To jedno słowo „nierzeczywistość” — tytuł książki Kazimierza Brandysa, wydanej konspiracyjnie poza cenzurą, 1977 — najcelniej oddaje istotę komunizmu. W tym systemie, jak bodaj w żadnym innym, wszystko było kreowane przez państwo NA NIBY: określenie ustroju jako demokracji, konstytucja gwarantująca wolności jedynie na papierze, władza ludu pracującego (gdy rządził tuzin bonzów z Biura Politycznego PZPR), udawana wielopartyjność w sejmie, papierowość jego uprawnień, „wolne” wybory, w których 99% głosowało na komunistów, osiągnięcia produkcyjne tzw. przodowników pracy. Był też imponujący wskaźnik dochodu narodowego, ale wydmuchiwał go w górę nie wzrost produkcji dla ludzi, lecz prestiżowe a chybione inwestycje, w tym produkcja uzbrojenia, pokrywaną znacząco z zachodnich kredytów. Tylko tam, gdzie partia, pod naciskiem społeczeństwa, ograniczyła swe interwencje, jak w Polsce Gomułki, pewne rzeczy stawały się prawdziwsze: muzyka, malarstwo, cienkie aluzje polityczne w kabaretach. Ciepłe słowo należy się też takim instytucjom, jak Kluby Prasy i Książki z autentyczną prasą zachodnią, a na innym biegunie — tanie bary mleczne z autentycznie smakowitą kaszą gryczaną itp. Ale to było wtedy gdy komunizm w Polsce po trochu odstępował od swej postaci klasycznej, zdefiniowanej przez Marksa i Lenina.
Tylko ten, kto ogarnie rozmiar i naturę owej fikcji, jest w stanie zrozumieć, dlaczego komunizm skazany był na upadek. I wyciągnie stąd morał ogólniejszy na temat praw życia społecznego: w jakim sposobie życia są zarodki rozwoju, a w jakim zapowiedź upadku. Konstrukcja, która udaje budowle z granitu, a zbudowana jest z pomalowanej na granit tektury musi się rozpaść pod naporem otaczającej ją rzeczywistości. Ale bardzo nieliczni, nawet wśród renomowanych ekspertów zachodnich, byli na tyle przenikliwi, by odróżniać taką fikcję od realności.
Nie będziemy się więc dziwić, że taka niemożność rozpoznania cechowała ludzi młodych. Młodość nie ugina się pod ładunkiem wiedzy, mniej więc ma danych do analiz politycznych niż wytrawni eksperci. Zarazem, pragnie rewolucyjnych uniesień i buntów, a jednocześnie potrzebuje wskazań, przeciw komu i czemu ma się buntować. Te mogą pochodzić od samorodnych młodzieżowych przywódców, jak też od starych graczy politycznych z demagogicznym zacięciem. To drugie to był przypadek ustrojów prosowieckich, w tym PRL-u.