie, przetwarzamy, przekazujemy dalej. Moim zdaniem żyjemy dzisiaj w erze informacji, jednak nie można zaprzeczyć, że zawdzięczamy to wielu poprzednim odkryciom jak język, pismo, druk, rozwój nauki. Czy czas powstania języka zasługuje na miano ery informacji? Na pewno język pozwolił na lepszą komunikację od komunikacji niewerbalnej, pomógł przekazywać coraz to bardziej złożone informacje i gdyby nie on kolejne odkrycia nie byłyby możliwe. Wydaję mi się, że gdyby spróbować nadać każdemu odkryciu pewną miarę związaną z wpływem na rozwój informacji, odkrycie komputera (lub komputera i internetu) odznaczyłoby się znacznie większym wpływem od poprzednich odkryć. Ilość (i szybkość) przetwarzanych przez komputery danych, ilość danych zbieranych automatycznie, połączenie wszystkich maszyn ze sobą za pomocą internetu. Komputery również umożliwiły rozwój innych dziedzin nauki pozwalając na wykonywanie skomplikowanych obliczeń albo przeprowadzaniu dokładnych symulacji. Można wspomnieć też o ogromnym rynku zawodów informatycznych, analizy danych (Big Data), specjalistów od sztucznej inteligencji. Informacja od zawsze była cennym towarem, jednak nigdy nie istniały sposoby na pomiar, przechowywanie i analizę danych o takiej liczebności z jaką mamy do czynienia dzisiaj.
Zgadzam się z wypowiedziami moich przedmówców, trudno podważyć jak ogromny wpływ na naszą codzienność mają informacje. Jednakże jak wspomniał Igor informacje od początku ogrywały olbrzymią rolę, więc dlaczego dopiero w połowie dwudziestego wieku zaczęła się tak zwana era informacji?
Moim zdaniem najważniejszym czynnikiem jest globalna, łatwa i szybka dostępność do informacji. Kiedyś nie było środka do komunikacji globalnej, ludzie wymieniali informacje tylko z najbliższymi społecznościami co podzieliło świat na różne kultury oraz rozwój technologiczny. Teraz można komunikować się każdą osobą na świecie. Internet jako jeden z głównych środków, dzięki łatwo dostępności daje możliwość nauki ludziom z krajów trzeciego świata poprzez kursy internetowe czy też zwykłe „googlowanie”. Dzięki szybkości można zapobiegać katastrofom w ułamkach sekund.
Kolejnym pytaniem jest co by się stało gdyby pozbawić rodzaj ludzki, możliwości używania i rozumienia języka, to czy nadal byśmy żyli w erze informacji. Jest to na pewno trudne pytanie wymagającego przedyskutowania, ale pokaże swoje zdanie za pomocą prostej analogii. Jeżeli spróbujemy wyciąć z drzewa tylko pień to nagle okaże się że ścięliśmy je całe.
Odwołując się do prezentacji z wykładu i przyglądając się źródłosłowowi łacińskiemu (kształt, forma, nadawanie tej formy, etc.) nie sposób powiedzieć, że „informacja” jest pieśnią ostatnich lat lub nawet ostatnich stu lat. To, według mnie, absolutnie fundamentalne pojęcie, nie bez przyczyny stawiane (również na wykładzie) obok materii i energii, a także przedstawiane w różnych wymiarach.
Warto powiedzieć (uwaga: truizm), że sposób myślenia o informacji, sposoby przetwarzania informacji – zmieniały się na przestrzeni lat, wychodząc od najbardziej prymitywnych (choć niewątpliwie skutecznych) pism klinowych, malunków jaskiniowych, przez rozmaite systemy liter ewoluujących w języki itd.
Wrócę do opinii zaprezentowanej przeze mnie na wykładzie, dość zbieżnej jeśli chodzi o rzeczoną „erę informacji”: myślę, że współcześnie jest nam bardzo łatwo odpowiedzieć twierdząco na to pytanie przez wzgląd na otaczającą nas mnogość mediów, urządzeń będących narzędziami do ich doświadczania i sposobie korzystania z tych urządzeń. Słowem klucz jest tu „mnogość” – spędzanego czasu, bodźców, informacji do nas docierających. Jednak ta „łatwość”, z jaką odpowiadamy „tak, żyjemy w erze informacji”, nie do końca musi oznaczać, że tak w istocie jest. Nie do końca, ponieważ informacja, mówiąc krótko, zmieniła swoją formę (bo zawsze była), myśmy jej znaczenie zmienili poprzez informatyzację, cyfryzację.
Jeśli miałbym określić współczesność poprzez technologie dominujące, zadowoliłaby mnie pewnie „era cyfrowa”, „era Internetu” bądź „era danych”, które to określenia – jak łatwo zauważyć – z informacją mają wiele wspólnego. Są jednak bardziej precyzyjne i jednoznacznie identyfikujące fragment historii.
Uogólniając przytoczone wyżej określenia – era cyfrowa, Internetu, danych – dochodzimy do określenia „era informatyczna”, a następnie do pytania o to, czy era informacyjna nie jest po prostu erą informatyczną?
/Pojawiło się ono na jednym ze slajdów dodanych do prezentacji omawianej na wykładzie./
Wydaje mi się, że z większości komentarzy płynie przekaz, że dlatego właśnie mamy prawo wyróżnić jakieś ostatnie kilkadziesiąt lat (może nawet około stu lat) i nazwać ten okres erą informacji, że zaistniały w nim i tak mocno rozpowszechniły się rozmaite technologie informatyczne.
Bez nich informacja nie wkroczyłaby tak silnie w nasze życie. Być może też lepiej rozumiemy, czym jest — bo np. umiemy ją mierzyć, kodować, przetwarzać…
Być może jednak taki technologiczno-informatyczny punkt widzenia nie oddaje istoty naszych czasów, jest zbyt wąski, szuka istoty, tam gdzie jej nie ma… Może jakaś inna perspektywa — kulturowa, artystyczna, polityczna… — byłaby bardziej dogodna do zdefiniowania teraźniejszości?
W pełni się z Tobą zgadzam Pawle. Uważam, że samo spojrzenie technologiczno-informatyczne może być zbyt zawężoną perspektywą spojrzenia na nasze czasy. Z pewnością jest to jeden z głównych aspektów definiujących nasze społeczeństwo, ale nie jedyny. Myślę, że nie sama informacja jest tu słowem klucz, a bardziej jest to „globalizacja”. Łatwe podróże między różnymi zakątkami świata, jak i rozwój internetu sprawiają, że różnice między kulturami zacierają się w niespotykanym dotąd tempie.
Traktując informację jako byt ontologiczny uważam, że w każdym momencie istnienia rzeczywistości istniało coś, jakaś informacja, zatem również i w teraźniejszości, więc w fizycznym kontekście informacji, odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista.
Dlatego spróbuję jednak rozstrzygnąć problem biorąc pod uwagę erę informacji jako konstrukt społeczny mówiący o naszym poziomie rozwoju technologicznemu.
Warto zwrócić na wstępie uwagę na tempo naszego rozwoju. W ciągu ostatnich 100 lat dokonaliśmy tak dużo, że osoba która mogłaby się przenieść w czasie z początku poprzedniego wieku do czasów obecnych miałaby poważne problemy z przystosowaniem się do naszego otoczenia. To zjawisko jednak jest według mnie dużo pospolitsze. Biorąc pod uwagę ilość wszelkich publikacji naukowych, nowinek technologicznych, przedstawień artystycznych, nie jest możliwe już zobaczenie wszystkiego co dzieje się nawet w głównym nurcie wydarzeń cywilizacji. W przeciwieństwie do czasów gdy żył np. Leonardo da Vinci, który był w stanie poświęcić życie na zgłębianie wiedzy interdyscyplinarnej, być ze wszystkim na bieżąco, obawiam się, że my już takiego przywileju nie mamy. Musimy wybierać w czym chcemy się specjalizować, aby mieć szansę na zostanie wybitną jednostką przynajmniej w bardzo ograniczonej dziedzinie. Ilość nowych informacji jest na tyle duża, że zdecydowanie informacja sama w sobie zasługuje na miano pewnego przełomu. Jednak zamiast „ery informacji” wydaje mi się, że „era chaosu informacyjnego” w obowiązującej sytuacji jest bardziej adekwatna.
Moim zdaniem zaniknięcie sposobu wymiany informacji jakim jest język, doprowadziłoby do zupełnej degradacji naszego społeczeństwa. Pojawienie się aparatu mowy było kluczowe dla dalszej ewolucji naszych przodków. Dalszy rozwój ludzkości nie byłby bez tego możliwy. Jednakże, pomimo znacznych osiągnięć na polu gromadzenia oraz przetwarzania danych, o których mówili moi przedmówcy, większość społeczeństwa nie wykorzystuje tego potencjału. Prawdą jest, że liczba erudytów w dzisiejszych czasach jest większa niż np. 100 lat temu. Jednocześnie obserwujemy jednak przeciwny trend, jakim jest wysyp teorii pseudonaukowych, które mają zaskakująco dużo wyznawców. Czyż nie jest to zdumiewające? Dzięki internetowi wyszukanie zdjęć satelitarnych Ziemi to kwestia kilku sekund, podobnie jak znalezienie dowodów naukowych świadczących o jej kulistości. Według mnie nazwa „era informacji” odnosi się przede wszystkim do naszych możliwości zbierania, przetwarzania oraz przekazywania informacji, jakie daje nam obecna technologia. Ponad to świat z czysto technicznego punktu widzenia oparty jest na wymianie danych lub informacji pomiędzy urządzeniami. Nie mam na myśli takiego bytu jak chat zbudowany w wirtualnej rzeczywistości. Bardziej liczbę udogodnień jakie daje nam technologia. Do wirtualnego świata sięgamy codziennie, chociażby sprawdzając nasz smartfon albo zwiedzając multimedialną wystawę w muzeum. Właśnie ta dostępność do tego drugiego świata definiuję naszą erę jako erę informacji. Jednak z drugiej strony można by się pokusić o stwierdzenie, że żyjemy w erze dezinformacji. Ogrom otaczającej nas wiedzy sprawia, iż coraz trudniej jest zweryfikować co jest prawdą.
Jeśli chodzi o „erę dezinformacji” – tu też bym się delikatnie spierał, analogicznie do zasadności określenia „era informacji”. Dezinformacja jako narzędzie funkcjonuje od lat chociażby w wywiadach; w kontekście nie tak odległej historii słusznie minionej epoki – jeden z symboli zimnej wojny.
Muszę jednak „oddać punkcika” jeśli chodzi o znaczenie teorii pseudonaukowych, co według mnie jest jedną z wad „dostępu do wszystkiego w Internecie”. Lub inaczej – staje się to wadą w momencie, gdy teoria pseudonaukowa jest jedynym, koniecznym i wystarczającym dla czytającego – często tego nieświadomego – źródłem wiedzy o świecie. Dla laika wspomniany „ogrom otaczającej wiedzy” sprawia, że trudno się połapać i przychodzi moment, w którym pierwsza lepsza (często wątpliwej jakości) zostaje brana za pewnik, bo weryfikacja wymaga podjęcia wysiłku. O co trudno, gdy nie jest się zbytnio dociekliwym.
Rok 490 p.n.e. Grecja. Flota Perska została pokonana pod Maratonem, po tym zwycięstwie Grecy wysłali posłańca Filipidesa, aby ten ostrzegł miasto Ateny przed zbliżającą się armią wroga. Ów posłaniec przekazał informację i padł martwy. Kto wie jak potoczyłyby się losy Ateńczyków gdyby nie przekazanie tej informacji. Czy Ateny nadal byłyby kolebką kultury antycznej? Informacja przekazana przez Filipidesa była bardzo ważna i nieuniknione, że zapobiegła ona klęsce sympatycznych Greków.
Romantyczna historia ma swoją kontynuację współcześnie, ludzie na całym świecie biegają maratony, 42.195km, czyli tyle ile przebiegł dzielny posłaniec. Można by rzec, że w obecnych czasach mamy o wiele więcej przekazywania informacji niż kiedykolwiek wcześniej. Aczkolwiek od samego początku istnienia ludzkości informacja jest częścią życia naszego gatunku. Z pokolenia na pokolenie przekazywana jest historia, wiedza. Czy też starsze pokolenie uczy młodsze rzemiosła, walki bądź polowania. Informacja nie stała się teraz czymś ważniejszym, od wieków ważne jest przekazywanie informacji i pielęgnowanie kultury, cytując Cycerona: Historia est Magistra Vitae. Znane są historie wędrowców, którzy przemierzali świat i opisywali innym wydarzenia, obserwowali rzeczywistość i zapisywali czy też przekazywali słownie to co widzieli i przeżyli. Znane w Polsce kroniki Galla Anonima lub ks. Jana Długosza są istnym dowodem na to jak ważna informacja jest dla naszego społeczeństwa od wieków. Gdyby tak nie było te dzieła by nie powstały. Świat opiera się na historii, jest ona ważną informacją dla kolejnych pokoleń, staramy się dążyć do stworzenia lepszego społeczeństwa i to wymaga wyciągania wniosków z dostępnych nam źródeł.
Ale informacja to nie tylko historia, nie tylko słowo i wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wracając do historii naszego dzielnego Greka, warto zauważyć, że informacja była i jest bardzo ważnym elementem polityki i dyplomacji. Każdy mądry władca posiadał dobry oddział zwiadowców, żeby otrzymać ważne i konkretne informacje na temat wojsk wroga. Kto posiadał lepszą wiedzą na temat swojego przeciwnika od razu miał przewagę w starciu. Stąd dążenie całego świata do coraz szybszego przesyłu informacji. Wiadomość od Filipidesa została dostarczona pewnie w granicach 5h a obecnie – 2500 lat później – informacja taka mogłaby zostać przekazana w kilka mikrosekund. Informacja jest swego rodzaju filarem funkcjonowania społeczeństwa, bez niej wielu władców straciło tron, wielu pozyskało go wykorzystując cenne wiadomości. Także w życiu zwykłego człowieka informacja gra dużą rolę, rolnicy wykorzystywali i wykorzystują informacje pogodowe, czy to odczytując zmiany na niebie czy też korzystając z nowoczesnych specjalistycznych sprzętów.
Czy zatem można powiedzieć, że żyjemy w erze informacji? Osobiście nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Aktualnie posiadamy szybszy przesył informacji dzięki czemu możemy wykorzystać więcej zasobów, ale informacja nie zyskała większej wagi niż to było w poprzednich epokach. Moim zdaniem trafniejszym określeniem jest to, że żyjemy w erze danych. Aktualnie w każdej dziedzinie życia mamy ogromne ilości danych do analizy i przekonwertowania. Pisząc ten tekst mój komputer wykonał tysiące operacji, wysłał mnóstwo pakietów danych i mnóstwo odebrał. Sztuczna inteligencja jest mocno rozwijana, analizujemy ruch samochodów, poziom wody w Wiśle, kombinacje szachowe i wiele innych rzeczy. W zasadzie w każdej sekundzie nasze urządzenia generują dane i są one w jakiś sposób wykorzystywane. Stoimy teraz na granicy etycznych rozwiązań, są firmy, które pracują nad technologią rozwoju człowieka z mikroczipem. Prawdziwy Robocop, brzmi przerażająco i fascynująco. Planowane są podboje Marsa i innych planet, to wszystko dzięki potężnie rozwijanej dziedzienie Analizy Danych.
Zgadzam się z Jakubem Szymańskim, że informacja istniała wcześniej na świecie, gdyż nawet kod dna to swego rodzaju informacja, o tym jak zbudowany jest człowiek. Bez informacji nie byłoby życia, a może nawet świata. Jednakże nigdy dotąd informacja nie posiadała tak istotnej roli w życiu całego społeczeństwa. Zgadza się, informacja o tym, że Grecy wygrali pod maratonem i że Atenom groziło niebezpieczeństwo, była istotna, aczkolwiek można to potraktować jako przykład jedynie udowadniający, że informacja nie jest czymś co zaczęło istnieć od wczoraj lecz towarzyszyło człowiekowi od jego początków. Można pokusić się nawet o podanie przykładu istnienia informacji w życiu człowieka jeszcze wcześniej. Przecież rozwój człowieka bazuje właśnie na wszelkiego rodzaju informacji. Chociażby takie informacje jak o tym, które rośliny są trujące i nie można ich spożywać, w jaki sposób można wzniecić ogień, których zwierząt unikać czy jak upolować mamuta. To wszystko są przykłady swego rodzaju informacji. Dlatego zgadza się informacja nie jest wynalazkiem naszych czasów i towarzyszyła nam od zawsze, aczkolwiek to nie dlatego chcemy nazywać okres, w którym żyjemy erą informacji, iż sądzimy, że wcześniej ona zupełnie nie istniała. Chcemy dokonać tego, gdyż nigdy wcześniej w historii rodzaju ludzkiego, informacja jako sama w sobie nie zawładnęła naszym życiem w taki sposób, jak ma to miejsce dzisiaj. Myślę, że dobrym przedstawieniem tego jest zagłębienie się w sferę ekonomiczno-społeczną. Moim zdaniem obraz społeczeństwa dobrze jest odzwierciedlony przez dominujący w nim obecnie sektor gospodarki.
Powracając na chwilę do historii rozwoju człowieka, możemy zauważyć, iż w początkowych społeczeństwach główną rolę grał sektor rolnictwa i rzeczywiście patrząc na człowieka z tamtych czasów w większości jego życie i krąg zainteresowań zamykał się w dbaniu o uprawy i ich zbieraniu. Jego rytm dnia, miesiąca, a nawet roku uwarunkowany był tym, od tego czym w danym czasie musi się zająć, by uprawy były obfite. Społeczeństwa tworzyły się w miejscach, gdzie uprawa roli była możliwa, czyli na przykład dorzecza rzek Tygrys i Eufrat.
Wykonajmy szybki skok do wieku XVIII i rewolucji przemysłowej, początkującej okres industrialny. Sektor gospodarki jakim jest przemysł, zaczyna grać coraz to większą rolę i udział procentowy zatrudnienia w nim społeczeństwa wzrasta, totalnie deklasując sektor rolniczy. Gdy przyjrzymy się teraz jak wyglądało życie typowego człowieka z tamtych czasów to dowiemy się, iż większość czasu spędzał on w fabryce. Tam toczy się jego życie. Oczywiście mówiąc o „klasach wyższych” industrializm przejawia się pod inną postacią. Pojawia się coraz więcej maszyn codziennego użytku, a przedmioty wytwarzane w manufakturach zajmują miejsce tych, wytwarzanych ręcznie przez rzemieślników. Niewątpliwie przemysł zmienia życie ludzkie na tyle, iż nazywamy ten okres erą przemysłową/industrializmem.
Wracamy do obecnych czasów, gdzie przemysł zostaje zdominowany przez sektor usług, a za sektorem usług stoi nie kto inny, jak poruszana przez nas informacja. Człowiek nie znajduje, już zatrudnienia w fabryce oferując jedynie swoją siłę mięśni. Potrzebna mu jest informacja – wiedza, którą zdobywa kształcąc się kończąc studia zdobywając doświadczenie. Przedmiotem większości zawodów nie jest uprawa roli czy obsługa ciężkich maszyn, a usługi wszelkiego rodzaju. Usługi, które często nie mają odzwierciedlenia w fizycznym świecie. Wspomniany powyżej analityk danych, czy też zwykły programista mają do czynienia z czystą informacją, jedynie zapamiętaną, zapisaną na fizycznym komputerze – nośniku danych. Jednak nie tylko, również powstają wszelkie zawody inżynierskie, specjalistyczne, gdzie posiadanie wiedzy teoretycznej, wykształcenia, informacji, gra główną rolę. Informacja pod wszelkimi postaciami staje się też przedmiotem zainteresowań wielkich koncernów, czy to marketingowych, czy nawet sektora związanego z kulturą, jakim jest branża filmowa i telewizyjna. Następuje „utowarowienie informacji” – informacja staje się towarem, który można wystawiać na sprzedaż i zarabiać na nim pieniądze. Również życie ludzkie zostaje przepełnione informacją. Przeciętny człowiek ma dostęp do Internetu, gdzie zyskuję tonę informacji, każdego dnia sprawdza informacje – newsy z całej kuli ziemskiej, ale również żyje informacją, niejako uzależnia się od niej i nie potrafi bez niej żyć.
Moim zdaniem zdecydowanie informacja gra główną rolę w obecnym życiu człowieka i tym samym całego społeczeństwa. Dlatego zgadzam się z nazwą ery informacji, gdyż to na niej skupiło się dzisiejsze społeczeństwo, patrząc na względy ekonomiczno-społeczne, które myślę, że dość dobrze ukazują istotę i wagę informacji w czasach, których przyszło nam żyć. Również nie zgadzam się z zawężeniem nazwy do samej ery cyfryzacji, gdyż umniejszałoby to osiągnięciom w dziedzinach naukowych, które często nie mają stricte na celu rozwoju technologii. Oczywiście rozwój technologii idzie w parze z wszelkimi odkryciami naukowymi, chociażby bez mikroskopów elektronowych nie poznalibyśmy tak dokładnie świata od środka albo bez technologii kosmicznej np. wszelkiego rodzaju teleskopów, nie otrzymalibyśmy informacji o otaczającym nas wszechświecie. Aczkolwiek pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, iż rozwój cyfrowy/informatyczny jest niejako efektem ubocznym skupienia się rodzaju ludzkiego na informacji – wiedzy.
Bardzo dziękuję za powyższe komentarze i mam nadzieję, że dyskusja będzie rozwijać się dalej.
Ponieważ w kilku głosach pojawiło się rozróżnienie informacji i danych (a w jednym była nawet sugestia, że współcześnie mamy do czynienia bardziej z erą danych niż z erą informacji), pojawiło się także rozróżnienie informacji i wiedzy, zachęcam Państwa do przeczytania starszego wpisu pt. „Informacyjna piramida” (https://marciszewski.eu/?p=7913).
W wpisie tym, a także w trakcie dopełniającej go dyskusji, starałem się wyjaśnić różnice między danymi, informacją i wiedzą.
W jednym z komentarzy podzieliłem się tam taką oto obserwacją (która koresponduje jakoś z przekonaniem, że żyjemy w erze danych):
„Współczesny człowiek ma dostęp do ogromnych zbiorów danych (w internecie, mediach, bibliotekach etc..); tylko niektóre spośród nich mają dlań status informacji (coś oznaczają i znaczą); nie wszystkie z nich z kolei składają się na jego wiedzę (są zweryfikowane, sprawdzone i powiązane siatką wzajemnych uzasadnień). Można powiedzieć zatem, że zgodnie z kształtem informacyjnej piramidy /PS: schematu, do którego nawiązywał wpis/ we współczesnej kulturze jest mnóstwo danych, mniej informacji i jeszcze mniej wiedzy (a co dopiero mówić o mądrości)”
Jeśli kogoś zainspirują jakieś stwierdzenia z tamtej (archiwalnej już) dyskusji, bardzo proszę o wpisywanie swoich przemyśleń tutaj…
Na wstępie chciałbym wszystkim podziękować za dyskusję na zajęciach. Z racji tego, że nie miałem zbyt dużo pewności siebie podczas zajęć, poruszę tutaj kilka kwestii, które padły w rozmowie i doprecyzuje swoje zdanie na temat naszej debaty.
Zacznę od tego, że zgodzę się z tym, że nazwanie ery w jakiej żyjemy będzie zależało od bańki informacyjnej w jakiej się znajdujemy. Pewnie każdy z nas słysząc „era informacji” pomyślał o rozwoju informatyki i przesyłu informacji zapominając lekko o części humanistycznej. Wcześniej myślałem o stwierdzeniu era globalizacji, które padło w trakcie zajęć, to pojęcie połączyłoby wiele kwestii z różnych dziedzin życia. Między innymi zawiera w sobie trend kosmopolityzmu, ludzie coraz mniej są przywiązani do jednego miejsca i podróżują po świecie częściej niż to było kiedyś. Globalizację nakręciły mocno wielkie korporacje, przyczyniły się one do powstania wielonarodowych firm i wpadliśmy w spiralę łamania barier czasowych i przestrzennych. Internet również przyczynił się do globalizacji komunikacji, w tej chwili nie ma problemu skontaktować się z osobą na drugim końcu świata. Bardzo trafnym określeniem aktualnej sytuacji na ziemi wydaje mi się być „globalna wioska”. Termin ten aktualnie jest może większym odnośnikiem do Internetu, natomiast to że ziemia staje się właśnie wielką wioską bez barier jest zasługą Internetu. Jednak określenie globalizacja według mnie ma jedną wadę. To powstanie Internetu i sprawniejszej komunikacji nakręciły to zjawisko, więc tak naprawdę jest ono zależne od rewolucji informatycznej jaka odbyła się czy też nadal odbywa się na świecie.
Wracając jednak do określenia era informacji. Wszyscy na zajęciach stwierdziliśmy, że informacja jest od zawsze ważna i z tym raczej nikt nie polemizował. Różnice natomiast pojawiły się natomiast później. Postulowałem za tym, że informacja nie zyskała na wartości, nadal jest tak samo ważna jak 2500 lat temu. Jeden z kolegów słusznie zauważył, że może i nie zyskała wartości, ale jest jej po prostu więcej. Trudno z tym się nie zgodzić, natomiast to czy informacji jest więcej może prowadzić do wniosku, że żyjemy w erze informacji? Pan Profesor pokazał w prezentacji cztery ogólne punkty odniesienia do informacji. Są to kolejno: świat, umysł, język i komputer. Informatyka jest dość nowym punktem odniesienia, teraz oczywiście jest to największa działka z przetwarzaniem informacji. Ale jak widać na wykresie są jeszcze 3 inne kategorie, które z tej informacji korzystają i to od lat. Z nadmiaru informacji może natomiast wynikać pewien nieład i chaos. Moim zdaniem to może nawet umniejszać rolę informacji w dzisiejszym świecie. Ilość fake newsów z jaką mierzy się teraz ludzkość jest olbrzymia, teorie spiskowe rosną jak grzyby po deszczu a antyszczepionkowcy są gwiazdami internetu. Uważam, że przez takie zjawiska informacja traci na wartości. Często nawet nie jesteśmy w stanie zweryfikować danej informacji, bo po prostu brakuje nam wiedzy, a dana informacja stała się już viralem.
Patrząc z szerszego kontekstu, myślę że wycofam się ze swojego stanowiska o erze danych. Nie zawiera ona w sobie zmian kulturowych na świecie ani zmian w innych dziedzinach życia. Jest ona zbyt skupiona na dziedzinie informatyki, która może i dominuje na świecie, ale zmiany odbywają się również w innych dziedzinach życia. Społeczeństwo staje się bardziej wolnościowe, na całym świecie powstają ruchy o równości człowieka, ludzie przemieszczają się i mieszają. Kto wie, może kolejnym krokiem będzie wspólny, wyewoluowany język, być może wtedy nazwiemy to kolejną erą, ale myślę, że aby nazwać jakiś czas konkretną erą, trzeba spojrzeć trochę szerzej również z innego kontekstu, wychodząc ze swojej bańki informacyjnej. Myślałem też o terminie era specjalizacji, jako określenie tego, że każdy człowiek aktualnie dąży do bycia specjalistą w danej dziedzinie. Myślę, że jest to ciekawe spostrzeżenie, ale zostawiam do dyskusji.
Nie zgadzam się jednak z Pana komentarzem, jakoby rola informacji w dzisiejszym świecie była pomniejszona przez fakt, iż człowiek obcował z nią wcześniej w swoich dziejach. Nie chciałbym się zbytnio powtarzać, aczkolwiek we wcześniejszym swoim komentarzu przytoczyłem, dlaczego mimo wszystko informacja jest czymś, na czym skupił się dzisiejszy świat. Kolejnym argumentem na potwierdzenie tej tezy jest odpowiedź na Pańskie pytanie: „[…]To czy informacji jest więcej może prowadzić do wniosku, że żyjemy w erze informacji?”, na które odpowiedź brzmi – tak! Informacji jest więcej, ponieważ to ona jest obiektem, na którym skupia się dzisiejszy świat, jest czymś czego pragniemy, do czego dążymy, bez czego nie podejmujemy jakichkolwiek działań i dlatego siłą rzeczy pojawia się jej więcej. Mnóstwo można by tu wskazać przykładów potwierdzających, czy to ze sfery życia codziennego czy sfery naukowej czy właśnie ekonomiczno-społecznej. Aczkolwiek, to właśnie dlatego przypisujemy obecnym czasom miano ery informacji, ponieważ człowiek zaczął obracać się w jej stronę, a dodatkowo przez rozwój technologiczny wymiana informacji stała się jeszcze łatwiejsza i siłą rzeczy jest tej informacji coraz więcej. Mało tego! Internet jest takim medium, w którym owa informacja widnieje na stałe i jest zapamiętywana, a to może potęgować wrażenie, iż informacji jest jeszcze więcej. Nawiązując również do punktów odniesienia do informacji przedstawionych na wykładzie, to oprócz komputera występują tam jeszcze świat, umysł i język. Moim zdaniem fakt przedstawienia pozostałych trzech punktów oprócz komputera, nie przeczy nazwaniu obecnej ery erą informacji, a nawet ją potwierdza.
Przyjrzyjmy się najpierw punktowi jakim jest język. Mylnie punkt ten mógł zostać oddzielony grubą kreską od komputera i technologii i skojarzony jako coś, związane z bardziej humanistycznymi sferami życia. Przecież łatwo dojść do stwierdzenia, że język stricte wiąże się z komunikacją, a myślę, że każdy z obecnych na debacie, czy komentujących tego bloga, zgodzi się ze stwierdzeniem, iż w obecnych czasach nastąpił ogromny rozwój komunikacji i przeżywa ona swoje najlepsze lata. Rozpatrując kolejny wymiar informacji, jakim jest umysł, warto zauważyć, jak daleko zaszliśmy w sferze rozumienia i rozpoznawania procesów zachodzących w naszym umyśle, podczas przetwarzania właśnie informacji! Zauważmy, jaki rozwój w psychologii nastąpił poprzez ostatnie stulecie, gdzie dzięki technologii jesteśmy u progu rozszyfrowania kodu, którym posługuje się nasz mózg! W obydwu tych punktach, które są skoligacone silnie z informacją obserwujemy ogromny rozwój.
Dlatego myślę, że nie powinniśmy się tu ograniczać do określenia, iż rozwój nastąpił tylko w sferze związanym z komputerem i technologią, a zauważyć, iż wszystkie te punkty są ze sobą mocno powiązane, bo na przykład bez lingwistyki nie byłoby komputerów, bez komputerów i technologii nie byłoby wspomnianego rozwoju w dziale związanym z umysłem. Takich powiązań można wskazywać by wiele. Jednakże wszystko to, ma na celu pokazanie, iż informacja rzeczywiście jest istotna w dzisiejszym świecie i fakt występowania informacji wcześniej, nie umniejsza jej roli i nie pozwala nam na niedostrzeganie jej rozkwitu w dzisiejszych czasach. Dodatkowo, obserwowane zmiany w czterech przytoczonych na wykładzie wymiarach informacji, kuszą mnie by nasze czasy nazwać – nie erą informacji, a bardziej czasami REWOLUCJI INFORMACYJNEJ. Przypadł mi do gustu ten termin, ponieważ nieco uwzględnia on fakt, iż informacja nie jest wynalazkiem dnia dzisiejszego, rozwiązując niejako nasz spór, ale przede wszystkim podkreśla on wagę i istotę zmian jakie zaistniały w dziedzinie informacji i dlatego również zostawiam go do dyskusji.
Panie Jakubie, bardzo DZIĘKUJĘ za to spontaniczne podsumowanie dyskusji na zajęciach.
W trakcie naszej rozmowy padały różne inne jeszcze ciekawe określenia, prowokujące do dalszych przemyśleń: era miniaturyzacji (coś w tym jest!), era krzemu, era plastiku :), era eksplozji demograficznej, era postępującej laicyzacji…
Podoba mi się Pana podsumowujące stwierdzenie: „myślę, że aby nazwać jakiś czas konkretną erą, trzeba spojrzeć trochę szerzej, również z innego kontekstu, wychodząc ze swojej bańki informacyjnej”.
Dodałbym jeszcze, że potrzeba na to CZASU, czyli spojrzenia z wystarczająco odległej czasowej perspektywy… Może za sto lat :).
Mimo wszystko, rozważając różne „za” i „przeciw”, wydaje mi się na dziś, że ogólne określenie „era informacji” — jako wychodzące jednak poza wąski kontekst technologiczny, odwołujące się do ogólnonaukowej kategorii informacji, uwypuklające rolę wiedzy, ale też sygnalizujące różne klopoty z informacją (dezinformacja, chaos informacyjny…) — DOBRZE oddaje specyfikę naszych czasów.
Gdyby jednak ktoś chciał podkreślić rolę technologii (bo przecież ona współcześnie jest ważna!), to może takie syntetyczne określenie — „era globalnej informatyzacji” — byłoby na miejscu…?
Ciekaw jestem Państwa dalszych głosów…
Również chciałbym na wstępnie podziękować wszystkim za dyskusję na zajęciach. Chciałbym nawiązać do wątku rozpoczętego przez Jakuba Szymańskiego (potrzeby szerszego kontekstu do nazwania jakiegoś czasu) i Pana dopowiedzenia o potrzebnym upłynięciu pewnego czasu.
Potrzeba czasu, aby móc nazwać jakąś erę – Aby móc dostrzec geniusz, zmierzyć prawdziwy wpływ na rozwój danej dziedziny. Czasami ten czas jest potrzebny na rozwój danej dziedziny, aby reszta naukowców „nadrobiła” za odkryciem. Jeśli jednak chodzi o komputer – chyba nie jest to potrzebne (przynajmniej dla tak przyjętych kryteriów). Wpływ na rozwój otaczającego nas świata jest widoczny gołym okiem. Jednak, mimo że wszyscy możemy się zgodzić, że komputer jest odkryciem definiujący w pewnym sensie nasz czas (jednak należy tutaj też uważać, ponieważ jesteśmy w pewnej bańce informacyjnej środowiska informatycznego i nasza opinia może być nieobiektywna) to pozostawiłbym nazywanie obecnych czasów przyszłym pokoleniom. Może nie dostrzegamy czegoś co było jeszcze ważniejsze dla rozwoju cywilizacji albo może robimy coś nieprawdopodobnie złego chociażby dla środowiska przez co zostaniemy nazwani „erą szkód”.
Z drugiej strony, może należy rozważyć takie zagadnienie: kto tak naprawdę wie więcej o danych czasach? Czy taki upływ czasu jest jedynie w stanie pomóc? Oczywiście zakładając, że rozwój nauki nie zdegraduje się, to można uznać, że przyszłe pokolenie będzie mądrzejsze i będzie w stanie w poprawny sposób podejść do naukowych rozwojów poprzednich epok. Dobrym przykładem może być to jak postrzegamy wykorzystywanie radu na początku XX wieku, gdzie uważano ten dopiero odkryty pierwiastek za nieszkodliwy a nawet magicznie leczący wszystkie dolegliwości. Z perspektywy czasu i rozwoju nauki możemy stwierdzić, że to było bardzo lekkomyślnie i możemy nazwać ten czas „czasem lekkomyślnego wykorzystywania radu” jednak, jeśli kryterium nazwania czasów byłoby to, jak się faktycznie wtedy żyło, co najbardziej odmieniło codzienne życie przeciętnego człowieka, wydaję mi się, że może lepiej określiłyby to osoby żyjące w tamtych czasach.
Pomimo tego, uważam, że nazywanie czasów wymaga czasu i kosztem pominięcia aspektów „jak się faktycznie żyło w danych czasach” ważniejszy jest aspekt „jak to wpłynęło na rozwój cywilizacji”, dlatego faktycznie pozostawiłbym tę kwestię naszym następnikom, ewentualnie spróbowałbym zostawić wskazówki do rozważań chociażby w formie zapisów naszej dyskusji z tego bloga :)
Witam wszystkich, ja postaram się wtrącić co nieco do dyskusji ze swojego bardziej humanistycznego punktu widzenia, gdyż nie studiuję na kierunku technicznym.
Na początku chciałabym odnieść się do swoich przedmówców na temat tego czy jest sens zastanawiać się nad nadawaniem nazwy czasowi, w którym żyjemy teraz. Podobnie do poprzedniego komentatora uważam, że nie warto robić tego teraz, ponieważ życie każdego z nas jest na tyle krótkie, że nie jesteśmy w stanie w trakcie jego trwania przewidzieć wszystkich skutków przemian jakie cały czas mają miejsce na świecie. Dzisiejszy świat charakteryzuje się ogromną dynamiką rozwoju techonologii. Warto zauważyć, że trwa to wcale nie od tak dawna. Myślę że, w perspektywie nowego tysiąclecia, które się dopiero co rozpoczęło, to czego teraz doświadczamy w dziedzinie rozwoju nowych technologii, jest jedynie malutkim początkiem czegoś ogromnego, czego teraz nasze rozumy nie są w stanie nawet sobie wyobrazić. Dlatego właśnie przy braku znajomości przyszłości rozwoju technologii i długoterminowych skutków tych wszystkich zdarzeń, nie można jak na razie znaleźć odpowiedniego określenia. Jako przykład nieprzewidywanego zdarzenia, które moim zdaniem wywarło ogromny wpływ na społeczeństwo, ale także na postrzeganie technologii, jest pandemia konronawirusa. I w tym przypadku nie byliśmy w stanie przewidzieć, że takie wydarzenie będzie miało miejsce, ale także jak na razie nie wiemy jakie to sporowadzanie życia społecznego jedynie do siedzenia w domach i komunikowania się przez różnego rodzaju komunikatory, będzie miało wpływ na późniejsze życie ludzi. Takich zdarzeń w kolejnych latach pewnie będzie jeszcze mnóstwo, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że rozważaniem nazwy epoki, w której żyjemy powinni się zająć naukowcy za co najmniej kilkaset lat. :)
Całkowicie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że w tym momencie trudno jest zdefiniować przewodni motyw naszych czasów, że niezbędna jest do tego dalsza perspektywa. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć co się wydarzy jutro, a co dopiero w najbliższych dziesięcioleciach. Być może dojdzie do zdarzeń, które na zawsze zmienią postrzeganie naszych czasów. Może się okazać, że motywem przewodnim będzie katastrofa klimatyczna, a równie dobrze może być to coś zupełnie innego, np. kolejna pandemia, znacznie groźniejsza, która poprzez zredukowanie populacji ludzkości zahamuje katastrofę klimatyczną. Niezliczona jest ilość możliwych scenariuszy, te które przedstawiłem są jedynie przykładem.
W ramach prowadzonej tu dyskusji chciałbym zachęcić Państwa do zapoznania się z wybranymi artykułami z książki pt. „Ewolucja cywilizacyjnej roli i społecznego odbioru nauki”.
Oto link do niej: http://www.ipwc.pw.edu.pl/wydawnictwa/2021.php.
Co ciekawe, (a dla mnie osobiście: bardzo miłe!) w książce tej znalazł się rozdział poświęcony wybranym dyskusjom z bloga Cafe Aleph!
Na potrzeby tej dyskusji chciałbym zarekomendować jednak inny rozdział, autorstwa Jakuba Growca, pt. „Społeczny odbiór nauki w erze cyfrowej”. Znajdziemy tam szereg myśli zbieżnych z tematem naszej rozmowy.
Oto szczególnie interesująca próbka:
<< Podstawową charakterystyką ery cyfrowej jest bezprecedensowa ekspansja informacji. Począwszy od lat 80. XX wieku, wolumen zgromadzonych na świecie danych i skumulowana moc obliczeniowa podwajają się co 2–3 lata (Hilbert i Lopez, 2011). Koszt standardowej operacji obliczeniowej spada średnio o 53% rocznie (Nordhaus, 2017). Można powiedzieć, że przetwarzanie, przechowywanie i transmisja informacji odspoiły się od możliwości poznawczych ludzkiego mózgu – przed erą cyfrowąto człowiek za to odpowiadał, dziś w zdecydowanej większości jest to już domeną komputerów i innych urządzeń elektronicznych. Przed 1980 r. mniej niż 1% informacji było zakodowanych w postaci cyfrowej, dziś ponad 99% (Gillings, Hilbert i Kemp, 2016). Ten dynamiczny wzrost głęboko kontrastuje z faktem, że człowiek jest istotą ukształtowaną przez ewolucję, która działa w tempie o rzędy wielkości wolniejszym niż obserwowane dziś zmiany technologiczne. Dlatego też, poza prostymi mutacjami związanymi np. z tolerancją laktozy, człowiek współczesny jest w sensie biologicznym taki sam od co najmniej 70 tysięcy lat. Oznacza to, że nasze mózgi zmuszone są obecnie funkcjonować w kompletnie nowym środowisku, do którego nie zostały zaadaptowane przez ewolucję >>
Zachęcam do przeczytania calości i dalszego udziału w naszej rozmowie…
Z zadanych na wstępie pytań dlaczego akurat informację mamy uznać za kategorię definiującą nasze czasy najbardziej zgodzę się z dwoma kierunkami doszukiwania się takiego stanu rzeczy zasugerowanymi przez autora w niżej przytoczonych pytaniach.
Pierwszy wynika z pytania ” Czy przesądza o tym wszechobecność urządzeń i technologii do przetwarzania informacji?”
Natomiast drugi „A może zmienił się dominujący wzorzec aktywności ekonomiczno- gospodarczej i niemal wszystko w tej sferze zależy dziś od pozyskiwanych i posiadanych informacji ?”
Te dwie zasugerowane myśli wzajemnie się uzupełniają. Należy zauważyć, że na początku XXI wieku dostępność komputerów, dostępu do Internetu stała się normą. Szczególnie ważny jest ślad naszej aktywności w sieci. Wiedząc co wyszukiwaliśmy jakie strony odwiedzaliśmy można poznać nasze zainteresowania, potrzeby, sposób myślenia. Pozyskiwanie tych danych wraz z rozwojem Internetu stało się niespotykanie proste. Pytanie brzmi po co zbierać te dane? I tu z odpowiedzią przychodzi biznes. Posiadając odpowiednio dużo informacji o naszej aktywności w sieci można za pomocą intensywnie rozwijanych ostatnio metod sztucznej inteligencji poznać nasz sposób myślenie i poprzez dopasowanie treści reklam mieć niejako wpływ na nasze decyzje ekonomiczne. Ma szczególne znaczenie w przypadku gospodarki kapitalistycznej gdzie istnieje duża konkurencja na rynku i to, który produkt wybierzemy zależy w dużej mierze od tego, którą reklamę zobaczymy i jak ją odbierzemy. Nie ma lepszego miejsca na reklamę niż Internet, jest ona dostępna dla każdego. Ważne aby przekaz tej reklamy był dla nas odpowiedni i dopasowany do tego nad czym obecnie myślimy, zastanawiamy się, a o tym najlepiej świadczy nasz ślad pozostawiony w sieci.
Można więc stwierdzić, że na obecnym poziomie rozwoju Internetu, wirtualnej części życia w społeczeństwie odpowiednio odpowiednio przetworzone informacje pozostawione przez nas w sieci pozwalają na wpływanie w rożne aspekty naszego życia. Kto wie do czego te informację mogą być wykorzystane w przyszłości. Nie bez powodu w ostatnich latach nastąpił szybki rozwój kierunków nauki związanych z przetwarzaniem informacji. Przez te wszystkie lata korzystania z sieci informacje zebrane o użytkownikach zrobiły się stosunkowo duże i teraz tylko od ich odpowiedniego przetworzenia zależy to co da się z nich wyciągnąć i wykorzystać dla naszego pożytku lub nie.
Muszę przyznać, że to co napisałeś jest bardzo trafne, ale też moim zdaniem bardzo przerażające. Spędzając trochę czasu w internecie jestem zdumiony ile informacji na mój temat oraz temat mojego życia zostało udostępnionych ponieważ sam się na to zgodziłem a nie zdawałem sobie sprawy jakie ma to konsekwencje. Personalizowane reklamy które pojawiają się w dokładnie tych momentach w których mają największą siłę przebicia nie są niczym nowym nie tylko w internecie ale także w telewizji ( piwo i artykuły RTV w trakcie tramsmisji sportowych czy kosmetyki podczas seriali których odbiorcami są kobiety), jednak personalizowane reklamy tworzone na podstawie naszych wyszukań i zachowań w internecie to mechanizm który pozwala na indywidualne podejście do każdego z internautów który zostawia po sobie ślad w sieci właśnie w postaci informacji. Przechodząc dalej informacja w kontekście reklam jest bardzo ważna z punktu widzenia twórców internetowych którzy analizują kto, jakiej płci, w jakim wieku oraz z jakiego kraju najczęściej ogląda ich teksty, filmy bądź audycje. Inaczej przecież będą oni tworzyć treści których odbiorcami są osoby w danej grupie wiekowej oraz płci a mając wiedzę o swoim potencjalnym odbiorcy mogą trafnie dobrać jak do nich dotrzeć dzięki czemu zwiększają wyświetlenia swoich treści co dalej przekłada się na zysk. Tutaj warto zatrzymać się nad tym do jakiego stopnia analizują to zagraniczne firmy technologiczne i niestety jak jest to moim zdaniem szkodliwe. Zbierając informację na temat zachowań konsumentów w różnych krajach producenci wysyłają przedpremierowo swoje produkty w celu recenzji do tych krajów w których zysk może być największy. To moim zdaniem jest główny mankament przetwarzania danych, gdzie w pogoni za zyskiem przestajemy zwracać uwagę na samą definicję Informacji którą jest poszerzenie wiedzy na dany temat zmieniając ją na poszerzenie potencjalnych zysków.
Nie powiedziałbym, że dzisiejsze społeczeństwo możemy nazwać „społeczeństwem informacji”, jako głównym mianem. Podobnie jak kilku moich przedmówców, nazwałbym nas prędzej „społeczeństwem dezinformacji”. Łatwość dostępu do wiedzy sprawia, że trudniej jest ją filtrować, sięgamy po najprostsze środki (wyszukiwarka google), nie zastanawiając się, czy strona, na którą trafiliśmy jest wiarygodna. Nie mówiąc już o algorytmach, które wyświetlają nam treści zgodne z naszym światopoglądem, co prowadzi nas do mylnego wrażenia, że wszyscy na Świecie myślą podobnie do nas. Później, gdy spotykamy kogoś myślącego inaczej to znacznie trudniej nam zaakceptować jego odmienność. Dodatkowo, problemem jest również natłok informacji docierających do ludzkiego mózgu. Przeglądanie mediów społecznościowych, gdzie newsy polityczne przeplatają się ze zdjęciami naszych znajomych z wakacji sprawiają, że żyjemy w nieustającym chaosie informacyjnym. Może to przynieść konsekwencje, które w pełni dostrzeżemy dopiero, gdy spojrzymy na nasze społeczeństwo z nieco dalszej perspektywy czasowej.
Wynalazek pozwalający na znaczące rozpowszechnianie informacji już raz został uznany za początek nowej ery: wynalezienie druku przez Gutenberga. Czy stworzenie internetu powinno być uznane za początek nowej epoki? Uważam, że jest jeszcze za wcześnie na nazywanie czasów w których żyjemy.
Niewątpliwie internet uważa się za jeden z najważniejszych wynalazków ostatnich 100 lat. Jego główne zadanie? Przekazywanie wiadomości (informacji). Dzisiaj nawet bezdomni posiadają telefony z dostępem do internetu. W zasięgu ręki posiadamy dostęp do informacji z całego świata.
Wartość informacji jest ogromna. W ostatnich latach pojawiło się wiele skandali związanych z przechwytywaniem i/lub sprzedawaniem informacji. Facebook sprzedający informacje użytkowników do reklamodawców, Huawei szpiegujący dla Chin. Informacja stałą się najważniejszym surowcem w ostatnich latach.
Sądzę, że na razie nie znamy w pełni konsekwencji gromadzenia i przekazywania tak ogromnych ilości informacji. Możliwe, że jesteśmy dopiero na progu jeszcze większego wydarzenia (np. wynalezienie SI). Powinniśmy zostawić to zadanie dla przyszłych historyków.
Pingback: Era informacji, informatyczna, cyfrowa… Czy te i inne „informacyjne” etykiety dobrze pasują do naszych czasów? | Cafe Aleph
Wiedza, którą pozyskujemy z otrzymywanych informacji była cenną wartością już od dawnych czasów. Człowiek świadomy, doinformowany może mieć przewagę nad innymi w wielu codziennych, ale i niecodziennych sytuacjach.
Żyjemy jednak w takich czasach, w których dostęp do przekazywania informacji innym może być wykorzystany w dobrym celu, ale również w pewnym sensie jako broń do zrealizowania zaplanowanych, nie zawsze odpowiednich celów. Przez szybki, łatwy dostęp do tego narzędzia, często mamy poczucie przebodźcowania przez różnego rodzaju reklamy, wpisy, posty. Dodatkowo wiedza z nich płynąca nie jest niczym potwierdzona. Jest to dodatkowa trudność dla nas, aby zweryfikować przyswajane informacje. Natłok wiedzy z niepewnych źródeł prowadzi do ogłupienia, a nawet ma moc manipulacji odbiorcą.
Uważam, że możemy nazwać nasze czasy „ erą informacji” ze względu na ich ilość i wszechobecność, a także różnorodność sposobów otrzymywania i dzielenia się wiedzą. Co więcej, myślę, że zjawisko to coraz szybciej zaczyna prowadzić do celów niezamierzonych, pozbawionych kontroli, co może stanowić pewne zagrożenie dla wielu ludzi.