Optymizm poznawczy „Mathesis Universalis”
a nowoczesne badania nad rozstrzygalnością

Optymizm poznawczy nowoczesnego racjonalizmu ma za swój kanon wypowiedź Gödla (1936) dotyczącą dowodzenia twierdzeń matematycznych w sposób formalny czyli algorytmiczny: Istnieją zdanie niedowodliwe środkami logiki pierwszego rzędu, które stają się dowodliwe w logice drugiego rzędu, a ich dowody są znacząco krótsze. Ogólniej: pewne zdania niedowodliwe środkami logiki rzędu N stają się dowodliwe, a dowody zwięźlejsze w logice rzędu N+1. Ponieważ dowód jest właściwym matematyce środkiem rozstrzygania problemów, jest to zarazem wypowiedź na temat rozstrzygalności zagadnień matematycznych.

Ten optymistyczny obraz dynamiki poznania różni się od statycznego obrazu racjonalistów 17-wiecznych zawartego w projekcie „Mathesis Universalis” (skr. MU). Był projekt integracji całości wiedzy za pomocą metody matematycznej, pochodzący głównie od Kartezjusza i Leibniza. Podejście Leibniza jest radykalnie formalistyczne (czyli algorytmiczne), podczas gdy Kartezjusza – zdecydowanie antyformalistyczne. W tamtym czasie uchodziły one za konkurencyjne, ale współczesna rekonstrukcja MU dokonywana na gruncie logiki matematycznej i jej filozofii respektuje oba podejścia: dowody formalne, czyli algorytmiczne, których dotyczą badania Hilberta, Gödla etc.,
realizują projekt leibnizjański,  lecz do nowych algorytmów, rozwiązujących problemy dowodowe przedtem nierozwiązywalne, dochodzimy dzięki nowym ideom matematycznym, a te zawdzięczamy intuicji matematycznej, tak wysoko cenionej przez Kartezjusza; to ona prowadzi np. do logik coraz wyższego rzędu.

Leibnizjański zamysł, żeby narzędziem realizacji projektu była uniwersalna symbolika i rachunek logiczny jest obecnie realizowany w odniesieniu do całości matematyki za pomocą środków, które jako pierwszy stworzył Gottlob Frege (1879), zaś rozwinięcie w kierunku formalizacji (algorytmizacji) pochodzi od Hilberta, Gödla, Turinga, Churcha, Posta i in. Nie sięga dziś ten projekt tak daleko, by objąć całość wiedzy, jak to projektowano  w oryginalnej wersji MU, ale posuwa się w tym kierunku w miarę matematyzacji kolejnych obszarów nauki.

Dla tego postępu fundamentalny jest wkład Georga Cantora – autora teorii mocy zbiorów, która służy unifikacji matematyki w integracyjnym duchu MU. Wprowadzone w niej odróżnienie zbioru nieskończonego przeliczalnie od liczniejszego odeń zbioru mocy kontinuum umożliwia dowód fundamentalnego dla współczesnej wersji MU twierdzenia o istnieniu problemów nierozstrzygalnych w matematyce. Mianowicie, Alan Turing (1936) wykazał, posługując się pewną metodą Cantora, że zbiór realizowalnych przez maszynę algorytmów mających rozstrzygać problemy typu „jaka jest wartość określonej funkcji?”, jest tylko przeliczalny, podczas gdy zbiór problemów do rozstrzygnięcia ma moc kontinuum. Z czego wynika, że pewne problemy są nierozstrzygalne w sposób algorytmiczny, a więc niewykonalne dla maszyny.

Wynik Gödla ma dopełnienie w jego przytoczonej na wstępie argumentacji, że ograniczenia rozstrzygalności są tylko względne, to jest, zachodzące ze względu na określony system formalny. Dadzą się one przezwyciężać przez wprowadzanie nowych pojęć pierwotnych, aksjomatów i reguł. Ten optymizm poznawczy brał się z racjonalizmu Gödla, jego wiary w niewyczerpywalne możliwości intuicji intelektualnej. Tak oto opisał tę postawę matematyk uchodzący za wybitnego kontynuatora dzieła Gödla – Gregory Chaitin w internetowym wywiadzie z roku 2008 pt. „Chaitin interview for Simply Gödel website” (podaję we własnym wolnym przekładzie).

„Gödel był przekonany, że pomimo udowodnionej przezeń nierozstrzygalności matematyki, nie ma w gruncie rzeczy żadnej granicy dla osiągnięć, które mogą być udziałem matematyków za sprawą ich twórczej intuicji, gdy się nią posługują miast polegać wyłącznie na metodzie aksjomatycznej i algorytmach logicznych. Uważał Gödel, że każdy problem matematyczny może być rozwiązany przez dołączanie w miarę potrzeby nowych zasad, to jest, nowych pojęć i aksjomatów. W taki sposób pojęcie prawdy matematycznej staje się czymś dynamicznym, co ewoluuje, czyli zmienia się w czasie. Przeciwstawia się to tradycyjnemu poglądowi, że prawda matematyczna jest niezmienna i wieczna.”

Zaszufladkowano do kategorii Światopogląd informatyczny | Dodaj komentarz

Prawdziwość a niesprzeczność

W dyskusji nad referatem p. Tomasza Jordana „O nieporozumieniach związanych z twierdzeniem Gödla”  (Seminarium logiczne w UKSW, 20.IV.2012) — której uczestnicy byli zgodni co do tego, że przekonanie o niesprzeczności arytmetyki pierwszego rzędu jest dobrze umotywowane faktem nie pojawienia się sprzeczności w toku wielowiekowego uprawiania arytmetyki — postawiono pytanie: czy niesprzeczność aksjomatów arytmetyki  wystarcza do  uznania ich za prawdziwe?

Nie odpowiadałbym z góry przecząco (jak to było w tej dyskusji),   bo coś daje do myślenia fakt,  że zdanie koniecznie prawdziwe definiuje się jako zdanie,  kŧórego zaprzeczenie implikuje sprzeczność.   Zgódźmy się, że zdanie koniecznie prawdziwe to takie, którego  treść dysponuje je do tego, by odnosiło się do każdej dziedziny czyli  jest  — nazwijmy je tak — (1) uniwersalne, a zarazem  jest ono (2) prawdziwe.

Uniwersalne w takim rozumieniu są nie tylko tautologie logiczne, lecz także prawa arytmetyki (liczb naturalnych), bo liczyć można wszystko:  kwarki,  gwiazdy,  zbiory, punkty, liczby, anioły (o tym ostatnim przekonywał np. Dionizy Areopagita).  Sama uniwersalność nie implikuje  prawdziwości,  jest  to tylko jakby dyspozycja sądu do  tego, żeby opisywał  każdą dziedzinę, biorąca się z jego treści. Zdanie może być uniwersalne, a zarazem pociągać sprzeczność, np. „dla każdych dwu par łączna liczba ich elementów wynosi pięć” (na tej podstawie Russell udowodnił, że jest  i nie jest papieżem).

A  gdy  jakieś zdanie jest uniwersalne, i w żadnej dziedzinie nie wynika zeń sprzeczność, znaczy to, że nie ma ono kontrprzykładów.  Czy stwierdzić  taki totalny brak kontrprzykładów, czyli stwierdzić niesprzeczność, to nie to samo, co udowodnić prawdziwość danego zdania?

Chciałbym przedłożyć to pytanie pod rozwagę  P.T. uczestników rzeczonej dyskusji. Proszę przy tym o wyrozumiałość dla szkicowości tego wywodu, zrobionego dziś w nocy na kolanie pod wpływem wertowania pewnego obfitego zbioru wypowiedzi.  Jest to monitorowana przez Martina Davisa korespondencja liczących się autorów na temat podstaw matematyki,  obejmująca min. dział pt. „Truth and Consistency”.

Zaszufladkowano do kategorii Logika i metodologia | Dodaj komentarz

Co matematyka może wnieść do filozofii

Podejmuję  wątek poruszony w komentarzu Mietusa (do wpisu dra Stacewicza) w zapytaniu o stosunek naszej ludzkiej matematyki do tej, która „zbiega się gdzieś w nieskończoności”. Należało to do głównych tematów rozmyślań Gödla. Słowo „nieskończoność” jest tu  w sam raz, bo z twierdzenia Gödla o nierozstrzygalności arytmetyki powstaje wizja jej niewyczerpywalności: po każdym wzbogaceniu języka i aksjomatów arytmetyki poznajemy więcej prawd, ale to nie zamyka poznania matematycznego, lecz przeciwnie. To tak, jakby wejście do pokoju i zamknięcie za sobą drzwi powodowało w czarodziejski sposób, że w innej ścianie tego pokoju otwierają się od razu drzwi do drugiego, Zamknięcie jednych problemów otwiera następne , i tak bez końca. Jest to wizja inicjująca nową filozofię umysłu i poznania.

Żeby wzbogacić materiał do takich rozważań, napisałem tekst „O pewnym stosunku między matematyką i filozofią w świetle twierdzenia o nierozstrzygalności arytmetyki”. Jest dość prowizoryczny, ale może nawet taki się przyda na tym etapie dyskusji. Pewne punkty tego zagadnienia rozwijam szerzej w książce „Umysł – komputer – świat” w rozdziale „ Dynamika umysłu  w perspektywie gödlowskiej” – §3.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Światopogląd informatyczny | 2 komentarze

Czy świat jest matematyczny?

Aktywnym uczestnikom MiNI-spotkań podsuwam do rozmówki kolejny temat, który będzie zresztą motywem przewodnim kolejnego spotkania „na żywo”:

  •  Czy świat wokół nas jest matematyczny, a jeśli tak, to w jakim sensie ?

Temat ów proponuję z dwóch przyczyn: po pierwsze, w czasie pierwszej dyskusji na zajęciach pojawił się on spontanicznie i wzbudził sporo emocji, po drugie zaś, można go rozumieć również informatycznie (zastanawiając się, na przykład, czy za ludzkim myśleniem stoją jakieś algorytmy – obiekty po części informatyczne, a po części matematyczne).

Podejrzewam, że większość osób nie będzie specjalnie protestować: „Tak, świat jest matematyczny, a potwierdza to fakt coraz dalej idącej i coraz bardziej skutecznej matematyzacji różnych nauk:  fizyki, chemii, biologii, psychologii itd.”.

Rodzą się jednak pytania: „Czy świat jest faktycznie matematyczny (to znaczy: urządzony zgodnie z zasadami matematyki – jak mniemał choćby G.W. Leibniz), czy też my ludzie, używając matematyki jako narzędzia, próbujemy świat, na siłę jakby, zmatematyzować?”.

I dalej: „Jeśli nawet używamy matematyki jako skutecznego narzędzia opisu (tylko narzędzia), to jak to się dzieje, że matematyka pasuje tak dobrze do świata?”, „A może nie pasuje cała, tylko jej drobny fragment?”.

Oto próbka pytań, wokół których mogłyby „krążyć” komentarze.

Ja sam nie daję w tej chwili żadnych odpowiedzi, bo ciekaw jestem Państwa opinii, wątpliwości i pytań.

Zapraszam do rozmowy…

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki | 31 komentarzy

Jakie pytania rodzi Monadologia Leibniza?

[stextbox id=”CafeAleph”]  Glossa do Wariacji na temat Monadologii Leibniza.[/stextbox]
Filozofom zawdzięczamy czasem to, że odpowiadają na  nasze pytania,  a kiedy indziej coś zupełnie innego: uświadamiają ważne pytania  które nam samym nie przyszły do głowy.  Monadologia nasuwa pytanie, czy istotnie materia dzieli się na struktury coraz to  mniejsze – w nieskończoność?  Czytamy w tej sprawie u największego z żyjących fizyków: „Particles that  were thought to be elementary twenty years ago are, in fact, made up of  smaller  particles. May these, as we go to still higher energies, in turn be found to be made from still smaller particles?” S.W.Hawking, „A Brief History of Time”, 1992, s.66).  W tejże sprawie znakomity popularyzator fizyki pisze podobnie, jak następuje.

Every new accelerator, with its increase  in energy  and speed, extends science’s field of view to tinier particles and briefer time scales, and every extension seems to bring new information.” (J.Gleick, „Chaos. Making a New Science”, 1991, s.115).   Świadomość,  że  nauka nie ma jeszcze ostatecznej odpowiedzi na pewne pytanie czyni nas mądrzejszymi od tych, którym się wydaje,  że znają odpowiedź. Jak np. ci entuzjaści sztucznej inteligencji, którzy wierzą, że gdy miniaturyzacja doprowadzi chipy komputerowe do złożoności mierzonej liczbą neuronów (podobno w roku 2020),  to komputer dorówna inteligencją człowiekowi.  A czy nie może być tak,  że ludzka inteligencja ma uwarunkowania fizyczne na głębszym poziomie złożoności, np. kwantowym (jak sądzą neurofizjolog J.Eccles i fizyk-informatyk R.Penrose)?  A może na jeszcze głębszym,  jeśli takie istnieją?  Wtedy mogą upłynąć wieki czy więcej,  nim nasza wiedza do nich dotrze.

Inny, inspirowany Monadologią temat, w którym uczona niewiedza wyzwala od wiedzy pozornej to kwestia determinizmu, który wyznawał Leibniz, a który się załamuje w świetle współczesnej nauki. Wg Leibniza każde żywe indywiduum (monada) jest odwiecznie zaprogramowane, podczas gdy dziś pojmujemy  wszechświat jako otwarty i twórczy, zaskakujący rozwiązaniami, które są nieprzewidywalne (K.Popper), czego modelowym przejawem jest twórczość matematyczna  (K.Gödel).  Może jednak wizja Leibniza da się  sharmonizować ze współczesną,  podobnie jak kompozytor biorąc jeden motyw z dawnego utworu łączy go z nowym, własnym, i tak powstaje wariacja na temat dawnego?  Takie „wariacyjne” podejście do Monadologii proponuję w szkicu „Informatyczno-dynamiczna natura umysłu. Wariacje na temat Monadologii Leibniza” w Cafe Aleph.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Światopogląd informatyczny | 4 komentarze

Monady jako programy (czyli byty informatyczne)?

Niniejszy wpis ma charakter dość nietypowy, bo stanowi prośbę – prośbę do gospodarza blogu, Witolda Marciszewskiego, o przystępne objaśnienie propagowanej przezeń interpretacji leibnizjańskich monad. Potrzeba takiego objaśnienia wynikła przy okazji ostatniego wykładu, który był poświęcony pre-informatycznym ideom G.W. Leibniza (m.in. wynalazkowi kodu binarnego oraz idei calculemus).

Czy idee te wolno rozważać łącznie z metafizyczną koncepcją monad? A jeśli wolno, to na czym mógłby polegać informatyczny charakter monad? Są to pytania, których sens rozjaśnią zapewne wyjaśnienia Pana Profesora…

Aby jednak wyjaśnienia te nie zawisły w próżni, warto streścić na początek podręcznikową interpretację monady – taką na przykład, jaką można wyczytać w „Historii filozofii” Władysława Tatarkiewicza (tom II, rozdział o Leibnizu).

Oto jej  główne punkty:

1. Monada stanowi najmniejszy możliwy byt metafizyczny – byt ukryty pod powierzchnią zjawisk, będący jednocześnie ich podłożem (określenie „metafizyczny” znaczy nadto, że byt ów stanowi przedmiot zainteresowania metafizyki, czyli działu filozofii).

2. Właściwości monad – bytów postulowanych przez metafizykę – można określić czysto rozumowo (apriorycznie), bez pośrednictwa zmysłów; podobnie zatem jak poznaje się własności obiektów matematycznych. Tak czyni Leibniz w „Monadologii” – dziele zbliżonym formą do tekstów logicznych.

3. Właściwości monad przypominają w pewnym  sensie właściwości nieskończenie małych, niepodzielnych przedziałów w zbiorze liczb rzeczywistych. Są one (monady): niematerialne, niepodzielne, nieskończenie liczne, różniące się od siebie dowolnie mało (tworzą zatem nieskończony szereg ciągły), nie oddziaływujące na siebie nawzajem.

4. Pewną paradoksalną na pierwszy rzut oka cechą monad jest fakt, że zawierają one w sobie (potencjalnie) pełną informację o całym nieskończonym zbiorze wszystkich monad. Będąc elementem „minimalnym”, mieszczą w sobie zarazem informację „maksymalną”. (Żeby nie wydało się to aż tak paradoksalne, pomyślmy jednak o tym, że każdy przedział liczb rzeczywistych jest równoliczny z całym zbiorem liczb rzeczywistych).

5. Monady tworzą większe całości, w obrębie których wyróżnia się zawsze tzw. monada centralna (np. dusza w człowieku).

6. Monady są obdarzone zdolnością postrzegania, mniej lub bardziej intensywną. Ponieważ monady nie oddziałują ze sobą, tak naprawdę  postrzegają swoje wnętrze – odzwierciedlające jednak cały zbiór monad, czyli cały wszechświat. Inne monady jawią im się w postaci materialnej.

7. Ze względu na wyrazistość postrzegania monady można uszeregować od „monad niemal ślepych” do monady doskonałej, „widzącej wszystko”, czyli Boga.

8. Każda monada stanowi byt dynamiczny, obdarzony wewnętrzną siłą/energią, rozwijający się niezależnie od innych monad, dążący do pewnego celu (znanego  monadzie doskonałej).

9. Wszystkie monady, choć de facto na siebie nie oddziałują, są ze sobą idealnie zsynchronizowane (zharmonizowane), a twórcą i jedynym „wszech-widzącym” obserwatorem tejże harmonii jest monada doskonała czyli Bóg.

Podsumowując: monada stanowi byt niematerialny, prosty, nieskończenie liczny, tworzący skupiska, będący kopią-miniaturą całego wszechświata (całego zbioru monad), nie oddziaływujący z innymi monadami, ale idealnie z nimi zsynchronizowany, dążący do właściwego sobie celu i obdarzony swoistą (zindywidualizowaną) zdolnością postrzegania własnego wnętrza, w którym odzwierciedla się cały świat.

Czy o takim, postulowanym przez Leibniza, bycie można myśleć informatycznie, jako o programie komputerowym?

Z chęcią przyjrzymy się wyjaśnieniom Pana Profesora…

[A tym, którzy zechcieliby przyjrzeć się już teraz naukowemu kontekstowi tych wyjaśnień, polecam wpis Profesora w blogu p.t. Problem złożoności obliczeniowej świata w dowodzie istnienia Boga w De Arte Combinatoria” (kategoria Światopogląd informatyczny), sprzężony z tym wpisem artykuł w CA-cafe (pod takim samym tytułem), a także wnikliwy komentarz p. Orzeszka wraz z odpowiedzią Profesora]

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki | Jeden komentarz

Głos dyplomowanego humanisty w sprawie nauczania matematyki

Jest to wpis do komentowania i dyskusji (w ramce poniżej), który ze względu na format zapisu  (PDF) znajduje się w witrynie Cafe Aleph.

Zaszufladkowano do kategorii Światopogląd informatyczny | 5 komentarzy

Zagadnienia do dyskusji (na 21.03)

Przyjmując za dobrą monetę, że niektórzy uczestnicy MiNI-spotkań już się dyskusyjnie uaktywnili, poddaję pod dyskusję kilka zagadnień, o których porozmawiamy na najbliższym spotkaniu. Niezależnie od tego będzie można (i wcześniej, i później) zabierać głos w blogu, to znaczy komentować niniejszy wpis.

Oto i zagadnienia:

(1) Czy w ogóle, a jeśli tak, to w jakim zakresie, filozofia może być pożyteczna dla nauk szczegółowych?
[Dyskusja nad tym tematem  już się toczy w blogu, pod wpisem „O przydatności filozofii”]

(2) Czy maszyny informatyczne są i będą li tylko narzędziami ludzi, czy też mogą stać się w przyszłości maszynami autonomicznymi?
[Krótka dyskusja na ten temat, osadzona w szerszym kontekście historii komputerów,  odbyła się na wykładzie 2]

(3) Czy ma sens rozpatrywanie hipotezy (choćby roboczej), że umysł działa algorytmicznie?
[Dyskusja będzie nawiązywać do treści ostatniego wykładu]

(4) Jakie związki zachodzą między następującą trójką pojęć: informacje, dane, liczby?
A także: w jakim sensie działanie komputera redukuje się do obliczeń?
[Dyskusja zostanie poprzedzona omówieniem slajdów, które „wypadły” z ostatniego wykładu].

Na stronie MiNI-spotkań (zakładka „Filozofia informatyki”), w dziale Miniatur filozoficzno-informatycznych, umieściłem nowy tekst p.t. „O pojęciu informacji”, który może być pomocny w dyskusji.

Mam nadzieję na ciekawą wymianę myśli — Paweł Stacewicz.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki | Jeden komentarz

Dylemat Europy

[stextbox id=”CafeAleph”]     Pełny tekst na ten temat – w Czytelni „Cafe Aleph”.
[/stextbox]

Czy zwyciężanie w wyścigu ekonomicznym czyni ją przyjazną człowiekowi?

Wpis w blogu akademickim, z reguły, czyni autor tekstu pragnący poddać go pod dyskusję, ale może go w tym wyręczyć redaktor blogu, jeśli są po temu np. powody techniczne. Tak czynię w przypadku tekstu prof. Andrzeja Paszewskiego, występując w dwojakiej roli: (1) kogoś, kto referuje pewne tezy tekstu w zastępstwie Autora (ten w przypadku referowania nie dość wiernego może je w swym komentarzu skorygować); (2) kogoś, kto podejmuje od siebie dyskusję z tak przedstawionymi tezami. Czynię także to drugie.

Za punkt centralny wywodów prof. Paszewskiego uważam aprobowaną przezeń definicję ekonomii, że jest to nauka o organizowaniu się społeczeństwa dla rozwiązywania problemu niedoboru. Sądzę, że definicja ta trafia w sedno, ale sedno bywa niejedno. Widzę tu jeszcze dwa inne i rad bym się dowiedział, czy Autor się zgadza, że istnieję również to drugie i trzecie.

Definicja ta ma w intencji prof. Paszewskiego uzasadnić rezygnację z dążeń do wzrostu produkcji, bo przy obecnym jej poziomie w Europie problem niedoboru w konsumpcji jest rozwiązany; wystarcza ona, żeby Europejczykom zagwarantować zaspokojenie wszystkich rozsądnych potrzeb. Ale – i tu jest drugie sedno – przy takim stanie stacjonarnym, bez ciągłego wzrostu, powstaje inny niedobór: miejsc pracy. Wszak istotą doktryny Keynesa jest postulat stymulowania popytu jako remedium przeciw bezrobociu (doskonale to oddaje żartobliwy film o sporze Keynesa z Hayekiem). Nie wystarczy więc prosta rada z gatunku „zero wzrostu” (niegdyś hasło Klubu Rzymskiego). Trzeba jakichś wyrafinowanych prób optymalizacji, biorących pod uwagę, że udział w wyścigu ekonomicznym pod pewnym względami nie jest przyjazny człowiekowi, a pod innymi jest.

„Trzecie sedno” tylko wspomnę mimochodem, bo kryje się za nim tak kolosalny problem aksjologiczny, że trzeba by mu poświęcić jakiś osobny projekt badawczy. Gospodarka, niezależnie od intencji jej teoretyków  i jej praktyków, daje napęd kudzkiej ekpansji pznawczej. Gdyby chęć zysku nie doprowadziła do powstania i upowszechnienia maszyny parowej, a później innych typów silników, aż po rakiety, nie doszłoby do wypraw kosmicznych. Gdyby żądza zysku u producentów komputerów nie rodziła wielkiego pędu do powiększania ich mocy obliczeniowej, to nie starczyłoby tej mocy na sekwencjonowanie ludzkiego genomu. Ale czy warto wyprawiać się w kosmos i dekodować geny? To jest problem aksjologiczny do osobnego namysłu. Jeśli jednak warto, to zbyt  wąskie będzie definiowanie celów gospodarki jedynie w kategoriach usuwania niedoborów.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia polityczna | Jeden komentarz

Kultura duchowa a kultura materialna

[stextbox id=”CafeAleph”] Sprawdzian  dotyczący  artykułu pod tym tytułem.  [/stextbox]

W okienku pod tym wpisem słuchacze wykładu „Międzynarodowe Stosunki Kulturalne” umieszczają swoje odpowiedzi na pytania zawarte w sprawdzianie nr I.  Tekst tych odpowiedzi należy poprzedzić nazwą grupy wykładowej (MSK-S lub MSK-N), imieniem i nazwiskiem oraz adresem mailowym.  Termin odpowiedzi:  do 15 kwietnia 2012.

 

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia polityczna | Otagowano | 18 komentarzy