Czy świat jest matematyczny (a nie tylko matematyzowalny)?

Obecny wpis kieruję przede wszystkim (choć nie tylko) do studentów wydziału WAiNS PW, którzy na kolejnych zajęciach z przedmiotu „Nauka a światopogląd” będą  dyskutować temat wskazany w tytule wpisu. Przed rozpoczęciem dyskusji – i tej na żywo, i tej w internecie – wyjaśnię krótko, co będziemy rozumieć pod pojęciami matematyczności i matematyzowalności świata.

Pojęcie pierwsze jest silniejsze, a dotyczy świata rozpatrywanego niezależnie od poznających go podmiotów (czyli ludzi). Jak powiedzieliby filozofowie: ma charakter ontologiczny. Zgodnie z tym jego charakterem, świat jest matematyczny w swej istocie –  to znaczy najbardziej istotne własności świata  są odzwierciedlone w zasadach, obiektach i twierdzeniach matematyki (splecionych niezwykle mocno z prawami nauk przyrodniczych, jak fizyka czy chemia).
Tak postrzegał rzeczywistość Platon – dla którego świat realny był jakimś niedoskonałym urzeczywistnieniem czy też przejawianiem się  doskonałego i niezmiennego uniwersum idei (w tym: matematycznych). Tak myślał zapewne Galileusz – gdy formułował słynny sąd, iż „Księga przyrody jest napisana językiem matematyki”. A także Leibniz – przyrównujący Stwórcę i Animatora świata do operującego na liczbach matematyka (w jednym z jego dzieł czytamy: „Gdy Bóg rachuje, staje się świat”).
Tak sądzi wreszcie wielu współczesnych ludzi nauki – chociażby Roger Penrose czy Michał Heller.
Jednym słowem: świat matematyczny to świat przeniknięty jakimś wewnętrznym porządkiem (harmonią), którego istotne rysy oddaje przede wszystkim matematyka (jeśli nie sama, to sprzęgnięta z naukami przyrodniczymi).

Pojęcie drugie –  matematyzowalności –  odnosi się po części do świata, a po części do człowieka, który za pomocą matematycznych narzędzi świat opisuje i  przekształca. Ma zatem wymiar epistemologiczny i praktyczny.
Światu przysługuje cecha matematyzowalności (słabsza od matematyczności), ponieważ poddaje się on fragmentarycznie matematycznym opisom i opartym na matematyce przekształceniom. Tak naprawdę jednak to w nas ludziach tkwi potrzeba/zdolność matematyzowania. I to my właśnie, w wyniku wielowiekowego wysiłku tak a nie inaczej ukształtowanych  intelektów, uczyniliśmy świat matematycznym.
Są to poglądy ostrożne w stosunku do świata (nie wiadomo, jaki w swojej istocie jest), ale dosyć śmiałe w stosunku do człowieka (w jego naturę wpisuje się potrzeba porządku i porządkowania). Ten typ myślenia charakteryzuje bardziej Arystotelesa niż Platona, bardziej Kanta niż Leibniza, bardziej matematycznych formalistów (z Hilbertem na czele) niż platoników.

Tyle tytułem wstępnych wyjaśnień i zachęty do dalszej dyskusji…

Podstawą dyskusji proponuję uczynić:

A) argumenty nadesłane przez studentów wydziału WAiNS PW,

B) dwa historyczne wpisy blogowe:
Czy świat jest matematyczny?
Matematyka–Człowiek–Świat,

C) slajdy do wykładu wygłoszonego na ostatnich zajęciach,

D) pewien popularno-naukowy film (z udziałem R. Penrose’a i G. Chaitina).

A zatem… jak Państwo uważacie:

Czy świat jest po prostu MATEMATYCZNY (taka jest jego istota), czy raczej MATEMATYZOWALNY (i zmatematyzowany przez człowieka)… ?
I jakie argumenty za Państwa poglądami przemawiają…?

Zaszufladkowano do kategorii Dydaktyka logiki i filozofii | 6 komentarzy

Racjonalizm i pragmatyzm Kazimierza Ajdukiewicza

 Refleksje nad odznaczeniem  „Bene Meritis de Philosophia”

Życie akademickie obfituje w rytuały. Jedne są odwieczne i bardzo czcigodne, inne dopiero co wymyślone w zacnych intencjach. Zacna intencja przyświecała uczestnikom X  Ogólnopolskiego Zjazdu Filozoficznego w Poznaniu, 2015, gdy uchwalili ustanowienie medalu „Bene Meritis de Philosophia”, co się tłumaczy „dobrze dla filozofii zasłużonym”. Pomysł jest trafny. Gdy się docenia zasługi jednych, i tym samym  określa dobre wzorce czy wysokie standardy, ustawia się innym jakby drogowskazy do podążania właściwymi drogami.

Każdy dobry pomysł da się ulepszać, toteż jako jeden z odbiorców tego odznaczenia w jego pierwszej edycji  chciałbym podsunąć  pod rozwagę komisjom od edycji  następnych ważne, jak sądzę, udoskonalenie proceduralne: żeby ci, co dostępują odznaczenia dowiadywali się, co też społeczność akademicka, przez daną komisję reprezentowana.  najbardziej w ich dorobku ceni. Byłby to dla nich i dla środowiska filozoficznego impuls do refleksji: nad czym warto się trudzić:  jakie kierunki badań, jakie metody etc.  najlepiej zasługują się filozofii.

Pomyślałem więc,  wobec braku takiej procedury na obecnym etapie, spróbować  samooceny i powiedzieć, co z moich dociekań i konkluzji chciałbym polecić jako godne podjęcia i kontynuacji. Tak się dobrze składa, że kierunek, do którego chciałbym zachęcić  młodszych ma silną reprezentację w sławetnej Szkole Lwowsko-Warszawskiej. Składają się na nią nazwiska uczonych szczególnie twórczych i w skali światowej  wielce wpływowych. Są to: Kazimierz Ajdukiewicz, Jan Łukasiewicz i Alfred Tarski. Każdy z nich na swój sposób był racjonalistą o zabarwieniu platońskim , a zarazem pragmatystą.

Jeśli mam rację w takim rozpoznaniu ich  orientacji filozoficznej oraz podaniu dokumentacji, której nikt przedtem nie dostarczył, to myślę, że w stopniu skromnym, ale jakimś,   jestem bene bene meritus de philosophia. Dokumentacja, jaką zebrałem zawiera się w dość obszernym studium „Scientific philosophy in the Lvov-Warsaw School. Pragmatic rationalism as its mainstream trend”, dostępnym „on line”:  http://calculemus.org/CA/fil-nauki/2016/pragm-ration.pdf.  Jest to  wkład do księgi jubileuszowej na 80-lecie ks. prof. Michała Hellera, nie przypadkiem  jemu dedykowany, bo jest to wybitny szermierz inspirowanego Platonem racjonalizmu.

#  #  #

Obecny wpis jest  adresowany przede wszystkim do członków Rady Naukowej Instytutu Filozofii UW — z podziękowaniem za akt wręczenia mi „Bene Meritis” w imieniu X Polskiego Zjazdu Filozoficznego,  który wykonanie tego aktu powierzył instytucjom, z którymi łączy  odznaczonych jakiś  rodzaj afiliacji.

Spotkanie odbyło się 29.XI.2016 w sali im. Kazimierza Ajdukiewicza, w której przed laty  odbywały się seminaria kierowanej przez niego Katedry Logiki. Portret zaś Patrona sali miałem, przemawiając, na wprost siebie. Uznałem więc że warto się podzielić wiedzą o ewolucji Ajdukiewicza w kierunku pragmatycznego racjonalizmu, skoro sam się do takiej orientacji przyznaję i jemu ją w znacznej mierze zawdzięczam. Doświadczyłem  jego inspiracji jako asystent w projekcie badawczym  z metodologii nauk empirycznych.  Dyskutując  nad moim wkładem do projektu, dostrzegł  on  tendencję  racjonalistyczną i pragmatyczną, i zachęcał do dalszego podążania w tym kierunku.  Przy tej sposobności poznałem jego własne preferencje, a moja z nimi zbieżność była silnym na dalsze lata impulsem własnych dociekań.

Dziękując Instytutowi Filozofii UW za aranżację spotkania,  w paru słowach  opowiedziałem uczestnikom  o treści mojego wkładu do wspomnianego projektu Ajdukiewicza, a że czas był limitowany, obiecalem ciąg dalszy przedstawić w obecnym blogu. Gdy zasiadłem nad klawiaturą, uprzytomniłem sobie,  że nie muszę się wysilać, żeby zmieścić tekst w ramach blogu (który dłuższych wywodów nie lubi),  bo dysponuję systematycznym wywodem na wchodzący w grę temat, w formacie PDF, mianowicie cytowanym wyżej tekstem do tomu dedykowanego prof. Hellerowi.

Natomiast dyskusja nad jego treścią, za którą byłbym najszczerzej wdzięczny, może być prowadzona na  blogu w formie komentarzy pod obecnym wpisem. Myślę, że taka technika dyskusji akademickiej ma szanse się przyjąć, łącząc w sobie gruntowność poddanego dyskusji tekstu z elastyczną interaktywnością blogu. Dla ułatwienia raz jeszcze podaję URL: http://calculemus.org/CA/fil-nauki/2016/pragm-ration.pdf

Przypuszczam, że znajdą się osoby, które uznają za ekscentryczny pomysł łączenia racjonalizmu  (platonizmu) z pragmatyzmem, a jeszcze bardziej zda się im ryzykowne przypisywanie tej postawy głównemu nurtowi  Szkoły Lwowsko-Warszawskiej.  Byłbym bardzo ciekaw ich reakcji i argumentacji.  Z góry za nią dziękuję.

Zaszufladkowano do kategorii Epistemologia i ontologia, Światopogląd racjonalistyczny | Jeden komentarz

Czy warto być racjonalistą (a nie irracjonalistą)?

Obecny wpis jest pomyślany jako wstęp do dyskusji na temat szeroko pojętego racjonalizmu – rozumianego po trosze filozoficznie, a po trosze jako postawa światopoglądowa. Racjonalizm ujęty szeroko przeciwstawia się irracjonalizmowi – a więc filozofii/postawie, która docenia poznawczą i życiową war tość czynników pozarozumowych (takich jak uczucia, emocje czy akty intuicji). Zważywszy na utrwalony w naszej kulturze zwyczaj językowy, irracjonalizm wydaje się być w głębokiej defensywie. Wszak 'irracjonalny’ (np. argument) to tyle co absurdalny, bezsensowny, wzięty z sufitu, głupi. Dyskutując jednak, nie musimy się przejmować tym powierzchownym znaczeniem. Sięgnijmy raczej do bogatej tradycji filozoficznej, gdzie poważnych argumentów za irracjonalizmem (a przynajmniej pewnym irracjonalnym dopełnieniem racjonalizmu) nie brakuje. Znajdziemy je na przykład u Pascala…

Swoje argumenty „za” i „przeciw” racjonalizmowi nadesłali studenci wydziału WAiNS PW (którzy w najbliższy czwartek będą dyskutować na żywo, w trakcie zajęć z przedmiotu „Nauka a światopogląd”).

♦   Oto te ARGUMENTY (dostępne w pliku pdf)

W dyskusji mogą okazać się przydatne również:

♦   Krótki fragment książki polskiego filozofia i logika, Kazimierza Ajdukiewicza.
♦   Poświęcone racjonalizmowi slajdy z ostatniego wykładu.

Dyskusję naszą proponuję ukierunkować na poszukiwanie „złotego środka”.
Mianowicie: 1) Co pozytywnego irracjonalizm może dodać do postawy racjonalnej?
I na odwrót: 2) Czym racjonalizm może się przysłużyć postawie irracjonalnej?

Gorąco zapraszam do debaty — Paweł Stacewicz

Zaszufladkowano do kategorii Dydaktyka logiki i filozofii | 16 komentarzy

Turing jako maszyna z wyrocznią
lecz bez daru nieomylności

Głos na konferencji „Filozofia w Informatyce”, Kraków 2016

Odczyt jest skomponowany jako sekwencja pytań,  przy których są skrótowo naszkicowane dane do odpowiedzi. Poniżej znajdują się te kwestie jako ułatwienie w pisaniu komentarza: autor komentarza proszony jest o wska  pzanie numeru kwestii, do której nawiązują jego uwagi. Pełniejsze rozwinięcie odczytu zostanie opublikowane pod koniec listopada 2016.

Q.1. Jak nazwać światopogląd, w którym kategorią centralną jest pojęcie
mocy obliczeniowej?

Q.2. Czy pojęcie mocy obliczeniowej  może być zrozumiałe intuicyjnie dla osoby nie znającej języka informatyki?

Q.3. Czy intuicyjne pojęciee mocy obliczeniowej odgrywa rolę w naukach niezależnie od jego uściślenia w informatyce?

Q.4. . Co wnosi do jego uściślenia pojęcie uniwersalnej maszyny Turinga
oraz wyniki Gödla?

Q.5. Czy jest powód, żeby pogląd mający jako centralną kategorię pojęciemocy obliczeniowej zaliczać do światopoglądów?

Q.6. Czy Turing należy do którejś kategorii maszyn Turinga?

Q.7. Dlaczego komputera (UTM) nie stać na dowód przekątniowy?

Q.8. Jak pojmował Turing możliwość nie-mechanicznych aktów umysłu?

Q.9. Czy maszyna wyroczna realizuje obliczenia naturalne?

Q.10. Czy maszyna wyroczna może być omylna?

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Jeden komentarz

Czy Alan Turing jest maszyną Turinga?
Kluczowy problem światopoglądu informatycznego

Motto: Wir müssen wissen. Wir werden wissen.

Wiedza, którą miał na uwadze David Hilbert pod słowem „wissen” to wiedza matematyczna w postaci sformalizowanej, a więc osiągalna dla uniwersalnej maszyny Turinga zaopatrzonej w odpowiednią aksjomatykę i reguły dowodzenia.

§1.  Maszyna wyroczna jako  formalny model intuicji matematycznej

Czy Turing pojęty jako maszyna Turinga spełnia maksymę Hilberta? Nie, jeśli jako  model umysłu weźmiemy maszynę Turinga [1936-7] .  Tak  — jeśli O-maszynę:  oracle machine. Po polsku:  maszyna wyroczna. To zagadkowe pojęcie  Turing w „Systems of logic defined by ordinals”,  1939, §4)  wyjaśnia następująco.

[There are] formulae seen intuitively to be correct, but which the Gödel theorem shows are unprovable in the original system.  Czy jest sposób uczynić je dowodliwymi?  Turing odpowiada.

Let us suppose we are supplied with some unspecified means of solving number-theoretic problems; a kind of oracle as it were.  This oracle cannot be a machine. With the help of the oracle we could form a new kind of machine (call them O-machines) having as one of its fundamental processes that of solving a given number-theoretic problem.

Komentatorzy Turinga  terminem A-machine określają uniwersalną maszynę Turinga [1936-7].  Maszyna wyroczna powstaje w ten sposób, że do A-maszyny dołącza się wyrocznię, która  — dodaje Turing  —  sama nie jest maszyną.  Jeśli A-maszyna nie może rozstrzygnąć np. czy proces obliczania wartości  określonej funkcji zostanie zakończony (problem stopu), zwraca się  z pytaniem do wyroczni, a ta odpowiada „tak” lub „nie”.  Zadaniem wyroczni jest też , wg Turinga, wskazanie „kiedy dany krok czyni użytek z intuicji, a kiedy ma charakter czysto formalny.”

Przykładem „głosu” wyroczni jest zdanie gödlowskie sformułowane w języku arytmetyki. Jest ono intuicyjnie prawdziwe (gdyby nie, to arytmetyka byłaby sprzeczna). A w swej treści stwierdza, że nie jest  ono formalnie dowodliwe z aksjomatów (np. arytmetyki Peano) ma więc charakter intuicyjny. Pojęcie wyroczni jest   fundamentalne dla epistemologii matematyki: pozwala  ono tak  interpretować  optymistyczną maksymę Hilberta, że staje się  ona  przewidywaniem  realistycznym.

§2. Nieskończona sekwencja  maszyn wyrocznych o rosnącej mocy obliczeniowej. Zasadność maksymy Hilberta. Względność obliczalności

Niech pierwszym elementem tego ciągu będzie maszyna AP’ wyposażona w aksjomaty  arytmetyki Peano i logikę pierwszego rzędu. Pytana, czy prawdziwe jest jej  zdanie gödlowskie, nie daje ona rozstrzygnięcia. Podłączamy więc do niej wyrocznię W1, i ta odpowiada twierdząco. Dołączamy  zdanie gödlowskie do aksjomatów AP’ i  dostajemy maszynę wyroczną AP” o większej niż AP’ (dzięki wzmocnionej aksjomatyce) mocy obliczeniowej.  Symbolicznie:  AP”>AP’.  Z kolei,  dostawszy odpowiedź wyroczni W2 na pewien problem nierozstrzygalny  dla maszyny AP”,   dołączamy ją do aksjomatów.  Tak otrzymujemy AP”’, z odpowiednio większą  mocą obliczeniową. Powstaje sekwencja:

AP'<AP”<AP”'<AP”” … itd.  ad infinitum

Teraz widać, w jakim sensie należy się zgodzić z maksymą Hilberta.  Nie ma wprawdzie maszyny z tak wszechwiedzącą wyrocznią, żeby mogła rozwiązać wszystkie problemy, których bez wyroczni rozstrzygnąć się nie da. Natomiast, dla każdego problemu istnieje zdolna do jego rozwiązania maszyna z odpowiednio zaawansowaną wyrocznią. Przy takim rozumieniu  hilbertowskiego optymizmu,  rozumiemy też co miał na myśli Gödel mówiąc (do Hao Wanga), że jego twierdzenia nie podważają maksymy Hilberta.

Z tego widać, że każdy problem rozwiązalny dla maszyny o pewnym numerze jest rozwiązalny  dla każdej maszyny z numerem wyższym, lecz nie odwrotnie.  Mamy więc do czynienia z obliczalnością względną —  relative computability. Znaczy to, że coś, co jest nieobliczalne dla  maszyny nr N,  jest obliczalne dla  maszyny nr N+x (gdzie x>0).

Mamy  stąd odpowiedź na pytanie tytułowe.  Jeśli ma się na uwadze maszynę bez wyroczni, to Alan Turing nie jest maszyną Turinga. Dysponuje on wysoko zaawansowaną wyrocznią, jaką jest  intuicja nieskończonego ciągu liczb w argumencie przekątniowym.   Ów  ciąg  różni się od każdego, który został wyprodukowany przez którąś z nieskończonego zbioru maszyn obliczających  określone funkcje. Obejmuje on wszystkie możliwe funkcje arytmetyczne,  a więc zawiera wszystkie liczby obliczalne. W takim razie, liczba  reprezentowana przez ów ciąg cyfr odczytany „po przekątni” musi być liczbą nieobliczalną.  Wymaga ten argument  nieskończenie wielu kroków, toteż maszyna nigdy by się nie zatrzymała. Tymczasem,  mózg, czy też umysł, Turinga obejmuje ów nieskończony ciąg jednym ruchem myśli, jakby w jednym kroku, i  tak znajduje rozwiązanie. Jest to  zatem owoc niezwykle przenikliwej intuicji, czyli wyroczni o bardzo wysokim numerze. Jest więc Alan Turing maszyną Turinga, ale maszyną wyroczną na bardzo wysokiej w hierarchii takich maszyn pozycji.

Na gruncie tych ustaleń rodzą się  dwojakiego rodzaju pytania: jedne należą do logiki oraz informatycznej teorii złożoności, drugie do  filozofii informatyki w  jej warstwie epistemologicznej i ontologicznej. Te pierwsze biorą się z potrzeby dopracowania  dość enigmatycznej idei wyroczni, która okazała się płodna informatycznie i filozoficznie, ale pod warunkiem odpowiednich  doprecyzowań.  W zakresie informatyki podjęli tę pracę Post, Kleene, Davies i inni. Zdanie sprawy  z tej  literatury  to temat na osobne  studium, sygnalizuję więc tylko przykładowo  kilka pozycji:

Hodges, A. „Alan Turing”  

Soare, R.I. „Turing Oracle Machines”

Appel, A.W. „The Birth of Computer Science at Princeton in the 1930s”:=

Feferman, S. „Turing’s Thesis”

§3.  Von  Neumanna hipoteza matematyki mózgu a kwestia  jego mocy hiperobliczeniowej

W poszukiwaniu wyjaśnień,  skąd się bierze intuicja matematyczna, naturalny jest trend,  żeby  szukać wytłumaczenia w fizycznych  właściwościach  ludzkiego mózgu, różniących go w sposób istotny od maszyny Turinga. Źródła  przewagi mózgu nad maszyną  jeden z nurtów tego trendu upatruje w  zachodzących w mózgu efektach kwantowych.  Są w tym  tym nurcie tak znakomite nazwiska, jak Eugene Wigner,  Freeman Dyson, David Bohm, John Eccles,  czy szczególnie na tym polu aktywny Roger Penrose.

Dalece inny nurt reprezentuje Raymond Kurzweil, przekonany, że wciąż jeszcze trwająca wyższość mózgu nad maszyną bierze się z jego większej złożoności,  której nie dorównuje dotąd złożoność mikroprocesorów. Ta ilościowa przewaga ma konsekwencje jakościowe. Mianowicie, procesy twórcze (jak intuicja) wymagają programowania za pomocą algorytmów tak złożonych, że dopiero ten rząd złożoności „hardware’u”, jaki mamy w mózgu, stanowi dla ich kodowania dostateczny substrat fizyczny Obie jednak odmienności zdaniem Kurzweila, mają się ku końcowi. Biorąc pod uwagę dającą się obliczyć różnicę w złożonościach mózgu i komputera, oraz stosując prawo Moore’a, da się wyliczyć, że te wielkości zrównają się w latach 40-tych naszego wieku. A co do wyposażenia nośnika fizycznego w odpowiednie algorytmy, to je poznamy dzięki postępom nanotechnologii. Superminiaturowe czujniki przebadają mózg od wewnątrz i odczytają kod najbardziej nawet złożonych algorytmów, co pozwoli je skopiować w mózgu elektronicznym

Jeszcze inny nurt  uznaje  przewagę obliczania analogowego nad cyfrowym, co przy założeniu, że mózg przynajmniej po części działa analogowo, dałoby mu przewagę nad komputerem cyfrowym. Wtedy mózg Turinga nie dałby się zredukować do maszyny Turinga. Wśród wybitnych fizyków,  poglądu o większej mocy obliczeniowej systemów analogowych  broni Freeman Dyson  min. w tekście „Is Life Analog or Digital?

Odnotowuję te nurty  dla celów porównawczych z  omawianą poniżej koncepcją von Neumanna. Bierze się 0na z pewnych danych  o systemie nerwowym,   a zarazem z refleksji nad historią matematyki. Pozwala to na snucie przypuszczeń o genezie intuicji, czyli wyroczni. Oto  inspirujący tekst z polskiego przekładu  („Maszyna matematyczna i mózg ludzki”, s.92n) książki  von Neumanna”The Computer and the Brain”, 1958.

„Istnieją tutaj struktury logiczne różne od tych, którymi się zazwyczaj posługujemy w logice i matematyce. […] Logika i matematyka centralnego systemu nerwowego — jeśli rozpatrujemy je jako języki — muszą strukturalnie różnić się w istotny sposób od tych języków, które są nam dane w codziennym doświadczeniu. […] Kiedy mówimy o matematyce, omawiamy, być  może, język  wtórny, zbudowany na języku  pierwotnym, którym centralny system nerwowy posługuje się naprawdę. Zewnętrzne zatem formy naszej matematyki nie mają znaczenia absolutnego z punktu widzenia dociekań, czym  jest język matematyczny lub logiczny, faktycznie używany przez centralny system nerwowy. […] Bez względu na to, jaki jest ów system, nie może on nie różnić się w wysokim stopniu od tego, co świadomie i wyraźnie uważamy za matematykę.”

Szczególnie w tym tekście znaczące jest (wypunktowane przez von Neumanna kursywą) traktowanie matematyki mózgu  jako pierwotnej, tej zaś, która ukształtowała się  kulturowo — jako wtórnej w stosunku do mózgowej.  Wraz ze stwierdzeniem, że „język jest w znacznej mierze kwestią historycznego przypadku” (s.91),  a więc również język matematyki, daje to obraz, w którym matematyka mózgu wraz z okolicznościami  kulturowymi współdeterminuje naszą   matematykę kulturową. Oddziaływanie tych okoliczności jest dobrze udokumentowane historycznie: wpływ potrzeb geodezyjnych i architektonicznych na geometrię egipską, prawa spadkowego (min.) na algebrę babilońską, demokracji ateńskiej (rola debaty) na logikę grecką, itd.  Czynnik zaś geograficzny, łatwość komunikacji przez morze śródziemne, przyczynił się do rychłej syntezy tych pierwiastków. W każdym zaś przypadku kulturowa postać matematyki jest funkcją dwóch czynników: matematyki mózgu i środowiska kulturowego.

W tych kategoriach,  intuicję matematyczną wypada pojąć jako jeden z rodzajów oddziaływania  matematyki mózgu na matematykę (nazwijmy) kulturową,  przy czym czynnikiem, od którego współzależy wynik oddziaływań jest czynnik kulturowy. Można sobie np. wyobrazić, że podobne intuicje teoriomnogościowe   kierowały autorami teorii typów i teorii mnogości Cantora, ale każdego inaczej ukształtowała interakcja z jego akademickim środowiskiem, stąd różne postacie matematyczne ich teorii. Na tej  zasadzie mamy kilka  alternatywnych teorii mnogości. Gdyby nie działał w każdym przypadku czynnik intuicji, nie miałby z czym współdziałać współczynnik środowiskowy.

W tym neumannowskim  ujęciu relacji między matematyką mózgu i  matematyką kulturową,  intuicja matematyczna wcielająca się technicznie w wyrocznię to nie jest zagadkowy  czynnik wymagający wyjaśnienia. To czynnik wyjaśniający powstawanie oraz rozwój matematyki i  logiki. Trzymając się turingowskiej definicji wyroczni,  traktujemy  ją jako czynnik nie-mechaniczny. Ale jednocześnie, mając na uwadze hipotezę von Neumanna, trzeba uznać, że  zawiera się ten czynnik w matematyce mózgu,  i jest integralnym współczynnikiem matematyki kulturowej z jej warstwą algorytmiczną czyli obliczeniową.  Skoro coś warunkuje   możliwość obliczeń algorytmicznych w matematyce kulturowej, a należy do matematyki (mózgu)  i jest   nie-mechaniczne, czyli nie-algorytmiczne, to trzeba to coś zaliczyć do kategorii  jakby super-algorytmów, czyli  hiperobliczeń.    Tak więc,  jeśli mówi się o algorytmach, że mają taką czy inną moc obliczeniową, to o intuicji, czyli wyroczni — definiowanej w kategoriach  matematyki mózgu — trzeba powiedzieć, że dokonuje ona hiperobliczeń.

Hipoteza von Neumanna owocuje tym jeszcze, że kieruje uwagę na zagadnienie obliczeń naturalnych , ewentualnie naturalnych hiperobliczeń. Mózg należy do świata przyrody, a więc jeśli oblicza czy hiper-oblicza, to są to procesy przyrodnicze czyli naturalne.  We współczesnym sporze o to, czy jest sens przypisywać przyrodzie moc obliczeniową von Neumann odpowiedziałby twierdząco, skoro przypisuje tę moc mózgowi,  który niewątpliwie należy do przyrody. W  zagadnienie obliczeń naturalnych zwięźle wprowadza  wpis Pawła Stacewicza i następująca po nim dyskusja w blogu „Polemiki i Rozmówki”.

§4. Gödlowska hipoteza matematyki umysłu a kwestia jego mocy
hiperobliczeniowej

Zagadnienie intuicji  intelektualnej jest kluczowe w rozważaniach epistemologicznych Gödla (zob. np. Wang [1996], gdzie pojawia się kilkaset razy).   To one inspirowały Turinga do wprowadzenia pojęcia wyroczni (por. §1). Fundamentala rola  intelektualnej intuicji na tym polega,  że   prowadzi nas ona do znajdowania nowych aksjomatów. Zachodzi  np. coś w rodzaju dostrzegania obiektów teorii mnogości, jak  widać z faktu, że jej aksjomaty nieodparcie narzucają się umysłowi jako prawdziwe.  7.0.1. We do have something like a perception also of the objects of set theory, as is seen from the fact that axioms force themselves upon us as being true.  (Numeracja odcinków wg książki: Hao Wang, „A Logical Journey: From Gödel to Philosophy” MIT 1996, ost.wyd. 2016).

W odróżnieniu  od umysłu, maszyna Turinga [1936-7] (bez wyroczni) jest  pozbawiona zdolności  dostrzegania nowych obiektów oraz ich opisu w aksjomatach. Trzy cechy, według Gödla. różnią ją od umysłu. Jedna, której przykładem  jest poznawanie nowych prawd ujmowanych w aksjomaty, to (a) zdolność umysłu do nieustannego rozwoju. Inna to (b)  zdolność do  postrzegania granicy, ku której zmierza  nieskończenie wiele kroków. Wzorcowym tego  tego przykładem zdaje się być przekątniowy dowód istnienia liczb nieobliczalnych. Jego autor lub adresat przebiega wzrokiem tylko skończoną ilość wyników dostarczonych przez  maszyny, ale ma świadomość, że nieskończona ilość kroków doprowadza do liczby, która się nie zawiera w nieskończonej tabeli wyników obliczonych maszynowo, a więc musi to być  — w granicy –liczba nieobliczalna.  (c) Jest to akt twórczy, jaki się mieści w repertuarze procedur mechanicznych. (zob. Wang, odc. 6.3.17).

Czy taki proces, jak dowodzenie istnienia liczb nieobliczalnych zalicza się do hiperobliczeń? Nie jest on mechaniczny, lecz intuicyjny, co przemawia na „tak”.  Nasuwa się jednak pytanie: czy angażujący intuicję proces hiperobliczania odznacza się niezawodnością, tak jak proces obliczania, któremu gwarantuje niezawodność odpowiedni algorytm? Wang [1996, odc. 0.0.1] zauważa, jak mało znana jest w tym względzie myśl Gódla. Z faktu, że  się opowiadał za   platońskim racjonalizmem można by wnioskować,  że podobnie jak Platon, Kartezjusz, Leibniz etc. przypisywał on intuicji intelektualnej definitywną pewność.  Tymczasem,  jak relacjonuje Wang, uważał on intuicję matematyczną za narażoną na pomyłki,  a w zależności od przedmiotu poznania dostrzegał w matematyce różne stopnie jasności i pewności. Najwyższy przypisywał arytmetyce  liczb  naturalnych, niższy — teorii mnogości. Był to fallibilizm na wzór takich pragmatystów,  jak np. Quine.

Jedna z własnych w tej kwestii wypowiedzi Gödla jest następująca. ” 7.1.10. Strictly speaking, we only have clear propositions about physically  given sets and then only about  simple examples of them”.

Nie znaczy to,  że inne pojęcia skazane są na tkwienie  w niejasności, Chodzi o to, żeby w wyniku odpowiednich procedur zbliżały się one do tego stanu jasności,  jaki ma np. pojęcie „pięć”  gdy je odnosimy  do tak widzialnej struktury fizycznej, jak pięć palców. Dokonuje się to na dwóch drogach: empirycznej   i algorytmicznej. Elementarna arytmetyka potwierdza  się nam empirycznie w codziennych zastosowaniach, czego nie da się  powiedzieć np. o teorii zbiorów nieskończonych.

Jednocześnie, pojęcia arytmetyczne zyskują na jasności dzięki  aksjomatyzacji i formalizacji. Uzdatnia to formułę do tego, żeby dało się ją sprawdzić w  sposób najbardziej niezawodny — mechaniczny  czyli komputerowy, — dowód tej formuły lub jej negacji.  Wraz z nowym tak dowiedzionym  twierdzeniem o jakimś obiekcie, nabierają większej  jasności dotyczące go pojęcia. Jest to  droga algorytmiczna, ponieważ program dowodzący twierdzeń  opiera się na odpowiednim algorytmie.  Jako typowy przykład braku pewności, czy zdanie jest prawdziwe, podawał Gödel hipotezę kontinuum. Wyrażał przy tym nadzieję,  że wnikliwy namysł pozwoli wzbogacić teorię mnogości o nowe aksjomaty, zdolne rozstrzygnąć o  prawdziwości lub fałszywości hipotezy.  To zaś  powinno rozjaśnić pojęcie  kontinuum.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Filozofia nauki | Dodaj komentarz

Obliczenia naturalne i quasi-naturalne

Niniejszym wpisem chciałbym wywołać dyskusję nad zagadnieniem obliczeń naturalnych. Zagadnienie to sytuuje się na pograniczu informatyki (badającej różne modele i/lub implementacje obliczeń) oraz nauk przyrodniczych (badających naturę, w obrębie której zachodzą pewne procesy obliczeniowe).

Nie jest to oczywiście zagadnienie sztuczne ( :-)).
Od dobrych kilkunastu lat toczą się realne badania nad natural computing, których dwoistą naturę streszcza następująca uwaga specjalisty:
Natural computing has taught us to think ‘naturally’ about computation and also to think computationally about nature
(L.N. de Castro 2007, przytaczam za przygotowanym do publikacji tekstem P. Polaka).

———–

Podstawą naszej dyskusji proponuję uczynić tekst przeglądowy G. Rosenberga i L. Kari „The Many Facets of Natural Computing”, a także  moje robocze slajdy, które do tego tekstu częściowo nawiązują.

Chciałbym się skupić na następujących kwestiach (w kolejnych punktach zestawiam pytania główne, a pod nimi pytania sugerujące pewne kierunki odpowiedzi):

1)  Czym są w ogóle obliczenia i obliczanie (ang. computing)?

—  Czy mamy się zgodzić, na to że:  a) w sensie bardzo ogólnym „obliczać” to tyle co „przetwarzać dane (kody) za pomocą pewnych dobrze określonych reguł”, zaś b) w sensie bardzo szczegółowym  to tyle, co „realizować operacje zgodne z pewnym ściśle określonym, formalnym modelem obliczeń (jak uniwersalna maszyna Turinga)”?

2)  Czym są obliczenia naturalne?

—  Czy może nas zadowolić taka oto trójznaczność: A) obliczenia sztuczne, lecz inspirowane obserwacją natury, B) obliczenia sztuczne, lecz realizowane za pomocą pochodzących z natury nośników i/lub procesów, C) obliczenia występujące w naturze (czyli przyrodzie).

—  Czy nie trafniej byłoby nazwać obliczenia typu A i B quasi-naturalnymi, bo w gruncie rzeczy są one sztuczne (projektowane przez ludzi), a ich związek z naturą polega na stosowaniu zaczerpniętych z natury reguł (forma) i/lub nośników (materia)?

3)  Czy obliczenia naprawdę naturalne (typu C) naprawdę istnieją, czy też to człowiek opisuje odpowiadające im procesy w kategoriach obliczeniowych?

—  Czy możemy wątpić w to, że np. kod DNA jest pewną paczką danych, i że kody takie podlegają (w sposób naturalny) pewnym rozpoznanym przez nas przekształceniom?

—  Czy założenie o istnieniu obliczeń naprawdę naturalnych nie jest konieczne do tego, by móc wytwarzać obliczania quasi-naturalne?

4)  Czy każdy proces w przyrodzie ma charakter obliczeniowy? Czy jego natura jest obliczeniowa?

—  Czy nawet nie wierząc w Boga, możemy zaakceptować domysł Leibniza, że „Cum Deus calculat, fit mundus”   (czyli: „Gdy Bóg rachuje/oblicza, staje się świat”)?

5)  Czy dla skuteczności projektowanych przez nas obliczeń quasi-naturalnych wystarczy odwołać się do natury nieożywionej (układy fizyczne), czy też trzeba naśladować lub wykorzystywać naturę ożywioną (układy co najmniej biologiczne)?

—  Przykładowo: czy mamy bardziej wierzyć w obliczenia kwantowe, czy bio-molekularne? (dwie wymienione kategorie nie wyczerpują oczywiście dostępnej palety możliwości).

Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do dyskusji — Paweł Stacewicz.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Filozofia nauki, Światopogląd informatyczny, Światopogląd racjonalistyczny | 8 komentarzy

Czy warto być sceptykiem?

Obecny wpis służy wywołaniu dyskusji na temat sceptycyzmu jako postawy światopoglądowej – mającej swoje oparcie, a także odparcie, w pewnych stanowiskach filozoficznych (jak np. starożytny sceptycyzm Pirrona).

Zarówno ten wpis, jak i komentarze do niego, są po części historyczne — to znaczy były publikowane około rok temu (piszę te słowa 8-11-2017) .
Niniejszym treść wpisu modyfikuję, tak aby zachęcić do dyskusji kolejny rocznik studentek/ów. Czekam również na argumenty tych osób, które zgłosiły na tegorocznych zajęciach (w ramach przedmiotu „Nauka a światopogląd”) chęć uczestnictwa w dyskusji. Gdy tylko je dostanę,  zalinkuję w tym miejscu.

Dalszą dyskusję mogą ukierunkować slajdy do mojego wykładu, na których przedstawiam wybiórczo rożne argumenty filozofów przyznających się do skrajnego bądź umiarkowanego sceptycyzmu.

♦   Oto te  SLAJDY (dostępne w pliku pdf)

Aby ośmielić nowe osoby do przysyłania swoich argumentów, a także dodawania komentarzy pod już toczącą się dyskusją, przedstawiam trzy przeciwstawne głosy studenckie (pochodzące z roku ubiegłego).

***********************

Oto wspomniane GŁOSY (za i przeciw postawie sceptycznej):

1-za.
Sceptyk nigdy nie jest „zadowolony”, więc nigdy nie spoczywa na laurach.

1-przeciw.
Ciągła niepewność o to, czy jakiekolwiek z naszych przekonań jest właściwe sprawia, że życie staje się o wiele trudniejsze.

2-za.
Sceptycyzm = Wolność — od opinii innych, ich oraz własnych emocji. Wolność i samodzielność sceptyka są bezgraniczne.

2-przeciw.
Sceptycy zrażają do siebie ludzi, gdyż stale podważając opinie i przekonania drugiego człowieka sprawiają, ze jego pewność siebie i chęć działania się zmniejszają. Tym samym sceptykom musi być trudno nawiązywać więzi emocjonalne z innymi ludźmi.

3-za.
Sceptycyzm jest kolebką intelektualizmu i ważnym czynnikiem wkroczenia człowieka na drogę „ku mądrości” – występuje on przeciwko prostocie i głupocie.

3-przeciw.
Wątpiący nie może zwątpić tylko w to, że wątpi, bo jak w to zwątpi to okazuje się głupcem.

ZACHĘCAM DO DYSKUSJI nad tymi i innymi argumentami — Paweł Stacewicz.

Zaszufladkowano do kategorii Dydaktyka logiki i filozofii | 11 komentarzy

Turingowskie modele umysłu

W dniach 22-24 września br. odbędzie się w Białymstoku XI Zjazd Polskiego Towarzystwa Kognitywistycznego, w ramach którego wygłoszę referat pt. „Czy turingowskie modele umysłu są jeszcze interesujące?”.  Już sam tytuł podpowiada, że będzie to temat mocno powiązany z dyskusjami, które wiedliśmy na tym blogu, chociażby z dyskusją nt. „Co to znaczy, że umysł jest maszyną Turinga?”.

Ponieważ do Zjazdu pozostało kilka dni, a ja wciąż pracuję nad tekstem i slajdami, chciałbym poddać pod rozwagę blogowiczów kilka punktów przygotowanego wcześniej streszczenia.
Być może skłonią one kogoś do wstępnej refleksji, która mnie z kolei zainspiruje.
Będę wdzięczny za każde pytanie, dopowiedzenie, uwagę etc…
Dyskusję będziemy mogli kontynuować także po wygłoszeniu przeze mnie referatu.

A oto wspomniany tekst streszczenia.

Czy turingowskie modele umysłu są jeszcze interesujące?

1.  Mianem turingowskiego modelu umysłu (TMU) określam każdy model informatyczny, polegający na przyrównaniu umysłu (a dokładniej: pewnego zbioru struktur i czynności umysłowych) do pewnego systemu informatycznego, który  na odpowiednio niskim poziomie opisu jest równoważny pewnej  maszynie Turinga.

2.  Chociaż koncepcje konkretnych i uniwersalnych maszyn Turinga powstały w 1-ej połowie XX wieku, to po dziś dzień wyznaczają one teoretyczne standardy obliczeń cyfrowych (realizowanych przez zdecydowaną większość współczesnych komputerów). Ich stosunkowo proste założenia pozwalają także określić nieprzekraczalne granice technik cyfrowych (związane z problemami cyfrowo nieobliczalnymi, jak np. problem równań diofantycznych).

3.  Z punktu widzenia kognitywistyki modele TMU wydają się interesujące z dwóch przeciwstawnych powodów.
Po pierwsze, za ich pomocą, to znaczy nie negując żadnej z cech konstytutywnych obliczeń turingowskich, daje się opisywać umysł na różnych poziomach i pod różnymi, wciąż nowymi, względami. Z faktem tym współgra niezwykle bogactwo programów komputerowych (niekiedy modelujących umysł), które są turingowskie w tym sensie, iż daje się je przełożyć na programy uniwersalnej maszyny Turinga.
Po drugie jednak, modele TMU stanowią dobrze określony teoretyczny punkt wyjścia do formułowania modeli alternatywnych, osadzonych w teorii tzw. hiperobliczeń (tj. obliczeń, które z teoretycznego punktu widzenia pozwalają rozwiązywać niektóre problemy nieobliczalne dla maszyn Turinga).

4.  Modele alternatywne względem TMU uzyskuje się poprzez takie poszerzanie modelu turingowskiego, które polega na modyfikowaniu co najmniej jednej z jego kluczowych cech: a) dyskretności (cyfrowości), b) skończoności (skończona liczba operacji wykonywanych w skończonym czasie), oraz b) determinizmu (ściśle określony schemat przetwarzania danych).
Modyfikacja jednej z w/w cech prowadzi odpowiednio do modelu: a’) analogowego, b’) infinitystycznego, c’) niedeterministycznego (modyfikacja większej liczby cech do modeli mieszanych).

5.  Z uwagi na uzasadnione wątpliwości co do praktycznej realizowalności (niektórych) hiperobliczeń, a także wciąż nie rozpoznaną relację między obliczeniami cyfrowymi i hiperobliczeniami (czy te drugie są praktycznie sprowadzalne do tych pierwszych?), modele TMU są wciąż proponowane i analizowane.

Pozdrawiam wszystkich – Paweł Stacewicz.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Filozofia nauki, Światopogląd informatyczny | 2 komentarze

O kolonizacji kosmosu przez sztuczną inteligencję

P. Jacek Gładysz w dyskusji zainicjowanej wpisem *Sztuczna inteligencja: Wyzwanie czy zagrożenie” porusza b.ciekawy temat: „czy jesteśmy gotowi na kolonizację kosmosu? W moim odczuciu taki będzie główny długofalowy skutek zaistnienia prawdziwej sztucznej inteligencji.” Jest to trafna obserwacja warta podjęcia.

Żeby ją podjąć ze znajomością rzeczy, trzeba by zapoznać się ze słynnym w tej materii projektem Johna von Neumanna — samoreplikujących się sond kosmicznych —  inteligentnych (na ludzkim poziomie) maszyn badających i kolonizujących wszechświat. Google dostarcza dziesiątki tysięcy haseł na ten temat, a wszedł on nawet do popkultury za sprawą „Odysei” S.Kubricka. Żeby zdobyć w tej sprawie wiadomości, wystarczy w Googlu zadać hasło „sondy von neumanna” lub „von Neumann probes”.

Najbardziej inspirujące i fachowe na ten temat uwagi znalazłem w książce: „The Anthropic Cosmological Principle” Barrowa i Tipplera (gdzieś napisano, że dzięki niej nasza wiedza o życiu i kosmosie „will never be the same after this book”). Jest to odcinek 9.2 „General Theory of Space Exploration and Colonization”.

Przy okazji, będąc „przy głosie”, zwracam się prośbą do uczestników tej dyskusji o informację dot. testu Turinga. Sporo o nim czytałem, ale nigdzie nie napotkałem wiadomości moim zdaniem kluczowej: czy test ten wykrywa zdolność do zadawania pytań? Przecież to najważniejszy sprawdzian inteligencji. Wie prosty belfer, że inteligencję ucznia poznaje się nie tylko po trafności odpowiedzi (do tego wystarczy się wykuć i jako tako rozumować), ale i po twórczej zdolności do stawiania posuwających wiedzę pytań. To niemożliwe żeby ten fakt przeoczyli wybitni specjaliści od testu Turinga, więc widocznie brak mi w tej materii wiedzy. Będę wdzięczny za pomoc.

Zaszufladkowano do kategorii Filozofia informatyki, Światopogląd informatyczny | Dodaj komentarz

Czy człowiek jest maszyną?

Kontynuując dobrą passę dyskusji ze studentami, zamieszczam w blogu intrygujący tekst Pana Jacka Gładysza – studenta matematyki na wydziale MiNI PW – który to tekst, wpisuje się dobrze w klimat ostatniej naszej dyskusji pt. „Turing czy Searle?”.

Tekst Pana Jacka jest na tyle ciekawy (i obszerny!), że zasługuje na osobną dyskusję. A oto jak sam Autor zachęca do dyskusji  nad nim:

****

W roku 1950 Alan Turing zaproponował test, który ma umożliwić uznanie maszyny za równą człowiekowi, ponad 30 lat później John Searle zaprowadził nas do pokoju mającego dowieść, że maszyny nam równe nigdy nie będą.  Czy jednak Turing i Searle faktycznie muszą być postrzegani jako rzecznicy poglądów przeciwnych? Czy proponowane przez nich spojrzenia wykluczają się? Być może warto rozważyć możliwość, że zamknięty w pokoju tłumacz może zdać test Turinga ze znajomości języka chińskiego.

Zastanawiając się nad pytaniami typu „Czy maszyny mogą myśleć?” albo „Czy człowiek jest maszyną?” napotykamy kilka problemów. Jednym z nich jest problem definiowania. Może się okazać, że nasze rozważania będą prowadzić do ślepych uliczek z tak banalnego powodu jak ten, że nie mówimy o tych samych rzeczach. Co to znaczy myśleć? Co nazywamy maszyną?

Proponuję inne podejście do tematu. Wielokrotnie w historii nauki (matematyki w szczególności) okazywało się, że spojrzenie na dane zagadnienie z innej strony prowadzi do wniosków, do których inną drogą nie mogliśmy dojść przez długi czas. Kluczowe w przypadku poszukiwania interesującej nas odpowiedzi może być przeanalizowanie podobieństw między człowiekiem i maszyną.

****

Gorąco zapraszamy do dyskusji nad załączonym tekstem „Czy człowiek jest maszyną?
Jacek Gładysz i Paweł Stacewicz.

Zaszufladkowano do kategorii Dydaktyka logiki i filozofii, Filozofia informatyki, Światopogląd informatyczny | 13 komentarzy