22 sierpnia 2013 Lech Wałęsa gościł w TVN 24 w programie „Fakty po faktach”. W rozmowie z prowadzącym program red. Kamilem Durczokiem wspominał, co niegdyś doradzał Donaldowi Tuskowi przed objęciem przezeń władzy po wygranych wyborach. Rada Wałęsy dotyczyła komunikacji ze społeczeństwem. Uważa ją za naczelną zasadę sprawowania władzy. A ma ona szczególną doniosłość, gdy opozycja zmierza nie tylko do przejęcia władzy, co naturalne, lecz do ustrojowego przewrotu. Takiego, który by zapoczątkował odwrót od zasad nowoczesnego państwa, czyli od demokracji, liberalizmu, praw człowieka, państwa prawa, liczenia się z realiami ekonomii, efektywnej współpracy międzynarodowej. A jeszcze tym większej trzeba mobilizacji, gdy opozycja uprawia dezinformację i demagogię, ogłupia przez absurdalne mity.
Sytuacja jest alarmująca, gdy znaczna część dziennikarzy – w swej naiwności i pogoni za opłacalną komercyjnie sensacją – pomaga w takich destabilizujących państwo państwo poczynaniach. Media w każdych okolicznościach mają tendencję do wpływania na władzę. I ma szanse posłużenia się wpływem na rzecz korekty poczynań władzy. Ta bowiem składa się zawsze z ludzi omylnych, często niekompetentnych i wyżej stawiających własne kariery niż dobro publiczne. A im dłużej się rządzi, tym bardziej takie przywary się ujawniają i przybierają na sile. Źle wróży krajowi, gdy dziennikarze i publicyści, miast uprawiać wtedy rzeczową krytykę, gonią za tym, co sensacyjne i emocjonujące, trawią cenny czas na błahostki, plotki, roztrząsanie pomówień, rolę analityka pomocnego władzy analityka mylą z rolą satyryka.
Tak nakreśliwszy stan rzeczy, który na co dzień obserwujemy, wracam do wypowiedzi Wałęsy. Z właściwą sobie żywością odmalował on wizję mądrego i dzielnego rządu, który umiałby rozmawiać z obywatelami. Niech każdy minister bodaj co tydzień wyjaśnia społeczeństwu problemy swego resortu, nie zaniedbując mówienia o osiągnięciach i równie szczerze o trudnościach i niepowodzeniach, o własnych czy swego personelu błędach. Czy jest lepszy sposób na paraliżowanie demagogii opozycji? A jednak rząd, który dwa razy już wybraliśmy jest głuchy na tak oczywiste prawdy Z żalem opowiadał Wałęsa, jak chciał ten sposób myślenia przekazać Premierowi, ale spotkał się z jakąś odporną na jego argumenty filozofią rządzenia. Taką, w której się stawia na to, że obiektywna prawda i tak zwycięży, że trzeba robić swoje i nie przejmować się, co ludzie gadają. Piękny to program z moralnego punktu widzenia, ale moralność bez realizmu prowadzi do tego, że dobro przegrywa, a więc do coraz większej w życiu publicznym niemoralności.
Dodajmy do uwag Wałęsy jeszcze jedną, która się nieodparcie narzuca. Zawsze, a już zwłaszcza w czasie kryzysu, najważniejszą obok ministra finansów postacią we władzach powinien być Rzecznik Rządu. Po każdym zdarzeniu mogącym mieć wpływ na wizerunek rządu i społeczne do niego zaufanie powinien on natychmiast – jak deus ex machina – pojawiać się na wszelkich wizjach i foniach, żeby rzecz skomentować rzeczowo i kompetentnie, a przy tym w miarę możności sympatycznie i nawet dowcipnie, bo przecież nie chodzi o to, żeby w ogóle coś mówić, lecz żeby być chętnie i z wiarą słuchanym. To by wymagało od Rzecznika nieprzeciętnego talentu merytorycznego i retorycznego. Z pewnością jednak dałoby się taki talent w narodzie znaleźć, o ile szef rządu nie kieruje się dogmatem, że kluczowe stanowiska należy powierzać partyjnym jedynie kolegom czy zausznikom.
Z należytą częstością powinien pojawiać się też na trybunie mediów sam Premier. Wysoki standard ustanowił w tej mierze przed laty premier Mieczysław Rakowski, który co tydzień rozmawiał przez telewizję z obywatelami. Pamiętam, z jaką satysfakcją oznajmiał np. to, że niebawem każdy obywatel będzie mógł trzymać paszport w domu i bez opowiadania się politycznej władzy wyprawiać się za granicę, kiedy mu przyjdzie chęć (przypominam, że było to w PRL). O ileż więcej dobrych wiadomości miałby dla nas premier Donald Tusk, niezależnie od tego, że bywają i złe wiadomości, które trzeba umieć przekazać w taki sposób, który by nas nie przygnębiał, ale mobilizował, jak to na miarę historyczną umiał czynić Churchil.
Można by takie wizje snuć bez końca. Ale i ta garść impresji, inspirowanych uwagami Wałęsy, powinna dać pojęcie, o jakim rządzie, narodowi przyjaznym i tej przyjaźni dającym wyraz w inteligentnych i szczerych rozmowach, marzy ogół obywateli.